NOWY / NEW BLOG - http://olchowski.info

sobota, 14 sierpnia 2010

Enya - Orinoco Flow




Enya - Orinoco Flow

Let me sail, let me sail, let the Orinoco flow.
Let me reach, let me beach on the shores of Tripoli.
Let me sail, let me sail, let me crash upon your shore.
Let me reach, let me beach far beyond the Yellow Sea.
De de de de de...
Sail away...
From Bissau to Palau in the shade of Avalon.
From Fiji to Tiree and the isles of Ebony.
From Peru to Cebu, feel the power of Babylon.
From Bali to Cali, far beneath the Coral Sea.
De de de de de...
Sail away...
Turn it up...Adieu, ooh.
Sail away...
From the North to the South, Ebudau unto Khartoum.
From the deep Sea of Clouds to the Island of the Moon.
Carry me on the waves to the land I've never been.
Carry me on the waves to the lands I've never seen.
We can sail, we can sail, with the Orinoco flow.
We can sail, we can sail
Sail away...
We can steer, we can near with Rob Dickins at the wheel.
We can sigh, say goodbye Ross and his dependencies.
We can sail, we can sail
Sail away...

sobota, 24 lipca 2010

Orinoco

Orinoco

Po wizycie nad Orinoko udaję się do miasta Coro w stanie Falcón, nie tylko mogę tam teraz spotkać osoby których praca w Wenezueli mnie interesuje, ale również będę tam tuż po dręczących region ulewach i powodziach.
Możliwe że ta sytuacja zadecyduje o charakterze projektu który będę realizował tam w styczniu.

Poniższe założenia wciąż ukierunkowują moje poszukiwania, z uwzględnieniem obecnej sytuacji w Wenezueli.

Polscy salezjanie działają wśród plemion zamieszkujących dorzecze Orinoko od ponad 50 lat, i od początku przyświecała im idea pomocy przetrwaniu miejscowych pod naporem współczesnej cywilizacji.

Powodem wybrania Wenezueli na kolejne miejsce mojego wyjazdu wolontariackiego jest potrzeba znalezienia odpowiedzi na pytanie o najlepszy sposób pomagania w sytuacji dużej różnicy kulturowej.

Zacytuję fragment artykułu który napisałem na również ten temat:

"Podejmowanie inicjatyw edukacyjnych o charakterze pomocowym, w szerszym niż tylko krajowy wymiarze, jest już, zdaniem laureata nagrody Nobla Josepha Stiglitza, również zadaniem obywateli naszego kraju, pisze on: „Czas już najwyższy, by Polacy wreszcie uświadomili sobie, że ich kraj wszedł do elitarnego klubu bogatych, i wzięli na siebie odpowiedzialność za losy ubogich. (…) Polska musi więc spojrzeć na swoją sytuację z globalnej perspektywy. Jesteście bogaci i powinniście się tym bogactwem dzielić”.[29]  Mimo ogólnej słuszności apel ten nie odnosi się do pełnego stanu rzeczy. Nie omawiając akcji Polskiej Akcji Humanitarnej czy Caritasu, skupiając się na działaniach o charakterze edukacyjnym, trzeba przywołać chociażby dzieła Zgromadzenia Salezjańskiego. Wśród nich tylko przykładowo projekty misyjne w Wenezueli, istniejące już od ponad pół wieku, w dalekich od centrów współczesnej cywilizacji stronach, w dżungli nad rzeką Orinoko. Edukacja, zakładanie i prowadzenie szkół jest pierwszym, naczelnym zajęciem misjonarzy działających wśród żyjących tam Indian plemienia Yanomami. Obecnie w 18-stu szkołach, uczy się ponad 550-cioro dzieci. Są to szkoły typu określanego Intercultural Bilingüe co oznacza, że zajęcia prowadzone są również w języku plemienia. Uczą głównie miejscowi nauczyciele, którzy należą do plemienia Yanomami, rola misjonarzy jest raczej kierownicza, pomocnicza, organizatorska, pozyskują oni również fundusze na działanie i rozwój szkół. Potocznie pojmowana działalność misjonarska, jako ewangelizacyjna, jest ważna, ale pierwszoplanowe jest, jak pisał już w 1972-gim roku, zakładający wiele z tych szkół ksiądz Wojciech Stanisław Paszenda, przygotowanie do funkcjonowania lokalnych plemion w globalizującym się świecie, ponieważ: „Do inwazji świata cywilizowanego na teren dżungli i tak kiedyś dojdzie, może nawet niedługo. Uważam, że misjonarze nie powinni tego przyspieszać, ale przygotować Indian na ten szok, by w momencie frontalnego zderzenia się z cywilizacją byli równorzędnymi partnerami”.[30]  Co jako cel jest w pełni zgodne z edukacją w wymiarze glokalnym, również nadając tym szkołom tożsamości o takim charakterze. Ksiądz Paszenda, pouczony doświadczeniem widział szansę na równoprawne relacje kultury globalnej i lokalnej Indian w perspektywie czasowej odległej o wiele dekad, tak jak i ewentualne przejście do okresu owocnej ewangelizacji, jakiej to prognozy trafność potwierdza stan obecny, z zastrzeżeniem, że wzmocniony oddziaływaniem mediów i popkultury wpływ współczesnej cywilizacji jest tak dominujący, że kultury lokalne mu ulegają i na wytworzenie mechanizmów obronnym może jednak zabraknąć czasu."

Podczas pobytu w Wenezueli mamy również zamiar zwiedzić najważniejsze atrakcje przyrodnicze regionu.

"Rozmowy o pomaganiu" ze mną i przyjaciółmi w TOK FM o wolontariacie w Indiach

Dziś o 18-stej w TOK FM audycja "Rozmowy o pomaganiu" ze mną i przyjaciółmi o wolontariacie w Indiach.

Częstotliwości w miastach:

Gdańsk - 97,8 MHz
Gdynia - 95,2 MHz
Katowice - 97,4 MHz
Kraków - 102,9 MHz
Łódź - 97,4 MHz
Opole - 96,9 MHz
Poznań - 97,7 MHz
Szczecin - 99,3 MHz
Warszawa - 97,7 MHz
Wrocław - 95,8 MHz

Audycja dostępna będzie po emisji w archiwum na stronch TOK FM.

niedziela, 18 lipca 2010

Przykazania Leszka Kołakowskiego

Przykazania Leszka Kołakowskiego

  • Po pierwsze przyjaciele.
A poza tym:
  • Chcieć niezbyt wiele.
  • Wyzwolić się z kultu młodości.
  • Cieszyć się pięknem.
  • Nie dbać o sławę.
  • Wyzbyć się pożądliwości.
  • Nie mieć pretensji do świata.
  • Mierzyć siebie swoją własną miarą.
  • Zrozumieć swój świat.
  • Nie pouczać.
  • Iść na kompromisy ze sobą i światem.
  • Godzić się na miernotę życia.
  • Nie szukać szczęścia.
  • Nie wierzyć w sprawiedliwość świata.
  • Z zasady ufać ludziom.
  • Nie skarżyć się na życie.
  • Unikać rygoryzmu i fundamentalizmu.

czwartek, 24 czerwca 2010

Ribdi - YouTube

Ribdi

Podróż w ogóle, zaś szczególnie do Indii, była dla człowieka Zachodu zawsze wyprawą tyleż do dalekiego kraju, co w głąb tajemnicy i samego siebie. Podróż to zmiana perspektywy, nie tylko przestrzennej, ale głównie mentalnej. Tyle w niej człowieka spotka, tyle się otrzyma, ile się otworzy i da z siebie.

Anna Bucholc i Bartłomiej Kujda w 2008 roku odwiedzili północną część subkontynentu oraz Nepal.

film opowiadający o podróży z 2008 roku -
http://video.google.com/videoplay?docid=7633147377592028483&ei=m5WLS_PXAZGM2ALSupGJCw&q=indie+i+nepal#

W 2009 roku, wraz z Wojciechem Olchowskim, objechali południe Indii, zaś on sam spędził również czas w Rajasthanie i dotarł do Sikkim. Podczas tej podróży zaangażowali się także w pracę społeczną w odwiedzanych miejscach.

Ostatni etap podróży "Dookoła Indii" to wizyta w magicznym również dla Indusów stanie Sikkim, wciśniętym pod same najwyższe pasma Himalajów.

Sam dojazd nie jest bardzo kłopotliwy, jak to w Indiach mnóstwo ludzi podróżuje, wieć w zależności od możliwości finansowych i czasowych można dojechać tam pociągiem, dżipem, a nawet samolotem i helikopterem :). Dotarcie do Sikkim daje szansę pobytu w Himalajach bez wjazdu do Nepalu, czy też dalekiej podróży do północno-zachodnich stanów Ladah czy Himalach Pradesh, które choć zachwycające, są zimą często niedostępne dla ruchu kołowego ze względu na intensywne opady śniegu, oraz nie oferują widoku na Everest :).

Ważne jest że obcokrajowcy muszą wyrobić sobie zezwolenie na wjazd na teren tego stanu. Jest on najmłodszym stanem, włączonym do Indii w 1975 roku, pogranicznym, najmniejszym i słabo zaludnionym, chronionym i trochę tajemniczym.

Zezwolenia można próbować załatwiać przez pośredników, ale najlepiej zrobić to odwiedzając w drodze do Sikkim słynny Dardżeling, gdzie poza ciekawym dojazdem wąskotorówka, miejscowymi atrakcjami, można się zacząć aklimatyzować na 2 tys. m npm, jak i tanio wyposażyć na trekking w górach.

Sam Sikkim wyraźnie dzieli się na naprawdę zimny i trudno dostępny Północny, niższy i bogaty w kulturę Wschodnii, oraz Zachodni, wciśnięty pomiędzy pasmo najwyższej góry Indii, i trzeciej najwyższej świata - Kanczedzongi oraz już nepalskie pasma Everestu , Lohse i Malu.

Po wyrobieniu sobie zezwolenia na wjazd postanowiłem jechać na 15 dni które jest na nim wyznaczone, bezpośrednio do Sikkim Zachodniego, z Dardżeling przez Jorthang do Peeling.

Miejscowość ta oferuje wspaniały widok na Kanczedżongę, z wielu hoteli o różnorodnym poziomie, oraz możliwość zwiedzania ruin dawnej stolicy Sikkim (obecnie jest nią Gongtok). Jest także dobrym miejscem do zorientowania się w możliwościach organizacji trekkingu. Dojazd nawet 20 km zajmuje częstow w Sikkim 4 godziny, zaś ustalenie go jeden, dwa dni...
Największą atrakcją trekinngową regionu, dostępną dla nieprzygotowanych kondycyjnie turystów, jest podejście pod linię śniegów Kanczedżongi, jednak odbywa się to tylko w zorganizowanych grupach i trudno znaleźć taniej niż 40 USD za dzień.

Mi udało się jednak połączyć przyjemność trekkingu i zwiedzania z możliwością pracy na rzecz małej wioski na pograniczu Indii i Nepalu. Nie udałoby się to bez zachęty Juliana Gayeta, młodego nauczyciela który podróżował wtedy po Sikkim na rowerze, i z którym podjęliśmy się przygotowania strony internetowej promującej możliwości agroturystyczne i trekkingowe wioski Ribdi.

Jak do tego doszło można przeczytać w dzienniku Juliana - http://www.latroussesurleguidon.com/?debut_articlem=10#pagination_articlem (jeśli nie znasz francuskiego użyj opcji Tłumacz stronę Google).

Jak wygląda strona, jakie przygody spotkały nas na trasie trekkingu możesz poczytać, oraz zobaczyć zdjęcia i filmik pod adresem - http://ribdi.blogspot.com.

Album zdjęć z pobytu w Ribdi -
http://picasaweb.google.pl/wojciech.olchowski/Ribdi
Montaż filmowy ze zdjęć zrobionych w Ribdi -
http://www.youtube.com/watch?v=MLCjyNB8p6M
Strona internetowa zrobiona dla wioski Ribdi - http://ribdi.blogspot.com

RASTA - YouTube

RASTA

Podróż w ogóle, zaś szczególnie do Indii, była dla człowieka Zachodu zawsze wyprawą tyleż do dalekiego kraju, co w głąb tajemnicy i samego siebie. Podróż to zmiana perspektywy, nie tylko przestrzennej, ale głównie mentalnej. Tyle w niej człowieka spotka, tyle się otrzyma, ile się otworzy i da z siebie. Anna Bucholc i Bartłomiej Kujda w 2008 roku odwiedzili północną część subkontynentu oraz Nepal.

film opowiadający o podróży z 2008 roku - http://video.google.com/videoplay?docid=7633147377592028483&ei=m5WLS_PXAZGM2ALSupGJCw&q=indie+i+nepal#

W 2009 roku, wraz z Wojciechem Olchowskim, objechali południe Indii, zaś on sam spędził również czas w Rajasthanie i dotarł do Sikkim. Podczas tej podróży zaangażowali się także w pracę społeczną w odwiedzanych miejscach. W Kerali, tropikalnym stanie zachodniego wybrzeża Indii, byliśmy od Świąt Bożonarodzeniowych do połowy stycznia. Początkowo cieszyliśmy się wizytą u rodziny Sanoja Thomasa, który zaprosił nas na Wigilię, co dało nam możliwość uczestniczenia w obchodach tak ważnych dla Polaka świąt wśród i na sposób katolików mieszkających w Kerali. Tuż po Nowym Roku podziękowaliśmy za gościnę i pojechaliśmy na umówioną jeszcze z Polski wizytę w północno-wschodniej części Kerali, na styku granic stanów Kerala, Tamil Nadu i Karnataka, w dystrykcie Wayanad, gdzie zielone wzgórza wznoszą się aż do ponad 2 tys. m npm, co daje miłą świeżość powietrza i widoki cenione przez samych mieszkańców Kerali, uważających ten region za najprzyjemniejszy do życia. Sprzyja on również uprawie kawy i herbaty. Umówieni byliśmy z Daneshem z RASTA - Rural Agency for Social and Technological Advancement, wiejskiej organizacji społecznej prowadzącej wiele lokalnych programów rozwojowych. Podczas tego pobytu Ania i Bartek zaangażowali się szeroko w działania które okazało się na miejscu że są najbardziej bieżącymi potrzebami. Umiejętności ich obojga okazały się bezcennne, na przykład Bartek postawił na nogi główny komputer RASTA, oraz przywrócił sieć lokalną i dostęp do Internetu reszty komputerow w biurze organizacji. W związku z ich decydującym wkładem w efekty naszej pracy w RASTA, oddaję głos Anie Bucholc która swoje wrażenia z podróży spisuje od lat w popularnym blogu - http://annabucholc.blogspot.com. Wybrane fragmenty wpisów z okresu pobytu w RASTA: "(...) Organizacja została założona w 1987 roku. Od 23 lat prowadzi ja małżeństwo Danesh i Omana Kumar. Omana za niezwyklą i bezinteresowną pracę zostala nominowana do nagrody Nobla, a w 2005 roku uzyskala nagrode: '1000 Kobiet dla Pokoju'. Zakres dzialalnosci Rasty jest ogromny – generalnie staraja sie polepszyc status spoleczny kobiet i spolecznosci plemiennych. Wsrod tych dwoch grup poziom edukacji jest bardzo niski. Rasta pomagaja tez rolnikom, ktorzy jak w Polsce maja problemy z uprawami i zastosowaniem nowoczesnych rozwiazan. Rasta ma nieslychanie nowatorskie pomysly. Dzialaja w zaleznosci od potrzeb w obszarach najbardziej problematycznych w danym czasie. Do tej pory zapewnili czysta, nieskazona wode pitna 6.000 dzieci w panstwowych szkolach budujac system podziemnego pobierania wody – rodzaj studni o pojemnosci 45000 litrow. Zbudowali specjalne dachy, ktore maja zbierac wode deszczowa sluzaca pozniej do podlewania upraw, w ten sposob zapewnili wode dla 1000 domost. Montuja systemy solarne zapewniajac elektrycznsc w miejscach trudnodostepnych. W ramach projektu wspierajacego ekologiczne i organiczne rolnictwo zorganizowali nauke uprawy ryzu dla miejscowych rolnikow co spowodowalo 60% wzrost plonow. W ramach projektu bio village stworzyli srodowisko zrownowazonej produkcji rolniczej – w 20 domach wprowadzono bio gaz, zalozono zbiorniki kompostowe, 20 grup kobiet przeszkolono w zakresie uprawy warzyw, oraz dostarczono lampy oszczedzajace energie i zalozono szkolki sadzonek. Rasta organizuje grupy samopomocowe kobiet. Ma to sluzyc budowaniu umiejetnosci przywodczych, zarzadzania srodkami i podejmowania decyzji. Rasta pomaga szczegolnie kobietom samotnie wychowujacym dzieci. Po smierci meza kobieta nie moze drugi raz wyjsc za maz, z kolei przy niskim poziomie wyksztalcenia zazwyczaj nie moze znalezc pracy z reszta gdyby nawet znalazla to kto zaopiekowalby sie dziecmi? W kazdym razie zalozono 458 grup kredytowych w 11 powiatach zrzeszajacych 5330 czlonkin, z ktorych 90% jest ponizej lini ubostwa, 53% nalezy do mniejszosci, a 17% do spolecznosci plemiennych. Prawie 5 mln rupii rozprowadzili jako miekkie kredyty na remonty domow, aktywizacje rolnictwa i ubezpieczenia spoleczne. (...)" http://annabucholc.blogspot.com/2010/01/rasta.html "(...) Dyrektor poprosił nas o zrobienie filmu, który ma na celu zachęcenie dzieci do chodzenia do szkoły. Problem polega na tym, że dzieci ze wspólnot plemiennych chodza do szkoły 'w kratkę', albo wcale. Grono pedagogiczne wspólnie opracowalo scenariusz takiego fimu promującego, ale nie ma środkow, ani pomysłu na realizację. Zgodziliśmy sie spróbować i teraz zastanawiamy się na co się porwaliśmy. Ze zwiedzania regionu nici, ale nie chcielibyśmy rezygnować z trekingu i jest jeszcze strona internetowa do zrobienia. Poza tym scenariusz tłumaczą teraz z malealam, wiec dopiero jutro dowiemy się jak tutejsi nauczyciele zamierzają przekonać dzieci, ze szkoła jest fajna i warto do niej chodzić ;). (...)" http://annabucholc.blogspot.com/2010/01/tribal-school.html "(...) Wczoraj po południu dostaliśmy scenariusz, zdążyliśmy porozmawiać 15 min, Wojtek zaproponował zupełnie inną wizję i zanim się obejrzeliśmy nadszedł czas wyjścia do szkoły. Na miejscu okazało się, że dzieci i nauczyciele dokonali cudu i w jedno popołudnie zdążyli przygotować wszystkie sceny i dialogi. Z naszej propozycji zrezygnowaliśmy od razu i przeszliśmy do nagrywania. Sami byliśmy zaskoczeni jak szybko udało się wszystko dopracować. Dzieci były skoncentrowane i zdyscyplinowane - po kilku godzinach udało się wszystko nagrać, pomimo bariery językowej. (...)"

http://annabucholc.blogspot.com/2010/01/projekt-film-szkoa-plemienna.html

Album zdjęć z pobytu w RASTA - http://picasaweb.google.pl/a.bucholc/RASTA

Album zdjęć z pobytu w szkole plemiennej - http://picasaweb.google.pl/a.bucholc/TRIBALSCHOOL

Montaż filmowy ze zdjęć zrobionych w RASTA i szkole plemiennej - http://www.youtube.com/watch?v=hMyL9KFW0fU

Film "School Movie" zrealizowany w szkole plemiennej - http://www.youtube.com/watch?v=ZrjAZsgMW-I

Bal Ashram - YouTube



Bal Ashram

Podróż w ogóle, zaś szczególnie do Indii, była dla człowieka Zachodu zawsze wyprawą tyleż do dalekiego kraju, co w głąb tajemnicy i samego siebie. Podróż to zmiana perspektywy, nie tylko przestrzennej, ale głównie mentalnej. Tyle w niej człowieka spotka, tyle się otrzyma, ile się otworzy i da z siebie.

Anna Bucholc i Bartłomiej Kujda w 2008 roku odwiedzili północną część subkontynentu oraz Nepal.

film opowiadający o podróży z 2008 roku -
http://video.google.com/videoplay?docid=7633147377592028483&ei=m5WLS_PXAZGM2ALSupGJCw&q=indie+i+nepal#

W 2009 roku, wraz z Wojciechem Olchowskim, objechali południe Indii, zaś on sam spędził również czas w Rajasthanie i dotarł do Sikkim. Podczas tej podróży zaangażowali się także w pracę społeczną w odwiedzanych miejscach.

Z wrażeń spisywanych na bieżąco podczas pobytu w schronisku dla chłopców uwolnionych od przymusowej pracy - Bal Ashram:

Bal Ashram polozony jest okolo 5 km od miasteczka Viratnagar, nazywanego też Bairat, w gorzystej okolicy Radżastanu, gdzie dostać można się autobusem z Jaipour. Otaczajce doline gory maja okolo 500 m wysokoci, sa raczj skaliste i ostre w ksztaclie. Jest to wies ktora moglibysmy spodziewac sie w National Geografic. Jest dokladnie tak jak sobie mozna to wyobrażać, male poletka, lepianki, ludzie w tradycyjnych strojach... Nad dolina goruje na stromym szczycie piekny klasztor hinduistyczny ktory o piatej, o swicie zaczyna grac przez gosniki piekna muzyke modlitewana. Milknie o szostej po chwili o zastapiony spiewami z pobliskiej świątyni dżainistycznej, potem wstaja dzieci i czesto spiewaja przy myciu itd, potem na placu centralnym jest apel z powitaniem wschodzącego słońca i podstawowe cwiczenia gimanstyczne.

Po porannej herbacie, jeszcze przed sniadaniem, chłopcy zajmują sie drobnymi pracami porzadkowymi na terenie schroniska, będącymi również częścią procesu wychowania przez prace, w rozumieniu Mahatmy Ghandiego.

Sam osrodek to wlasciwie kampus, obecnie skladaja sie na niego dwie wille zbudowane na powtarzającym się tutaj planie pięciokąta. W stylu troche toskanskim, w jednej sa pokoje goscinne i nauczycieli, w drugim zgaduje ze dom fundatorow lub wyzszych oficjeli organizacji. Kampus jest polozny na stoku tak ze z samej gory dzialki jest juz calkiem szeroki widok, i tam znajduje sie duzy, samodzielny dom dla chlopcow. Z dziedzincem, tarasem, pralniami itd., te dzieci sa tak wychowane ze majac nawet te 6 lat same dbaja o swoj dom i ubrania, same piora itd... Za tym budynkiem teren wznosi sie stromo tworzac ostry grzbiet od polnocy oslaniajacy doline.

Dalej opisujac kampus, plac centraly gdzie poza zebraniami chlopcy graja popoludniu i cala niedziele w sport narodowy Indii - krykiet (patrzylem godzine i nic nie zrozumialem), schodzac w dol przez ogrody mijamy po jednej stronie biblioteke z sala komputerowa i dochodzimy do jadali i kuchni, rowniez pieciokatnych w planie, schodami na ktorych dziec siedzac w sloncu jedza posilki. Za jadalnia jest sala zebran. Wszytkie pomieszczenia "publiczne" maja podlogi wylozone marmurem i chodzi sie w nich na bosaka. Na terenie znajduje sie rowniez kilka altanek i placow zabaw oraz czesc gospodarcza i nieczyny basen. Takze warsztaty stolaski i slusarski do nauki zawodu. Parking i garaze...

Do aszramu przynalezy rowniez nowa czesc po drugiej stronie drogi za brama wjazdowa gdzie stoi nowy budynek w ktorym beda sie odbywaly zajecia dla dziewczat z okolicznych wsi, glownie z zakresu rzemiosla, ale rowniez edukacja ogolna i zdrowotna. Troche podobne do Uniwersytetu Ludowego.

Wiekszosc budynkow wspolnych ma tablice opisujace fundatorow i wynika z nich ze budynki aszramu budowane sa dzieki finansowaniu szwedzkich bankowcow, dokladnie np pana Peterssona, i powstaja od jakis 4 lat, co rok nowy.

Formalnie na terenie aszramu znajduje się rowiez nalezacy do panstwa palacyk mysliwski krola Akbara (ojca tego krola od Taj Mahal), ktory jest w zlym stanie ale widac ze to ta sama architektura, a konstrukcja jak na 500 lat jest w swietnym stanie. Dalej znajduje sie zespół mauzoleów, zaś zaraz naprzeciwko piekny letni palac, majacy na dachu piec pawilonow z ktorych roztacza sie cudowy widok. Wszytkie zabytki sa powoli remontowane przez miejscowych. Okolica ta, nie reklamowana zupelnie i np w Agrze nieznana przez organizatorow wyjazdow, jak widac popularna byla wsrod krolow od 500 lat... Jest naprawde piekna, po przeciwnej stronie doliny w pasmie zwieczonym szczytem z klasztorem hindustycznym zbocze usiane jest wielkimi glazami w typie troche naszej jury, a troche australii.


Bylo o jadalni ale prawdziwy szok to jedzenie! Tylko lakto-wegetarianskie, zero jaj czy ryb, i to dla dzieci w wieku od 6 lat! Wiekszosc przychodzi tu niedozywiona, wiekszosc jest okolo roku, niektore jednak nawet i 6 lat (jesli zostaly osierocone). Wszyscy sa oczywiscie drobni z budowy, ale pelni energii i nie widac nigdzie agresji ani nawet gniewu. Nie wyglada tez zeby ktos tu chorowal, nikt nie ma nawet pryszczy. Czy wyobrazacie sobie w Polsce schronisko dla dzieci z dieta lakto-wege?

Mialo byc o jedzeniu... Jest po prostu przepyszne, rozne warzywa i sosy na dosyc ostro i korzennie, ryz , placki. Slodkie i zsiadle mleko, kefiry z mleka od okolicznych zwierzat (kozie, krowie, twierdza ze tez bizonie!?). Wszystkie produkty z okolicznych upraw, u nas by to bylo nawet nie organiczne a biodynamiczne pozywienie, najdrozsze, najwyzsza mozliwa jakosc, a nawet nikt tu o tym nie mysli. Dla mnie jako goscia, ktory w prawdzie cos dla dzieci chce zrobic, ale jednak po prostu sie wprosil, wszytko za darmowo... Mysle ze za kazdy z moich posilkow w powiedzmy w Warszawie placiloby sie z 50-100 zl, birac pod uwage jakosc produktow, forme, smak... Je sie do woli ilosciowo. Na posilki, porannna herbata o 8, sniadanie o 9, lunch o 13, popoludniowa herbata o 17, kolacja o 21, skladaja sie od 1 do 6 dan, kazde z kilu warzyw i wielu dodatkow. Dzien w pewien sposob jest wlasciwie zorganizowany posilkami, sa one okazja do rozmowy, potem chwili odpoczynku. Mysle ze lacznie zajmuja do dwu goddzin dziennie, i sa to przyjmne godziny. Co ciekawe jedzenie uklada sie wg swojego wyczucia ilosciowo i smakowo na metalowej tacy, ktora po jedzeniu myje kazdy sam, co powoduje ze nie ma koniecznosci zeby robic dyzury do tej nudnej czynnoci, a myje sie dokladnie bo zawsze dostaje sie losowo tace...

Po sniadaniu część dzieci idzie na 10 do szkoly, czesc bedzie miala zajecia tutaj, bo zbyt długo nie były odzwyczajone od nauki w trybie szkolnym i przygotowuja sie do niej poprzez specjalnie dla nich przygotowywywane zajęcia, miedzy innymi bede z nimi robil filmy i pokazywal im obrobke zdjec w Picassie.

Jest tu troche jak na koloniach, troche jak w sierocincu, troche jak w aszramie (klasztorze, ustroniu).

Nie ma tu na terenie dziewczynek, ani w obsludze kobiet, o dziwo nie ma takiej atmosfery lekko wojskowej jaka w Polsce moglaby taka sytuacja wytworzyc, nie ma tu ani zachowan ani sytuacji konkurencyjnych. Jest spokoj i zabawa. Jednak czasem na terenie przebywaja, nawet dlugo kobiety, np wolontariuszka z Niemiec studiujaca lokalna kulture i uczaca chlopcow angielskiego. Rowniez pracownia komputerowa jest odwiedzana przez miejscowe dziec, takze dziewczynki, ktore jak mowi kierujący tutaj projektami lokalnymi"te dziewczynki znaja tylko slowo komputer". Elektrycznosc daje generator raczej wieczorami, wiec i tak sie nie da wlaczyc kompow, sa one tez raczej stare i enegozerne. Myslimy czy nie aplikowac do akcji darmowych laptowa (OLPC w Google). Brakuje tez bardzo nauczyciela informatyki, jeden z miasteczka przyjezdza raz w tygodniu...


Ustalilismy wstepnie z kierownikiem aszramu ze pewne dzialania moga wymagac ustalen o charakterze prawnym, administracyjnym, a nawet politycznym. Potencjalna atrakcyjnosc okolicy (zabytki, trekking w gorach, wspinaczka, oryginalna kultura), moga przyciagnac nawet zbyt duzo turystow, przy odowiedniej promocji. Aszram zas ma obecnie zazwyczaj okolo 20 wolnych miejsc noclegowych w niezlym standardzie (wielkie sale pod kopulami, po 10 lozek, dziedziniec, sanitariaty). Dla pewnego typu turystow to potencjalnie cudowne miejsce na nawet tydzien czy dwa relaksu w atmosferze wsi w Rajasthanie. Dla niektorych jest tu zapewne nudno, Sanodż mowi ze przewija sie tutaj średio okolo 5 wolonatriuszy w miesiacu. Niektorzy sa pol roku, jak ta Niemka, ale niektorzy uciekaja po 2 dniach, pewne wola miejsca gdzie czuja sie bardziej wyeksponowani jako podrozujacy po Indiach, tu jest skromnie i spokojnie. Jedzie sie tu 3 godziny z Jaipur i jakies 4, 5 z Delhi, co jak na Indie nie jest zbyt dużym wyzwaniem. Mi by sie nie chcialo przyjechac, przespac i wyjechac, widzac takie piekne gory do wejscia na nie, czy zabytki, czy mozliwosc pracy lub zabawy z dziecmi, czy pomocy przy budowie, dekorowaniu budynkow. To jednak moje rozrywki.

Obecnie w aszramie jest 80 dzieci, 5 nauczycieli, ze dwie osoby zarzadzajce, rodzia mieszkajaca obok zajmuje sie kuchnia (przy pomocy dzieci z aszramu). Potencjalnie mogloby by przebywać tu do 200 chłopców, wieksze mozliwosci i potrzeby jednak zwiazane sa z dzialaniami dla lokalnej spolecznosci, której część jest namadami i nie posyła dzieci do szkoły, co powiela mechanizm utrzymujący ich w ubóstwie.

Lokalizacja aszramu a takiej okolicy wynika po czesci z mozliwosci oraganizacyjnych, niskich kosztow utrzymania, jak i zdrowego klimatu. Dzieci pochodza w wiekszosci z wiosek w polnocnych Indiach, ale wiele z nich mieszkalo i pracowalo przez kilka lat w wielkich miastach. Kiedy przypominam sobie sceny jakie widzialem na zupelnie zwyczajnych, nie turystycznych ulicach, rowniez dzieci zaczepiajace o pieniadze turystow, to żal ze nie wszytkie moga zyc jak te tutaj. Dzieci pracujacych przymusowo w Indiach jest 40 milionow. Dodam jednak ze warunkow i atmosfery, nie mowiac o klimacie, mogloby pozazdroscic tym z aszramu rowniez wiele dzieci z Polski. Tu dzieci ogladaja telewizje raz w tygodniu, rano czyta im sie najwazniejsze informacje z prasy, komentujac i dyskutujac o ich znaczeniu.

Wieczorem dzieci uczy sie medytacji, maja takze joge w ciagu dnia, oraz przynajmniej raz w tygodniu imprezę z tańcami, śpiewami, występami, karaoke, szczególnie jeśli są wtedy goście - wolontariusze.


Wlasnie skonczylem pierwszy warsztat filmowy z dzieciakami. Wynik sa zaskakujace, najbardziej popularna tematyka to patriotyczna oraz związana z walka z niesprawiedliwoscia spoleczna. Moze dlatego ze w Polsce pracowalem raczej ze starsza mlodzieza, a moze jednak nasza sytuacja i media sa inne, ale takie fascynacje praktycznie nie pojawiały sie w rozmowach. Mysle ze zrobimy tu cos w rodzaju polaczenia filmu wojennego i filmu o superbohaterach.


Strona Bal Ashram - http://www.bba.org.in/balashram
Album zdjęć z pobytu w Bal Ashram -
http://picasaweb.google.pl/wojciech.olchowski/BalAshram
Montaż filmowy ze zdjęć zrobionych w Bal Ashram -
http://www.youtube.com/watch?v=FTfphwjxW0o

Film "Fun Movie" zrealizowany z chłopcami w Bal Ashram -
http://www.youtube.com/watch?v=rbpFw1B-dvM

niedziela, 30 maja 2010

Zapowiedź warsztatu w Biurze Karier UMCS

Polska, Lublin, Radio Centrum - "Kariera Cafe" - wywiad o warsztacie
niedziela, 30 maj, 13:00 – 13:30



Jak pojechać na wolontariat w krajach rozwijających się?

Chcesz zdobyć informacje na temat organizacji i pobytu na wolontariacie zagranicznym? Zapraszamy na warsztat prowadzony przez Wojciecha Ochowskiego, który opowie o swoich doświadczeniach z wolontariatem w Indiach i Wenezueli.

Warsztat będzie miał formę dyskusji z wykorzystaniem pokazów filmowych, fotograficznych i materiałów zebranych w trakcie podróży. Porozmawiamy o najlepszych sposobach pomocy (również nowych, jak e-wolontariat), będzie również okazja do skonsultowania własnych pomysłów wolontariackich.


Tematyka warsztatu:

* przygotowanie zawodowe i finansowe w Polsce,
* nawiązywanie kontaktów, propozycje i rekomendacje,
* zasady pobytu i pracy,
* dalsze działania po powrocie do kraju.

Dla kogo?
Propozycja skierowana jest do osób, które biorą pod uwagę wyjazdy wolontariackie – jako sposób na zdobycie doświadczenia zawodowego czy tzw. gap year.

Prowadzenie:
Wojciech Olchowski - zawodowo - wolontariusz w organizacjach zagranicznych, dyrektor artystyczny działu reklamy Szkoł Gloker, specjalista mediów społecznościowych, konsultant naukowy UCZNiKO, wykładowca UMCS; z wykształcenia - absolwent pedagogicznych studiów doktoranckich, magister pedagogiki medialnej, animator kultury, instruktor
fotografii/filmu, psychoterapeuta NLP, plastyk wystawiennik, aktor mim.

Termin: 02/06/2010 r., godzina: od 12.00 do 15.00

Czas trwania: 3 godziny
Miejsce: Sala szkoleniowa (sala nr 4) Biura Karier UMCS ul. Sowińskiego 12, 20-040 Lublin

Zapisy:
• Osobiście w siedzibie Biura: ul. Sowińskiego 12/5, 20-040 Lublin
• Drogą mailową: kariera@umcs.lublin.pl ( Proszę podać imię i nazwisko, kierunek i rok studiów, numer telefonu,e-mail) w temacie maila proszę wpisać: Warsztat-Wolontariat)
• Telefonicznie: 081 537-50-69, 537-50-70


Zapraszamy!



http://www.kariera.umcs.lublin.pl/TFPage.html?kat=58&doc=9616

wtorek, 18 maja 2010

Waterboys "Trumpets"

Waterboys

"Trumpets"

Your love feels
Like trumpets sound
I said your love feels
Like trumpets sound
Your life is like a mountain
Yes, your life is like a mountain
And your heart is like a church
With wide open doors
And to be with you
Is to find myself in the best of dreams
Your love feels like trumpets

Your love feels
Like high summer
Your love feels
Like high, high, summer
Your life is like an ocean
Yes, your life is like an ocean
I want to dive in naked
Lose myself in your depths
I want to be with you
To find myself in the best of dreams
Your love feels like trumpets

Please don’t wake me
No don’t shake me
I want to be with you
When being with you is the same
The same as being you
Your love feels like trumpets

poniedziałek, 10 maja 2010

Oddział Zamknięty - Twój każdy krok

Oddział Zamknięty

Twój każdy krok

Ktoś nieistotny staje,
ma zabłocone usta,
terroryzuje zgraję,
mieć powinien wszędzie lustra.
Jak epileptyk stary
trzęsie się i bluzga,
bo inny go nie słucha,
nie u wszystkich woda w mózgach.

Twój każdy krok
wymierzony,
wyuczony,
wystraszony,
przeczulony.
Twój każdy krok.

Oczyma dziko łypiesz,
na ucho mówisz szeptem.
Choć to nie w twoim typie,
ten typ był kiedyś, przedtem.
Czujesz w sobie ogień,
siłę masz z azbestu.
Myślom mówisz - z bogiem
tak się boisz testu.

ref.
Twój każdy krok...


Ktoś nieistotny wstaje,
ma zabłocone usta.
Terroryzuje zgraję,
mieć powinien wszędzie lustra.

ref.
Twój każdy krok...

środa, 21 kwietnia 2010

Najbliższe wystawy i akcje plastyczne

Podróż w ogóle, zaś szczególnie do Indii, była dla człowieka Zachodu zawsze wyprawą tyleż do dalekiego kraju, co w głąb tajemnicy i samego siebie. Podróż to zmiana perspektywy, nie tylko przestrzennej, ale głównie mentalnej. Tyle w niej człowieka spotka, tyle się otrzyma, ile się otworzy i da z siebie.


Anna Bucholc i Bartłomiej Kujda w 2008 roku odwiedzili północną część subkontynentu oraz Nepal.


film opowiadający o podróży z 2008 roku -
http://video.google.com/videoplay?docid=7633147377592028483&ei=m5WLS_PXAZGM2ALSupGJCw&q=indie+i+nepal#


W 2009 roku, wraz z Wojciechem Olchowskim, objechali południe Indii, zaś on sam spędził również czas w Rajasthanie i dotarł do Sikkim. Podczas tej podróży zaangażowali się także w pracę społeczną w odwiedzanych miejscach:




"Gloker na ulicy - Malowanie mandali - Wir" - akcja plastyczna
Data:
23 kwietnia 2010
Termin:
16:00 - 18:00
Lokalizacja:
Polska, Szczecin, Jagielońska 44


"Gloker w podróży - Indie i Nepal" - wernisaż wystawy
Data:
23 kwietnia 2010
Termin:
18:00 - 20:00
Lokalizacja:
Polska, Szczecin, Jagielońska 44


wywiad w programie "Akademik"
Data:
24 kwietnia 2010
Termin:
14:00 - 15:00
Lokalizacja:
Polska, Poznań, Radio Afera


"Gloker na ulicy - Rysowanie mapy Indii" - akcja plastyczna
Data:
24 kwietnia 2010
Termin:
16:00 - 18:00
Lokalizacja:
Polska, Poznań, Półwiejska


"Gloker w podróży - Wolontariat w Indiach" - wernisaż wystawy
Data:
24 kwietnia 2010
Termin:
18:00 - 20:00
Lokalizacja:
Polska, Poznań, Półwiejska 26/8

czwartek, 18 marca 2010

Krajczy Olchowski ;)

"W młodocianym wieku osierocony przez rodziców, wzięty byłem przez opiekuna całej mojej puścizny, krajczego-Panie świeć nad jego duszą! - Olchowskiego ze szkół, gdziem się tyle że wałkonił i po wagarach chodził. Na dworze jego, w Sieprawicach, młodość strawiłem. Siostrę moją, matkę tego oto młodzieńca, wychowała nieboszczka krajczym. Pan Olchowski, jako sam człek ongi rycerski, bo z królem Janem bywał, widząc we mnie ochotę do szabli, udzielił mi błogosławieństwa w imieniu rodziców, a na znak i zakład posłuszeństwa antiquo moce kazał rozciągnąć na kobiercu i własną swą senatorską ręką wyliczył mi pięćdziesiąt batogów. Zaraz też sto obrączkowych wsypał do trzosika, dał dwu pocztowych, dwa konie wierzchowe jak diabły, ryngraf na piersi, i sam odwiózł do chorągwi pancernej, co się wówczas uwijała koło Miechowa."

"Popioły" Stefan Żeromski

piątek, 26 lutego 2010

Wyspiański, S. (1906). Wesoły jestem, wesoły

Wesoły jestem, wesoły

Stanisław Wyspiański

Wesoły jestem, wesoły
i śmieję się do łez;
choć jesień już na poły,
kwitnący czuję bez.

Wesoły jestem, jary,
choć idą czasy burz;
widzę z otuchą wiary
kwitnących ogród róż.

Wesoły jestem, świeży — —
— cóż to? na marach trup?
To cało tylko leży,
lecz duch, jak ognia słup.

Wesoły jestem, młody,
już zbywam zbytnich piór,
już idę w krąg swobody,
już słyszę gwiezdny chór.

Już słyszę, biją dzwony
wysoko w niebios strop —
trup dawno pogrzebiony —
duch niesie pełny snop.

Ach, któryż jestem żywy,
czy ten, co leci wzwyż —
czy ten, co zmarł szczęśliwy,
ściskając w dłoni krzyż — ?

Czy ten, co skrzydeł loty
przez żywot miał związane —
czy ten, co ciska groty
o krzemień gwiazd krzesane — ?

Czy ten, co legł przykryty
kirami i całunem —
czy ten, co mija szczyty
i drogę tnie piorunem — ?

Czy ten, co legnie zmożon
przed świątyń własnym progiem —
czy ten, co niezatrwożon
na Sąd ma stanąć z Bogiem — ?

O, chcą ode mnie, chcą,
by hart był zawsze w sile,
by wciąż ich wzruszał łzą,
podniosłą łzą na chwilę.

By hart był w dźwięku słów,
by jęk był pełen siły,
by dreszczem wstrząsnął znów
i żywych, i mogiły.

Lecz nie spostrzegli snadź,
żem dość już chyba gadał,
by siłę Chóru znać,
by Chór mi odpowiadał.

Więc dzisiaj muszę rzec
tym, co w mym Chórze żyli,
niech wiersze rzucą w piec,
bo oni się — — gapili.

sierpień 1906