NOWY / NEW BLOG - http://olchowski.info

środa, 24 października 2007

Trylogia kosmiczna - Fragmenty.

Boruń, K., Trepka A.

(1953-1987).

Trylogia kosmiczna - Fragmenty.

tom 1 - Zagubiona przyszłość - CM-2 czyli almeralitowy satelita Celestia wyruszyła w końcu XX wieku z Układu Słonecznego w kierunku Alfa Centauri. Od wielu pokoleń (jest rok 2407) w beznadziejnej podróży unosi na swych pokładach około pięciu tysięcy ludzi. Niewielkie społeczeństwo jest silnie podzielone na kasty niewolników, robotników, techników, naukowców, rządzących. Wybucha konflikt, zakończony szczęśliwie dzięki interwencji ludzi z innego statku kosmicznego - Astrobolidu. Dzięki temu uda się powrócić na Ziemię.



tom 2 - Proxima - Wyprawa Ziemian na Astrobolidzie wystartowała w 2404 roku i po 131 latach podróży (częściowo w hibernacji), dotarła do układu Proxima Centauri. Badając pełną żywych istot Temę, zamrożone miasta Urpy czy gazowe olbrzymy przeżywają wiele przygód i odkrywają ślady zaawansowanej cywilizacji technicznej. Wykorzystując jej zdobycze ruszają w dalszą podróż do Alfa Centauri.

"Przodkowie Urpian byli zwierzętami zamieszkującymi zbocza górskie, gęsto porosłe karłatowatymi drzewami zbliżonymi zewnętrznie do kosodrzewiny. Zwierzęta te żywiły się owocami oraz polowały na drobne zwierzątka buszujące wśród gęstwiny. Te niskopienne drzewa zabezpieczały Praurpian przed atakami dużych drapieżników, gdyż urpiańska „kosówka" była zbyt gęsta, aby mogły się w niej swobodnie poruszać większe istoty. Waga ciała zwierzo-urpian była nieduża, a kończyny ich miały wybitne zdolności chwytne. Prawdopodobnie były to pierwotnie zwierzęta leśne, zbliżone niektórymi cechami do małpiatek. Przeniosły się one w tereny górskie, wykorzystując zdolność skakania po gałęziach do poruszania się po owej kosówce. Nie załamywała się pod nimi, gdyż rozkładały ciężar ciała na kilka gałęzi. Były bardzo zwinne i ruchliwe. Łączyły się w stada, co dawało im w tych warunkach znaczną przewagę nad innymi zwierzętami. Jeśli nawet jakiś groźny drapieżnik zapędził się w ich teren, mógł paść ofiarą zwierzourpiań, zaplątawszy się w gęstwinie. W zdobywaniu pokarmu zasadniczą rolę odgrywały, wobec słabości szczęk, kończyny chwytne. Spośród czterech kończyn i długiego ogona funkcję tę najlepiej spełniały kończyny znajdujące się blisko głowy. Stopniowo, w miarę mijania tysiącleci, zwierzourpianie coraz częściej posługują się tymi kończynami przy zdobywaniu pożywienia, a więc i w czasie polowania w gęstwinie. Funkcję utrzymywania się na powierzchni kosówki przejmują dwie kończyny dolne oraz ogon, który nabiera coraz więcej cech kończyny chwytne j. Wreszcie ogon ten, zaopatrzony przy końcu w wyrostki kostne, wykształcił się tak dalece, że z powodzeniem spełniał rolę trzeciej nogi. Doprowadziło to do podziału funkcji kończyn na dolne, utrzymujące ciało, oraz swobodne kończyny górne, przysposobione teraz do spełniania bardziej złożonych funkcji.

— Można więc przyjąć, że w tym okresie Praurpianie przybierają postawę wyprostowaną? — wtrącił Igor.

— Powiedzmy, wpółwyprostowaną — zastrzegł Allan. — Przecież polując na małe zwierzątka wśród kosówki, sięgali łapami w dół. Stąd warunki sprzyjające wydłużeniu się kończyn górnych. W tym okresie zjawiają się prawdopodobnie pierwsze narzędzia w postaci, powiedzmy, patyków, które służą niejako do dalszego przedłużenia rąk. Praurpianie poczynają się orientować, że patyki te mogą być użyteczne w walce z osaczonym drapieżnikiem, zwłaszcza gdy bierze w niej udział wielu osobników. Tymczasem warunki klimatyczne na Urpie zaczynają się stopniowo pogarszać. W górach powstają lodowce. Chronienie się w grotach już nie wystarcza. Trzeba się cofać w dół, coraz dalej i dalej, ku dolinom. Ale w dolinach nie ma kosówki. Są za to drapieżniki polujące po stepach i lasach. Praurpianie potrafią już jednak polować w gromadzie. Ułatwia im to postawa wyprostowana oraz doskonalone stopniowo narzędzia ataku i obrony. W stepie nie porzucają już postawy pionowej, z wielką prędkością poruszają się po ziemi na trzech dolnych kończynach. W tym czasie zwiększa się też gwałtownie objętość mózgoczaszki. Ale klimat staje się coraz bardziej surowy. Praurpianie, których liczba stale rośnie, szukają schronienia nie tylko w grotach, lecz również w norach wygrzebywanych w ziemi wspólnymi siłami za pomocą prostych narzędzi. Jednocześnie udoskonalił się i rozszerzył system sygnałów porozumiewawczych, przekształcając w to, co nazywamy mową artykułowaną.

— Czy można mówić o artykułowanych dźwiękach? — zdziwiła się Rita.

— Nie powiedziałem bynajmniej, że myślę tu o dźwiękach — sprostował żywo Altan. — Sprawa systemu porozumiewania się u Urpian, jak i wielu innych zwierząt urpiańskich, nie jest jeszcze dostatecznie zbadana. Przypuszczalnie dźwięki, jakie one wydają, są zjawiskiem ubocznym, a główną rolę odgrywają tu fale elektromagnetyczne. Ale niewątpliwie -mowa Urpian istnieje — bez tego nie mogliby stać się istotami rozumnymi. Mimo poważnych różnic w przebiegu ewolucji ludzi i Urpian, podstawowe prawa przeobrażania się zwierzęcia w istotę rozumną działały tu podobnie. (...)

Urpianie, ich dzieła, ich cywilizacja i kultura, cała historia ich rozwoju społecznego — są nam tak bardzo bliskie, tak bardzo w ogólnym zarysie podobne do cywilizacji i historii rozwoju społeczności ludzkich dlatego, że również warunki bio-genezy i powstania psychozoów były w naszych układach zbliżone, a prawa rozwoju materii aż po wysoko zorganizowane socjocenozy są podobne dla całego wszechświata. Oczywiście nonsensem byłoby doszukiwanie się identycznego przebiegu procesów rozwoju środków produkcji i przemian stosunków wytwórczych, jak również naiwnością byłoby sądzić, że rozwój ekonomiczny na Ziemi i Urpie dokonywał się w identycznych warunkach. Niewątpliwie jednak zwierzęce instynkty zdobywania pożywienia, utrzymania gatunku czy też stadnego współdziałania w warunkach rozwiniętej technicznie i intelektualnie społeczności ulegały podobnej transformacji jak u ludzi. Tak samo przemiany w psychice Urpian, zmiana ich stosunku do świata żywego, ich dążeń i celów działania nie przebiegały automatycznie wraz z rozwojem techniki i zmianą warunków życia. Co prawda gwałtowne wstrząsy społeczne i śmiertelne zagrożenie ekologiczne bardzo przyspieszyły zmiany w strukturze społeczeństw urpiańskich, które przez analogię można by nazwać systemowo-ustrojowymi, ale mamy podstawy podejrzewać, że pragnienie gromadzenia i obrony zagarniętych dóbr, uwiecznienia zdobytej Władzy, narzucania własnej woli współplemieńcom i kształtowania obrazu świata na swą modłę utrzymywało się bardzo długo, gdyż może być zastąpione tylko równie skutecznymi czynnikami pobudzania aktywności jednostkowej i zbiorowej. Nie znaczy to, że dowiadując się coraz więcej o historii Urpian, coraz mniej jest kwestii wątpliwych, spornych czy wręcz zaskakujących. Zwłaszcza okres poprzedzający bezpośrednio wyludnienie się miast podziemnych zdają się cechować jakieś zupełnie dla nas niezrozumiałe przemiany w sposobie życia i organizacji społeczeństwa urpiańskiego. Nie jestem jeszcze w stanie określić bliżej, na czym w istocie te zmiany polegają, a zwłaszcza, jaka może być ich treść społeczna. Nie będę więc rozwijał szerzej tego tematu, ograniczając się tylko do stwierdzenia, że prawdopodobnie chodzi tu o dalszy postęp, raczej w sferze intelektualnej niż materialnej, który zdaniem Jaro jest konsekwencją opanowania jakiejś nowej techniki informatycznej. Proszę więc traktować to, co powiedziałem, wyłącznie jako przypomnienie, że w istocie jeszcze bardzo mało wiemy o Urpianach. Nie chciałbym bowiem, aby po moim sprawozdaniu ktoś odniósł fałszywe wrażenie, że wszystko, co najważniejsze, zostało wyjaśnione i niewiele brakuje, abyśmy historię cywilizacji urpiańskiej znali tak dobrze jak, powiedzmy, Sumeru. (...)

— Dalej... — powtórzył archeolog w zamyśleniu. — Im dalej biegł czas, im bardziej poszerzała się wiedza i potęga techniki Urpian, tym silniejsza stawała się ich tęsknota za słońcem. W sztuce urpiańskiej w miarę postępu wieków ujawnia się coraz potężniej pragnienie budowy szczęśliwego świata, gdzie świeci promienna gwiazda — matka życia, gdzie cała przyroda raduje każdą myślącą istotę. Rodzi się nieprzeparta tęsknota za innym światem niż jakże ciasny teraz świat Proximy. Urpianie zdają sobie sprawę, że Tema nie może zapewnić im pełnych warunków rozwoju. I wówczas coraz częściej w sztuce Urpian pojawia się motyw dwóch gorejących słońc Tolimana...

Szu umilkł. Wszyscy wpatrywali się w jego twarz.

— Urpianie opuścili swą rodzinną planetę 1450 lat temu! Wyszli z lodowych więzień, aby na jednej z planet Tolimana zbudować nowe życie. Pamiętacie, jak dziwiło nas, że spośród jedenastu miast podziemnych, które zwiedziliśmy dotąd, Urpianie opuścili wszystkie w tym samym czasie. To nie był kataklizm... To był zwycięski EXODUS istot, które w pełni zasłużyły na miano władców przyrody!"

Boruń K., Trepka A., (1987). Proxima. Warszawa: Iskry.


tom 3 - Kosmiczni bracia - Wyprawa Ziemian nawiązuje niełatwy kontakt z obcą cywilizacją - Urpianami. Są to trzynożne, wielkogłowe istoty posiadające zmysł komunikacji radiowej.

"Miasto Urpian to ogromny labirynt, a raczej gigantyczny ul. To tysiące komórek połączonych ze sobą tylko drogą powietrzną i przede wszystkim falami elektromagnetycznymi. Urpianie chodzą na swych trzech nogach tylko wewnątrz pomieszczeń mieszkalnych czy ogrodów, i to w bardzo ograniczonym zakresie. Chyba traktują ten sposób ruchu raczej jak ćwiczenie fizyczne niż konieczność.

— Korzystają z jakichś środków komunikacyjnych? — spytał Jaro.

— W zasadzie tak. W obrębie miasta przenoszą ich z miejsca na miejsce pewnego rodzaju pola magnetyczne czy antygrawitacyjne, które Lu nazywa „ciągami". Jeśli chodzi o loty na większe odległości czy podróże międzyplanetarne, niewiele mogę powiedzieć. Widziałam, co prawda, Urpian unoszonych przez coś w rodzaju obłoku pyłowego, a także przezroczyste latające „szpule" i stożki, ale w dziedzinie komunikacji nic należy szukać analogii z naszą cywilizacją. Urpianie niezmiernie rzadko opuszczają swe siedziby. Można powiedzieć, że niemal całe życie przebywają w swych domach i ogrodach. Najczęściej w dwu-, rzadko w trójosobowych grupach. Nie brak zresztą i samotników. Spotykają się ze sobą telewizyjnie, kierują automatami z własnych mieszkań. Właściwie większą część dnia, jeśli w ogóle to określenie ma sens, przebywają w niewielkich, zamkniętych pomieszczeniach, nie poruszając się prawie wcale. Urpianin taki wygląda zupełnie jak średniowieczny mnich pogrążony w modlitewnej kontemplacji.

— A próbowałaś porozumieć się z nimi?

— To jest właściwie... niemożliwe. Oni nie czynili najmniejszych wysiłków w tym kierunku. Czułam tylko, że stale mnie obserwują. Mowy ludzkiej nie słyszą, gdyż nie mają zmysłu słuchu. Co prawda pewne fakty wskazują, że mogą transponować artykułowane dźwięki, wydawane przez człowieka, na swój język sygnałów radiowych. Nie wiem jednak, w jakim stopniu potrafią nas zrozumieć. Właściwie nigdy nie otrzymałam od nich żadnej odpowiedzi. Choćby w postaci symboli czy znaków. Dopiero gdy Lu zaczął mówić i stał się mądrzejszy, mogłam za jego pośrednictwem rozmawiać z nimi. Jeśli w ogóle można to nazwać rozmową — przekazywanie pewnych próśb czy pytań, na które otrzymujemy odpowiedzi prawie zupełnie niezrozumiałe. (...)

— W jaki sposób oni się rozmnażają? Czy dużo mają dzieci?

— Trudno odpowiedzieć, czy dużo mają dzieci. Oni sami swych dzieci nie rodzą. Nie wiem, w jaki sposób rozmnażali się kiedyś, przed wiekami, ale teraz nie spostrzegłam w budynkach mieszkalnych żadnego młodego osobnika żyjącego w towarzystwie starszych. Za to w jednym punkcie miasta istnieje wielki, złożony z setek kondygnacji gmach, w którym ogromna większość osobników wydaje się niedojrzała fizycznie. Widziałam ten gmach, niestety tylko dwa razy i to krótko.

— Przypuszczasz, że rozwój embrionalny i proces wychowania odbywa się u nich zbiorowo w jakimś scentralizowanym ośrodku hodowlanym?

— Bardzo możliwe. Może nawet zautomatyzowanym.

— Więc nie ma u nich rodziny, miłości? — wtrąciła Ast z ogromnym zdziwieniem.

— Nie wiem. Wiele ich obyczajów znam tylko z powierzchownych, przypadkowych spostrzeżeń. Są to, zdaje się, istoty dwupłciowe, nie zróżnicowane.

— Hermafrodyci?

— Chyba tak. Łączą się jednak w pary. Właśnie takie pary Lu nazywa „partnerami radości".

— Mówiłaś, że bardzo rzadko opuszczają swoje domy. Skąd to wiesz?

— Ściany domów są przezroczyste.

— Więc nie ma u nich żadnego życia społecznego? Żadnych zebrań, spotkań, narad?

— Owszem. Spotykają się czasami, ale przeważnie współdziałają ze sobą za pomocą radiotelewizji. Oczywiście ich telewizję trudno porównać z naszą. Raczej mam tu na myśli funkcję, jaką spełnia. Najczęściej jednak tkwią samotnie w małych i pustych pokoikach.

— Co oni właściwie tam robią? Może śpią?

— Chyba nie. Nie widziałam nigdy Urpian śpiących. Ale w tych pokoikach spędzają ponad osiemdziesiąt procent życia. Wątpię, by istoty rozumne, wysoko cywilizowane marnowały na sen tyle czasu. (...)

— Kilka lat temu, jeśli mierzyć czas intensywnością odbierania wrażeń, Lu stał się wobec mnie zimny i szorstki. Coraz trudniej było mi go zrozumieć. Mówiąc do mnie połykał prawie całe fragmenty zdań. Widocznie wypowiadał je elektromagnetycznie. Na moje prośby, aby częściej przychodził do naszego pokoju i okazywał mi więcej serdeczności, odpowiadał, że ja zachowuję się jak Ro i że muszę się zmienić, jeśli chcę zrozumieć swego syna. Gdy mówił o Urpianach, wyczuwałam w jego głosie po-dziw i oddanie. Pewnego razu powiedział mi, że Urpianie postanowili zmienić moją psychikę. Dał mi przy tym do zrozumienia, że jest to jego inicjatywa i powinnam traktować ją jako dowód przywiązania do mnie. Potem kazał mi iść za sobą.

— I poszłaś? - zapytał Rene. — Nie bałaś się?

— Bałam się bardzo, ale... chciałam być razem z Lu. Wprowadził mnie do niedużego, zamkniętego pomieszczenia przypominającego owe kabiny, w których Urpianie tkwią całymi dniami. Pomieszczenie to wypełnił wkrótce mleczny opar. Możliwe zresztą, że oparu wcale nie było, tylko mój mózg odbierał fałszywe informacje. Tak czy inaczej wszystko wokół rozmazało się i znikło. Czułam tylko, że czaszki mojej dotykają jakieś zimne, twarde ostrza. Całe ciało ogarnął paraliż.

Usłyszałam głos Lu: — Niech się mama nie boi. Niech mama tylko myśli o tym, co widzi. — W tej samej chwili mgła pierzchła i ujrzałam przed sobą otwartą, pustynną przestrzeń. Ale trwało to krótko. Przestrzeń wypełniły wielkie, przezroczyste bloki jakichś budowli, potem miejsce ich zajęli Urpianie, to znów czteropalczaste ręce. Ukazywały się, znikały jakieś rysunki, schematy, wykresy, potem napisy w ludzkim języku Zetha.

Jednocześnie przez mózg mój przebiegały myśli zupełnie niezależne od woli w sposób uporczywy, natrętny. Niektórym napisom, obrazom i myślom towarzyszył jakby wstrząs elektryczny przebiegający przez ciało. Było to nieprzyjemne, męczące uczucie. Mimo to powoli oswajałam się z tym wszystkim. Zaczynałam stopniowo rozumieć, kojarzyć

obrazy z pojęciami ludzkimi i impulsami. Ale to trwało krótko. Szybko ogarniało mnie zmęczenie, w głowie czułam coraz większy chaos.

Nie rozumiałam, czego ode mnie chciano. W końcu ogarnęła mnie senność i nie wiedząc kiedy, zasnęłam. Co mi się śniło — nie pamiętam. Obudziłam się w swym pokoju z silnym bólem głowy. Myśli biegły z trudem i odczuwałam nieustannie jakiś ogromny niepokój. Moje dotychczasowe życie pamiętałam jak przez mgłę. Za to wryło się świetnie w moją pamięć wszystko, co przeżyłam, widziałam, odczuwałam w owej kryształowej kabinie. Więcej — zaczynałam rozumieć i kojarzyć te pojęcia i obrazy, których dotąd nie pojmowałam. Powoli ból głowy ustępował. Gdy już poczułam się dobrze, zjawił się Lu i znowu zaprowadził mnie do tej samej kabiny.

Wszystko powtórzyło się jak poprzednio, tylko myśli i obrazy były inne. Odtąd poddawano mnie tym eksperymentom stale, z niewielkimi przerwami. Życie moje zmieniło się w jakąś piekielną, nieustającą torturę. Stopniowo zdobywałam zdolność odbierania myśli Lu. Już nie zjawiał się osobiście, wiedziałam, że mnie wzywa, choć nie słyszałam jego głosu. To wyczuwanie myśli odbywa się zresztą bez mej woli, odruchowo, tak jakbym słyszała czyjś glos.

— Ciekawe, że odgadłaś myśli Allana, widząc go tylko za pośrednictwem urpiańskiej telewizji — zauważyła Kora.

— Bo to nie leży wyłącznie w mym mózgu. Ich automaty, analizując prądy czynnościowe przebiegające w waszych mózgach, potrafią je rozszyfrować i przekazać następnie mojemu mózgowi za pomocą jakiejś niezwykłej indukcji już w takiej formie, że mogę je zrozumieć. Trzeba by tu wyjaśnić właściwie wszystko...

— Czy czytałaś również myśli Urpian?

— Próbowałam, ale nigdy mi się to nie udawało. Gdy oni mówili do mnie impulsami elektromagnetycznymi — odczuwałam chaos w głowie. Czasami nawet ukazywały mi się jakieś obrazy przed oczami i rodziły skojarzenia nie wiadomo skąd powstające i ginące natychmiast. Chciałam koniecznie zrozumieć, co do mnie mówią, ale nie potrafiłam. Było to ogromnie męczące, chwilami nawet wywoływało fizyczny ból, przebiegający przez całe ciało. Umysł ogarniało zmęczenie, a jednocześnie coś podrywało go do działania, nie dając chwili wytchnienia. Tak chyba przed wiekami odczuwano torturę pozbawiania snu.

— Długo to trwało?

— Bardzo długo. Wydawało mi się, że upływają lata cale. Stopniowo obojętniałam na wszystko. Na dawne przeżycia, smutki i radości patrzyłam jak na jakieś odległe, obce mi sprawy. Śmieszne i bezsensowne wydawało mi się dawne przywiązanie do Lu. Widywałam go zresztą coraz rzadziej. Zjawiał się najczęściej, gdy już byłam wyczerpana eksperymentami.

Nie widziałam jednak w jego oczach współczucia, raczej zdziwienie, może nawet pogardę. Właściwie było mi to obojętne. Prosiłam go tylko, aby uwolnił mnie od tej męki. Błagałam, przeklinałam... Do czego można doprowadzić człowieka!

— Czy spostrzegłaś jakieś zmiany w swym umyśle? — pytała Kora.

— W pewnych okresach czułam, że istotnie mój mózg się rozwija. To znaczy łatwiej rozumiałam to, co mówił do mnie Lu. Ostatnio zaczęłam nawet rozumieć trochę Urpian.

— Czy to wszystko przebiegało w jakimś stanie somnambulicznym?

— Chyba niezupełnie. Często przypominało jakby czytanie trudnych, zawiłych dzieł. Najczęściej wkuwanie, wbijanie sobie w pamięć metodami psychologicznymi wzorów, wykresów, definicji... Ogromna masa materiału, z którego wyławiałam tylko pewne pojęcia i myśli, przesączając je niejako przez filtr wyobraźni. Najlepiej utrwalały się w mej pamięci obrazy wzrokowe. Ale to wszystko nie było zbyt trwałe. Pojęcia plątały się, ginęły w pamięci, zlewały ze sobą. Powstawały przy tym nieprzyjemne halucynacje.

— Czy w ogóle jesteś pewna, że wzbogacili twoją wiedzę?

— To nie takie proste. Kiedy znajduję się w tym kryształowym pomieszczeniu, zdaje mi się, że wiem więcej niż kiedyś. Zresztą to trudno określić. Tak jakbym zdobywała zdolność zaglądania do jakichś szufladek, w których znajduje się już gotowa wiedza. Jak gdyby coś się nagle przypominało, a nawet zrozumiało samemu jakiś zawiły pozornie dowód matematyczny. W tej chwili jednak nie jestem w stanie określić tego, czy wiem wiele czy mało. Pytajcie! Przekonać się można tylko w praktyce.

— W jaki sposób działa telewizja urpiańska? Jak oni widzą, co się dzieje we wnętrzu naszego statku?

— To zespół stosunkowo prosty układów sześcioskośnych... spolaryzowanyfch... Przy wtórnym nałożeniu zmodulowanego... występuje tu więc zjawisko parabolicznego, a także... Przede wszystkim rezonansu... bez trudu wychwytywanego przez układ koincydencyjny i... pyłów autosterowanych.

Zoe mówiła szybko, jakby powtarzała dobrze wyuczoną lekcję. Co kilka słów urywała zdanie, rzucała w różnych odstępach jedno, drugie słowo, znów milkła na chwilę, kończąc oderwanymi, pojedynczymi określeniami.

— Niewiele z tego można zrozumieć — westchnął Jaro. — Dlaczego ciągle przerywasz, połykasz całe słowa czy fragmenty zdań.

— To są określenia, dla których nie ma odpowiednika w ludzkiej mowie.

— Możesz je jednak wytłumaczyć przez omówienie!

— Tak, ale to niezmiernie zawiła i trudna sprawa, gdyż, niestety, większość nowych pojęć kojarzy mi się w głowie z pojęciami używanymi przez Urpian. 'Wiele z nich przyswoiłam sobie zupełnie mechanicznie, bez głębszego zrozumienia treści. Przynajmniej tak to w tej chwili odczuwam. (...)

— Więc jednak okazuje się, że wiele skorzystałaś od Urpian? — stwierdził z uznaniem Dean. Przez twarz Zoe przebiegł jakby cień.

— Niestety, jednocześnie umysł mój jakby się wyjaławiał w czasie tego procesu. Człowiek staje się jakby maszyną, automatem, zatraca wszelkie uczucia ludzkie. Pożądałam tylko nowych wrażeń, a gdy było ich zbyt wiele — pragnęłam spokoju. Reszta mnie nie obchodziła.

— A jednak wróciłaś do nas — powiedział ze wzruszeniem Rene.

— Widocznie coś jeszcze we mnie pozostało, bo gdy zjawił się Astrobolid, doznałam jakby wstrząsu. Ogarnęło mnie uczucie, którego jeszcze dotąd nie potrafię zrozumieć. Ni to ciekawość, ni to tęsknota za matką, ojcem, przyjaciółmi... Chyba tkwiły we mnie mocno resztki przywiązania do starego życia. Bo ja tam, w tym mieście Urpian, nigdy nie byłam szczęśliwa. Nawet jeśli nie odczuwałam żadnego cierpienia. Potem w ogóle przestałam wierzyć, że mogę się czuć szczęśliwa.

— Próbowałaś zerwać z tym dziwnym życiem?

— Nie wiem, czy to ma jakiś sens. Pomyślałam po prostu: — Lu, czy mam do nich wrócić? — A on mi odpowiedział myślami: — Idź do nich. Tak będzie dla ciebie lepiej. I dla mnie, i dla nich. — Dlatego tu jestem.

— Ile twój Lu miał wówczas lat? — zapytała Ingrid. — Chciałam zapytać, czy to było wówczas jeszcze dziecko — poprawiła się czując, że pierwsze pytanie nie miało sensu.

— Dziecko? Nie. Jego dzieciństwo było bardzo krótkie. Czy ja wiem? Kiedyś prosiłam, błagałam ich, rzucałam się przed nimi na kolana prosząc, aby oddali Lu radość dzieciństwa. Teraz mi wszystko jedno. Tu nie można stosować pojęć ziemskich. (...)

— Jak długo żyje Urpianin? — odezwał się Dean po raz pierwszy od naszego przybycia do kryształowej wieży.

— Odchodzi, gdy straci wartość dla społeczeństwa. A więc Lu mówił prawdę!

— To znaczy? — Dean pytał dalej. — Jak długo trwa życie przeciętnego Urpianina?

— Półtora wielkiego okrążenia, czyli około .stu siedemnastu waszych lat. W tym czasie przeżywa on więcej niż wy przez pięć tysięcy lat ziemskich. Nie chodzi o to, że życie jest ograniczone. Można tempo procesów fizjologicznych zwalniać. Można przyspieszać — zaczynał znów mówić krótkimi fragmentami zdań. — Wydłużyć do tysiąca wielkich okrążeń. Proste. Ale zwolnione tempo utrudnia działanie: wiele wydarzeń. Nie można uchwycić. Zbyt dużo w porównaniu ze zdolnością percepcji. Mniejsze bezpieczeństwo. Zwiększenie tempa: taka sama liczba wrażeń. Wydarzenia wolniej płyną. Doskonalsza analiza. Większe bezpieczeństwo.

— A więc każdy Urpianin może dowolnie regulować tempo swego życia?

— Nie może. Dublomózg. Pamięć Wieczysta — jedno tempo. Urpianin patrzył w twarz Deana.

— Chcesz zobaczyć Pamięć Wieczystą? — rozległ się znów melodyjny głos.

— Chcę!

Urpianin powiódł po nas wzrokiem, jak gdyby czytał w naszych oczach.

— I wy też chcecie, choć się boicie. Ale na to trzeba zrównać tempo.

— Jeśli... — podjął Andrzej.

— Żadne eksperymenty. Żaden nacisk wbrew woli! — uprzedził Urpianin. — Zgadzacie się?

Nim ktokolwiek z nas zdążył odpowiedzieć, wnętrze sali wypełniła gęsta mgła. Mgła ta wystąpiła ze ścian i otoczyła nas nieprzeniknioną zasłoną. Poczułam ostry ból w głowie. Trwało to jednak krótką chwilę. Ból ustał, mgła opadła i ujrzałam, że znajduję się pod przezroczystą kopułą kryształowego „domu".

Salka była nieduża, niemal zupełnie pusta. Tylko pod ścianami spostrzegłam dziwacznie powyginane sprzęty czy maszyny z jakiegoś różowawego tworzywa.

Naraz tuż przede mną ukazały się dwie postacie Urpian. Szły wolno, splecione długimi ramionami, kołysząc się płynnie na nogach. Zdawały się mnie nie dostrzegać.

— Co oni robią? — zastanowiłam się i zaraz usłyszałam melodyjny głos.

— Doznają przyjemności obcowania ze sobą. Cecha prymitywna, zanikająca. To nieważne. Patrz dalej.

Nie trzeba było mi o tym przypominać. Nie mogłam oderwać wzroku od tych dwóch istot, które podeszły w tym czasie do ściany i rozdzieliły się, rozchodząc na dwie strony. Każda z nich przeszła przez niewielki otwór w ścianie do ciasnej ,,kabiny", opisywanej już nam parokrotnie przez Zoe. Przez sufit i ściany salki biegła gęsta sieć rurek czy innych przewodów połączonych czarnymi kulami. Po chwili przewody te poczęły migotać różnokolorowymi światełkami. Urpianie stali nieruchomo — mogło wydawać się, że śpią.

— Co oni robią? — zapytałam niewidzialnego przewodnika.

— Połączyli się z dublomózgami.

— Z dublomózgami?

— Dublomózg objął prowadzenie! Zwiększenie pojemności pamięci! Wzmożenie percepcji. Wysoka sprawność kojarzenia. Wielokanałowe ciągi logiczne. Autosterowanie całego zespołu na podstawie myśli wytycznej.

Niewiele rozumiałam z tych objaśnień. Konwernomy Urpiańskie dobierały słowa z trudnością, gdyż korzystały widocznie ze zbyt małego materiału obserwacyjnego.

Naraz usłyszałam zwrot, na który czekałam od początku owej „audycji", i czułam, że serce bije mi gwałtowniej.

— Dublomózg łączy się z Pamięcią Wieczystą!

Ujrzałam przed sobą długie, świecące węże przewodów, potem przysłoniły je kryształowe bloki wieży, by za chwilę przeobrazić się w szeregi kul, stożków i wielościanów oplecionych zawiłymi spiralami. Wszystko to zdawało się żyć, mimo bezruchu i niezmienności geometrycznego kształtu. Wielotysięczne roje światełek wędrujących skomplikowanymi drogami przewodów zapalały się i gasły, to znów rozbiegały, tworząc fantastyczną feerię świateł.

— Każdy impuls... Poprzez analizatory... Ta synteza bodźców przebiega jednocześnie... Krótkotrwałe związki... w poszczególnych ośrodkach układu... gdzie utrwala się... Jakby jeden wielki zbiornik...

Wpadły mi w uszy całe zdania, ale tylko ich strzępy docierały do mej świadomości. Zaczęłam uważniej wsłuchiwać się w te słowa.

— ...faktów i podstawowych elementów wszystkich koncepcji naukowych. Tu zawarte jest niemal wszystko to, co stworzył umysł urpiański od blisko czterdziestu pięciu wielkich okrążeń. Ale pojemność tej pamięci, choć ogromna, jest ograniczona. Jesteśmy bliscy wyczerpania jej rezerw. Dlatego powstaje nowy, niewymiernie jeszcze potężniejszy sztuczny umysł. W miarę rozwoju sieci rozprzestrzenia swe centra na całą powierzchnię planety.

Znów otoczyła mnie mgła. Gdy się przerzedziła, ujrzałam przed sobą rozległą pustynną równinę z barwnymi stożkami „piasku" na tle niskich, prostopadłościennych bloków.

— Błyskająca! — zawołałam odruchowo.

— Tu powstaje centralny ośrodek myśli! Będzie kierował naszymi mózgami z nieosiągalną dotąd dokładnością. Będzie przewidywał przyszłość na kilka wielkich okrążeń naprzód.

— Prognozować na setki lat naprzód?

— Na zasadach prawdopodobieństwa. Operuje całym materiałem zebranym przez wszystkich Urpian, przez wszystkie nasze przyrządy! Dysponuje całą wiedzą o naszym świecie i doznaniach każdego Urpianina, a także kontroluje jego mózg. W ten sposób będzie mógł nie tylko niezmiernie dokładnie, z wielkim prawdopodobieństwem przewidywać przyszłość całego układu społeczeństwa, ale także, chociaż w nieco mniejszym stopniu, pojedynczych osobników.

— Ale do czego to doprowadzi? Jeśli wszyscy będziecie wiedzieli, co was czeka w przyszłości?

— Osiągnięta zostanie najpełniejsza harmonia między działaniem a myśleniem. Wybór najsłuszniejszej drogi rozwoju będzie tu osiągany z ogromną precyzją.

— A nowe odkrycia? Co z nimi zrobicie?

— Będą nieustannie korygować przewidywania, dostosowywać strukturę rozwoju cywilizacji do obiektywnych możliwości, a więc zapewniać mu najkorzystniejsze warunki.

— A więc nie będziecie znali swojej przyszłości?

— Będziemy ją znali w tym stopniu, na jaki pozwoli nam wiedza zawarta w Pamięci Wieczystej. Wy również znacie swą przyszłość, tylko stopień prawdopodobieństwa jest tu znikomy.

— Czy jednak przewodnictwo dublomózgów i Pamięci Wieczystej nie oddaje was niejako w niewolę tych maszyn?

— Dublomózg, a tym bardziej Pamięć Wieczysta, nie jest samodzielnie myślącą i doskonalącą się sztuczną istotą, lecz układem sieciowym, zbudowanym dla dokonywania ściśle określonych, wyznaczonych przez nas zadań. Jest narzędziem rozszerzającym zakres działania i potęgującym sprawność naszych mózgów. W sieci dublomózgów nie ma miejsca na te procesy, które określacie jako świadomość. Teoretycznie dublomózgi mogą swą pracę wykonywać nie sprzęgając się bezpośrednio z mózgiem naturalnym. Mogą one w sposób autonomiczny odbierać i wysyłać informacje, a więc przekazywać wyniki analiz, zadawać pytania, rejestrować odpowiedzi, odbierać dyrektywy.

— A więc takie dublomózgi spełniają podobną rolę jak nasze komputery krystaliczne?

— Podobną, lecz w sposób znacznie doskonalszy. Wasze mózgi krystaliczne są w obsłudze bardzo kłopotliwe i mało sprawne. Praca powolna, rozwlekła, wielostopniowa. Sprzężenie dublomózgu bezpośrednio z siecią neuronową naturalnego mózgu podnosi w wielkim stopniu sprawność jednego i drugiego. Pośrednictwo dublomózgu umożliwia ponadto włączenie się w obwody Pamięci Wieczystej, a więc dysponowanie całą wiedzą naszego świata.

— A czy jeszcze nie potraficie tworzyć sieci obdarzonych samodzielnym życiem i świadomością?

— Potrafimy, ale nie widzimy potrzeby. Jakiż byłby cel społeczny takich tworów? Co innego mido. Samodzielne istnienie. Samodzielność, samoorganizacja programowa, percepcja selektywna, pamięć plazmowa, zdolność samodzielnego rozwiązywania problemu, ale zarazem podporządkowanie naszej woli. Decydują instrukcje.

— Myślące narzędzia?

— Więcej. Nasze przedłużone zmysły, ramiona i mózgi. (...)

Rozmowa z Ziemianami poszerzyła znacznie naszą wiedzę o osobliwościach ich mentalności jednostkowej i społecznej. Wniknięcie jednak głębiej w mechanizm ludzkiego myślenia i zaskakujących reakcji emocjonalnych wymaga dalszych obserwacji, doświadczeń i analiz.

Wnikliwego zbadania wymagają także następujące motywy upartego odrzucania naszej pomocy. Zdaniem Ziemian:

1. Odgórne programowe sterowanie mózgami ludzkimi za pośrednictwem dublo-mózgów nie jest korzystne społecznie, gdyż działa uniformizująco i ogranicza możliwości samodoskonalenia się osobniczego, które warunkuje postęp cywilizacyjny i kulturalny społeczności Ziemian. — Do ich umysłów nie przemawia argument, że różnorodność dróg myślenia prowadzącego do jednego celu i inicjatywę twórczą można programowo stymulować. Twierdzą, że ich historyczne doświadczenie prowadzi do przeciwnych wniosków. Trzeba sprawdzić, czy tak było rzeczywiście.

2. Obecna struktura zapewnia korzystne warunki samodoskonalenia się i rozwoju ludzkości jako organizmu społecznego i nie ma potrzeby jej zmieniać. Różni się ona krańcowo od struktury społeczności Zjednoczonej Rozumem, ale to nie dowodzi jej niższości czy niedojrzałości. Ziemianie twierdzą, że zcentralizowane systemy programowego sterowania działały u nich długo i ustąpiły w sposób naturalny miejsca systemowi automatycznej regulacji i wzajemnego sterowania autonomicznych układów tworzących organizm społeczny, bardziej wiążącemu człowieka z przyrodą i ułatwiającemu rozwój jego sił twórczych. — Jeśli to, co mówią Ziemianie, zgodne jest z prawdą, należy ze szczególną uwagą zbadać tę strukturę, której trwałość nie wydawała się dotąd możliwa.

3. Ziemianie nie mogą dopuścić do zaniku lub znacznego ograniczenia swych popędów i emocji, gdyż rozum bez nich staje się martwym przetwornikiem informacji. Przejęcie funkcji generatora wzmocnień i pobudzeń przez dublomózg, uważają za odczlo-wieczenie istoty ludzkiej. — Konieczne jest ustalenie, które z biologicznych czynników

aktywizujących umysł osobnika są rzeczywiście niezbędne i nie do zastąpienia przez programowe działanie dublomózgu. Wyniki badań mogą mieć ważne znaczenie nie tylko w realizacji programu udoskonalenia gatunku ludzkiego, ale być może także w rozwiązywaniu naszych problemów z doremi 25.

4. Przyspieszanie procesów neurofizjologicznych i metabolicznych organizmu ludzkiego zubaża intelekt, gdyż ogranicza więź człowieka i społeczności z przyrodą .i zdolność doznań estetycznych stąd wynikających. Jest to typowo atawistyczne podejście do zagadnienia. Argument, że naturalną drogą rozwoju jest uwolnienie się od tych atawizmów, zupełnie nie dociera do ich świadomości.

5. Udoskonalanie gatunku z pomocą inżynierii genetycznej i doprowadzenie do zaniku gorszych gatunkowo odmian pozostaje w sprzeczności z zasadami etycznymi, obowiązującymi w społeczeństwie ludzkim. Jest to typowo ziemskie postawienie sprawy na głowie. Przecież w toku doskonalenia gatunku zmienia i doskonali się również moralność, której nowe, bardziej użyteczne społecznie kanony zastępują stare, zdezaktualizowane. Jak dotąd w tej sprawie brak wspólnego języka.

6. Spostrzeżenia powyższe nie negują wartości gatunku zamieszkującego Układ Słoneczny jako materiału genetycznego do siredosi. Mimo bowiem stwierdzanych zahamowań rozwojowych są to istoty inteligentne, dociekliwe, zdolne do myślenia koncepcyjnego, a ich geny łatwe do rekombinacji programowej. Moja poprzednia ocena ich reakcji w czasie pobytu na Błyskającej wymaga znacznego skorygowania. Trafność niektórych pytań — przykładowo: tempo wzrostu wiedzy i rzeczywisty cel budowy drugiej Pamięci Wieczystej — może świadczyć, że nie doceniamy potencjalnych możliwości myślenia intuicyjnego"

Po zażegnaniu nieporozumień wynikających z diametralnych różnic psychofizycznych między przedstawicielami odmiennych kultur ludzie wracają do Układu Słonecznego. Towarzyszy im Urpianin A-Cis.


Tymczasem Ziemię ogarnia inwazja krzemoorganicznych Silikoków. Walka z nimi jest niezwykle trudna, wymaga nawet odparowywania znacznych połaci terenu za pomocą bomb wodorowych. Ludzie ponoszą klęskę za klęską i przygotowują się do całkowitej migracji na Wenus i Marsa. Od ostatecznej zagłady ratuje ich urpiańska technologia przekazana z poświęceniem życia przez A-Cisa.

"A-Cis sześćdziesięciokrotnie przyspieszył przebieg reakcji zachodzących w jego organizmie. W ten sposób minuta dla niego wzrosła do godziny. W ciągu tej krytycznej minuty postanowił stworzyć ośrodek dyspozycyjny. Jeśli nie zdąży — przepadło wszystko.

W błyskawicznym tempie uruchomił za pomocą jedynego mido niezliczone agregaty precyzyjnych urządzeń, mających w sumie sprostać rozlicznym obowiązkom dyspozytora i koordynatora pracy wielkiego mózgu. Z napięciem ważył w myślach sens podjęcia walki z silikokami już teraz, z wykorzystaniem środków ataku naprędce skonstruowanych przez mido, aby przeciwdziałać groźbie wybuchu wulkanicznego, który rozsadziłby cały teren. Był pewien, że w ciągu minuty z pewnością to nie nastąpi. W tej sytuacji nie wolno było rozpraszać sił i środków. Skupienie ich na uruchomieniu Pamięci Wieczystej stanowiło rękojmię zwycięstwa.

Upływały sekundy, które dla A-Cisa były minutami. Pracował w napięciu, choć przychodziło mu to coraz trudniej. Odczuwał dojmujący ból mięśni. Tkanki jego ciała dotkliwie przeżerało wewnętrzne gorąco.

Wokół niego, już na obszarze głównych urządzeń supermózgu, zaczęły przenikać na zewnątrz przez szczeliny gazy wulkaniczne, rozpraszające się w niezmiernie rozrzedzonej atmosferze księżycowej.

A-Cis wiedział, że mógłby się jeszcze uratować. Medycyna urpiańska leczyła zgorzel silikokową. Ale wiedział też, że nie może teraz przerwać tego, co robi i wrócić na Astrobolid.

A-Cis tworzył, cierpiał i myślał jednocześnie. Tempo odbudowy zniszczonych urządzeń ośrodka dyspozycyjno-kierowniczego Pamięci Wieczystej, precyzja i sumienność w montowaniu agregatów ani trochę nie ucierpiały na tym, że A-Cis medytował również nad zagadnieniami tylko jakąś bardzo ogólną, filozoficzną więzią związanymi z obecną sytuacją.

Patrzył wstecz na swoje życie; trzeźwo i bez żadnych poetyckich upiększeń, tak trzeźwo, jak mógł to uczynić tylko Urpianin. Zdawał sobie sprawę, że żył czterokrotnie dłużej, aniżeli to było udziałem ludzi. W tym czasie dokonał nieporównanie większej pracy myślowej niż najgenialniejszy człowiek. Posługiwał się dublomózgiem, miał jakże często dostęp do Pamięci Wieczystej z zawartą w niej całą mądrością urpiańska.

Z tego, co zdołał podpatrzyć, przetrawić i nauczycie od ludzi w ciągu trwającej dwadzieścia pięć lat podróży na Ziemię, nie wywnioskował bynajmniej, aby doznania każdego ludzkiego życia zamykały się uboższą sumą wrażeń. Wrażenia te, daleko bardziej urozmaicone, na razie wydawały mu się mniej cenne od urpiańskich — zwłaszcza dlatego, że były ludzkie, a przez to samo obce, dalekie, niepojęte.

Jednak ta obcość ludzi, zwłaszcza gdy przybył do Układu Ziemi, z dnia na dzień rozpływała się jakoś, stawała się mniej istotna, a chyba nawet coraz mniej rzeczywista. Nie wyrażało się to niestety, bo nie mogło, w konkretnym, dogłębnym zrozumieniu przez A-Cisa ludzkiej psychiki. Zdawał sobie z tego sprawę i jakże często odczuwał żal, że bogaty krąg emocjonalnych wrażeń, połączony z ludzkim i tylko ludzkim widzeniem życia i świata, wszystko to, co składało się na nierozerwalny kształt kultury i intelektu, pozostanie dla niego na zawsze niezrozumiałe.

Świadomość tego pojawiła się w mózgu A-Cisa już w pierwszej fazie zetknięcia z Ziemianami. Ludzi zakochanych, ludzi marzących o wielkich odkryciach, ludzi aż do bólu tęskniących za swą kosmiczną ojczyzną oddaloną o lata świetlne, ludzi do szaleństwa roz

miłowanych w wolności i każdej chwili gotowych bronić jej za cenę życia obserwował chłodno, jak obiekty eksperymentalne. Ale coś z tego osobliwego świata, obcego, niezrozumiałego, a przecież bardzo bogatego sączyło się weń powoli, nieustannie, jak woda drążąca kamień. Zaczął chwilami odczuwać jakiś skryty, niejasny niepokój, którego w jego duszy, poddanej wyłącznie dyscyplinie rozumu, nie byłoby zdolne zrodzić żadne zjawisko z urpiańskiego świata. Reakcje ludzi, ich opór w poddawaniu się urpiańskim doświadczeniom, pogłębiały ten niepokój.

W dużej mierze przyczyniał się do tego Lu. Będąc zaprogramowanym konglomeratem cech ludzkich i urpiańskich, mający stanowić ważkie ogniwo nie tylko porozumienia, lecz i zrozumienia ludzi przez Urpian, samym sobą wystawiał dobre świadectwo kulturze Ziemian. Ale czy słuszne było tworzenie istoty tak rozdanej wewnętrznie, z tak ogromnym trudem odnajdującej swe miejsce wśród współbraci? I czy w obecnej, jakże trudnej sytuacji sprostać on może zadaniom tworzenia pomostów między-Urpianami i ludźmi? A on — A-Cis — poza udostępnieniem wiedzy zawartej w nowej Pamięci Wieczystej, nie będzie przecież już w stanie mu pomóc...

Gdy przełączał teraz i rozmieszczał coraz to nowe pola sił, gdy tworzył plany struktur obronnych realizowane w zawrotnym tempie przez mido, do jego świadomości, ważącej trzeźwo, po urpiańsku, powody swego postępowania, nieodparcie przenikała niepokojąca myśl, że celowi, któremu oddaje życie, przypisał większą wagę niż dyrektywom Rady Ustalającej Przyszłość.

Czy miał prawo rozporządzać swoim życiem, które nie tylko było własnością zespolonej społeczności, ale w wyznaczonej mu misji nabierało wartości niewymiernej? Nie dbał już o to, jak Centrum Myśli Przewodniej oceni jego decyzję — może uznana zostanie za zdradę społeczności, a nie tylko przekroczenie uprawnień? Jeśli odczuwał niepokój, to tylko dlatego, że dla niego samego, kierującego się przecież wdrożoną od wielu pokoleń logiczną precyzją myślenia, to, co zrobił, nie było w pełni zrozumiałe.

Dlaczego tak postąpił? Nie czuł ani miłości do ludzi, ani też poczuwał się do odpowiedzialności za los ludzkiej planety, która miała być i była chyba tylko przedmiotem bacznych, beznamiętnych studiów. A jednak przez te lata pobytu w statku Ziemian coś musiało się w nim zmieniać, rozstrajając nieznacznie ową komputerową precyzję działania jego umysłu. Mógł nawet w przybliżeniu określić przyczynę tego stanu. Obcując z ludźmi dopuścił do przeniknięcia w jego psychikę jakiejś odrobiny emocjonalnego widzenia świata, a więc zaszczepienia w sobie okruchu ludzkiej natury. Pociągało to za sobą bliżej co prawda nie sprecyzowane, niemniej realne poczucie braterstwa z ludźmi, a może tylko pragnienie, aby stało się ono faktem.

Było w tej chęci braterstwa ziarno zazdrości i ziarno podziwu — coś zgoła obcego psychice Urpian. Syn obcej kultury planetarnej, mającej szacunek wyłącznie dla rozumu, zespolenia świadomości i sprawności techniczno-organizacyjnej zazdrościł ludziom tego, co przecież do niedawna uznawał za szkodliwe społecznie — owej różnorodności, a nawet niepowtarzalności fizycznej i psychicznej każdej jednostki, tego zaskakującego, nieobliczalnego zachowania się grup społecznych, reagujących jak gdyby spontanicznie, a jednak jakże często wcale nie błędnie, owej zadziwiającej możliwości współistnienia i godzenia rozumu z instynktem, intuicji z trzeźwą kalkulacją, niecierpliwości i wytrwałości, heroicznej odwagi z umiłowaniem życia.

Czuł instynktownie — co w ogóle dla Urpian powinno być czymś absurdalnym i patologicznym — że jego obowiązkiem i przeznaczeniem jest uratować tę cywilizację i jej siedlisko — Ziemię — w jej takim właśnie, naturalnym kształcie"

Boruń K., Trepka A., (1987). Kosmiczni bracia. Warszawa: Iskry.

30 komentarzy:

  1. Justyna Sołowiej
    Bardzo ciekawe i fantastyczne opowiadanie...
    Pierwsze wersy przypominają mi przebieg ewolucji ludzkiej - rozwój kończyn, posługiwanie się narzędziami, postęp cywilizacyjny, rozwój mózgoczaszki, komunikacja międzyosobowa, "epoka lodowcowa" podczas której kosmici zmuszeni byli zmieniać miejsce zamieszkania.
    W moim odczuciu, opowiadanie to jest swoistą metaforą, w której mowa o zagrożeniu ludzkości. Postęp cywilizacyjny i technologiczny pozbawia nas bezpośrednich kontaktów i więzi międzyosobowych, tak jak w opowiadaniu - komunikacja poprzez fale radioaktywne, pola elektromagnetyczne, itp., oraz prowadzi do zaniku umiejętności porozumiewania się między sobą. Co prawda taki postęp ułatwia nam funkcjonowanie, dzięki niemu mamy możliwość poznawania np. obcych cywilizacji, kultur, ale mimo wszystko posuwa się to coraz dalej na coraz szerszą skalę, a przez to, w pewnym stopniu, ludzkość sama przyczynia się do samozagłady...

    OdpowiedzUsuń
  2. Czy nie jest tak, że rozwój cywilizacyjny, jaki obserwujemy i w którym uczestniczymy-biernie lub czynnie-sprawia, że zatracamy umiejętność bezpośredniego kumunikowania się między sobą, porozumiewania się, wyrażania emocji?

    OdpowiedzUsuń
  3. Brak porozumienia między dwoma światami.Tak pokrótce można scharakteryzować to opowiadanie. Świadczyć może o tym cytat:" To jest właściwie... niemożliwe. Oni nie czynili najmniejszych wysiłków w tym kierunku. Czułam tylko, że stale mnie obserwują."
    Człowiek, który zbytnio ingeruje w świat, który go otacza niszczy nie tylko to , co na zewnątrz, ale przede wszystkim samego siebie. Kiedy straci panowanie nad cywilizacją stanie się trybikiem w maszynie, będzie zachowywał sie mechanicznie, zgubi, jakże ważną, nić porozumienia z innymi towarzyszami "kosmicznej podróży".
    Sztuczność, brak uczuć, impulsy elektromagnetyczne- cechy charakerystyczne Urpian z opowiadania. Oby tylko nasza cywilizacja nie stała się taka...

    OdpowiedzUsuń
  4. Czytając to opowiadanie poczułam w sobie dziwne emocje...pustkę, osamotnienie, wyobcowanie.. cala ta historia Urpian, ich sposób życia, porozumiewania się jest bardzo niepokojacy. Na pewno wiele osób czytając powyższy fragment opowiadania zaczęło zastanawiać się, czy za milion lat, jeśli nasza planeta nie ulegnie destrukcji, życie ludzi nie przemieni się w życie Urpian. Ciągły pościg za technologia, nowe odkrycia, praca nocami.. czy to wszystko nie doprowadzi nas do życia pozbawionego kontaktów miedzy ludzkich, lecz czysto skomputeryzowanego? Pamiętajmy o tym po co żyjemy, nauka to nie klucz do szczęścia, nie zatracajmy w sobie emocji…

    OdpowiedzUsuń
  5. Świat opisany w opowiadaniu- heroiczną walką o przetrwanie... Katastrofalna w skutkach wizja, gdzie człowiek jest własnością społeczeństwa, na szczęście- fantastyczna!
    Ale czy do takiego "ideału" nie zmierza nasza rzeczywistość??
    Może małymi kroczkami, ale jednak...
    W pogoni za zdobyczami techniki stajemy się zagubieni, samotni i zupełnie bezradni. Zapominamy o tak ważnych wartościsch i uczuciach jak: miłość, przyjaźń. Trwa nieustanny "wyścig szcurow"- każdy pragnie być najlepszym (czasem za wszelką cenę). Gonitwa ta wzbudza tylko nienawiść, agresję, chęć "pobycia" się wroga. A takie zachowanie może sprzyjać rozwojowi cywilizacji opisanej w "Trylogii Kosmicznej".
    Nie dopuśćmy do tego!

    OdpowiedzUsuń
  6. A-Cis jako dysonans w urpiańskiej harmonii? W świetle urpiańskiej ideologii emocje to efekty błędów logicznych i niedoskonałego działania rozumu. "Zarażony" nimi Urpianin zaczyna odczuwać irracjonalne poczucie obowiązku i empatię względem obcych mu istot.

    OdpowiedzUsuń
  7. Jeszcze tylko kilka lat i to fantastyczne opowiadanie stanie się rzeczywiste. Ciągły postęp techniczny, rozwój komputeryzacji i nowe wynalzki techniczne sprawią, że ludzie będą przypominali bohaterów tego opowiadania, którym wystarczy do codziennego funkcjonowania małe pomieszczenie z podlączeniem do internetu w celu utrzymania kontaktu ze światem, a spotkania z innymi ludźmi i własna rodzina stanął sie czymś abstrakcyjnym.
    Może niektórzy pomyślą, że to nie możliwe, albo, że musi minąć wiele czasu. Ale czy na pewno? Czytając fragmenty tego opowiadania zamieszczone na stronie, pierwsze moje skojarzenie, jakie pojawiło sie podczas tej lektury to wizja "szkłanych domów" Cezarego Baryki obecna w "Przedwiośniu" S. Żeromskiego. Tam również wszystkie marzenia i wyobrażenia wydawały sie odległe, a tak naprawdę urzeczywistniły się szybciej niz mozna się było tego spodziewać. Podobnie i swiat pokazany w tym opowiadaniu może stac się rzeczywistym szybciej niż sie spodziewamy. Ale czy w takim innym, zmienionym, nowoczesnym świecie, bez miłości i obecności drugiego czlowieka żyłoby nam się dobrze? Moim zdaniem nie, ale być może Twoje jest inne...

    OdpowiedzUsuń
  8. Autorzy "Trylogii kosmicznej" wykreowali w tej fantastycznej powieści społeczeństwo Urpian, które moim zdaniem jest mroczną wizją "ludzi przyszłości".
    Są to istoty dla których najwyższym dobrem jest rozwój umysłu, ale umysłu ubezwłasnowolnionego, sterowanego przez komputer, myślącego według opracowanych schematów.
    Korzystają z postępu technologicznego, który poszerza ich możliwości, ale także w pewnym sensie ogranicza ich swobodę działania. Pozbawieni są uczuć , potrzeby bliskości, własnej tożsamości. Dzieci są hodowane, "projetkowane" za pomocą inżynierii genetycznej.
    Celem ich długiego życia jest samorealizacja, pojmowana jako praca umysłowa, zdobywanie wiedzy, gromadzenie jak największej ilości wrażeń, nowych doświadczeń, która nie daje im jednak szczęścia.
    Opowiadanie kończy się ukazując Urpianina, który żyjąc przez 25 lat z ludźmi, poznając ich, przejął odrobine ludzkiej natury. Decyduje się uratowć świat "Ludzi zakochanych, ludzi marzących o wielkich odkryciach, ludzi aż do bólu tęskniących za swą ojczyzną (...), ludzi do szaleństwa rozmiłowanych w wolności i w każdej chwili gotowych bronić jej za cenę życia" poświęcając swoje życie. Moim zdaniem przesłaniem "Trylogii kosmicznej" jest docenienie wartości człowieczeństwa, którego nie zatracajmy wraz z postępem technologicznym...

    OdpowiedzUsuń
  9. Kolejne opowiadanie ukazujące bujną wyobraźnię autora. Odczuwalny również nacisk na negatywne konsekwencje postępu technologii. Nic dziwnego bowiem obecnie mamy do czynienia z globalnym zmechanizowaniem ludzkiego życia. O ile prościej i wygodniej jest usiąść przed szklany ekran i zamówić co tylko chcemy żywność, ubrania, bilety, kursy itd. ... Kontakt z drugą osobą ograniczamy do rozmów przez telefon, internet. W swych działaniach doświadczamy procesu "zurpianizowania". Na szczęście człowiek jak to powiedział Arystoteles jest i pozostanie " animal sociale", a przy tym wyposażony w wachlarz emocji, którego zazdroszczą nam nie tylko niektórzy Urpianie.
    "Czucie i wiara silniej mówi do mnie niż mędrca szkiełko i oko" to nie tylko przewodnia myśl romantyków, idealnie pasuje do postawy A-Cisa po jego wewnętrznej przemianie.

    OdpowiedzUsuń
  10. Urpianie- stworzenia fascynujące i przerażające za razem...
    Te niezwykle rozwinięte umysłowo istoty w 117 lat przeżywają więcej niż ludzkość przez 5 tysięcy lat. Ich mózgi ewoluowały więc z niewyobrażalną dla nas siłą... Są doskonałością do której dążymy, światłością, której pragniemy.
    Ich sposób porozumiewania się za pomocą fal elektromagnetycznych, rozmawianie bez słów jest czymś niesamowitym. Gdy jesteśmy zakochani mamy wrażenie, że rozmawiamy z partnerem właśnie w taki sposób i wydaje nam się to piękne? Więc dlaczego rodzaj porozumiewania się Urpian nas przeraża? Ponieważ ten sposób komunikacji obnaża myśli, nie dopuszcza obłudy, którą wielu ludzi się karmi... Taki rodzaj kontaktu wyeliminowałby ludzkie zakłamanie, dwulicowość i nieszczerość, zbliżyłby nas do siebie, byłby niemal idealną formą kontaktu. Jednak czy Ziemianie są gotowi na tak ogromny akt szczerości…?
    Chyba jedyne co przeraża mnie w Urpianach to zanik uczuć i podstawowych instynktów jaki u nich nastąpił, na co dowodem jest zdanie: "przyjemność obcowania ze sobą jest dla nich cechą prymitywną, zanikającą." To smutne, że tak doskonałe umysłowo istoty pozbawione są tak ważnej dla nas Ludzi cechy. Ten brak powoduje zmechanizowanie Urpian, sprawia, że nie wiele różnią się od doskonale zaprogramowanych komputerów. Zastanówmy się, czy ludzkości grozi w przyszłości taka dehumanizacja? A jeśli tak, to czy możemy coś zrobić by jej zapobiec…?

    OdpowiedzUsuń
  11. Maciej Pietras: obawa odczłwieczenia jest tytułem tych zajęć a tekst i filmy mają nam uzmysłowić ta problematyke. Filmy przedstawiają między innymi następujący sposób odczłowieczenia; człowiek wymyśli "komputer" , "program" lub jakis inny twór króry będzie mógł zastępować ludzi przy np.: obliczaniu działań matematyczych, dokonywaniu odkryć naukowych itp. Wtedy jednostka ludzka nie będzie potrzebna w tak dużym stopniu znkiknie zapotrzebowanie na pracowników bo będą ich zastępowiać maszyny. Można wysnóć wizje masowych zwolnień z pracy wzrostu bezrobocia w śród robotników lub osób nie związanych z obsłógą lub serwisem danych maszyn, ale czy taka wizja może być rzeczywista?? Jasne że tak jeśli chodzi o zastępowanie ludzi robotami, maszynami lub innymi tworami o wyższej wydajności to mamy z tym doczynienia również w obecnych czasach wiec myśle że się do tego przyzwyczajimy

    OdpowiedzUsuń
  12. PRZEMIESCILEM POWYZSZY WPIS ZE WZGLEDU NA OGOLNIKOWOSC - BRAK WSKAZANIA NA FRAGMENT FILMOWY LUB PRZETLUMACZONY TEKST... PRZY OKAZJI PRZYPOMINAM O ORTOGRAFII I MERYTORYCZNYM POZIOMIE! WASZE KOMENTARZE BEDA SIE WYSZUKIWAC LATAMI W ZWIAZKU Z WASZYM NAZWISKIEM! INNYMI SLOWY ODPOWIEDZIALNOSC ZA SLOWO!

    OdpowiedzUsuń
  13. Podziw jaki żywię dla wyobraźni pisarzy fantsy, nie zmienia mojej niechęci do tego rodzaju literatury, jednak w kontekście zajęć z informatyki spojrzałam na nią nieco inaczej. Teksty pobudziły mnie do refleksji. Ten również. Do refleksji nad nami jako społeczeństwem, nad tym, dokąd zmierzamy, do czego dążymy. Ja ciągle naiwnie wierzę, że dla ludzi ważne są wartości takie jak: miłość, rodzina itd. I tak jest. Jeszcze tak jest. Postępująca technicyzacja życia coraz bardziej oddala nas od tradycyjnego modelu życia, od tradycyjnych wartości. Czy zatem nie należy traktować przedstawionej w tekście wizji jako zapowiedzi tego co stanie się ludzkością? zaburzona komunikacja międzyludzka, najwyższą wartością rozwój umysłu, emocje to pomyłka... Chciałabym, żeby tekst ten (jak również inne o tej samej tematyce) nie okazał się "samospełniającym się proroctwem", ale posłużył jako przstroga, bo czy chcemy takiego świata??

    OdpowiedzUsuń
  14. Kolejne opowiadanie science-fiction, które ma w sobie coś z rzeczywistości, skojarzyła mi się tutaj Japonia. Ostatnio czytałem artykuł, który trochę przypominał to opowiadanie, a dotyczył rzeczywistości w której przyszło żyć młodym Japończykom: coraz to nowe wymiary życia zinformatyzowane, związki wyłącznie w pracy, postępująca moda na singli poprzez dobieranie coraz to wygodniejszych usług dla jednostki, a co ciekawsze zanik współżycia seksualnego. Trochę przerażająca wizja, zastanawiające czy postęp w kierunku zmechanizowania, zinformatyzowania świata zawsze prowadzi za sobą wyalienowanie sie jednostek, czy jest indywidualna sprawa poszczególnej kultury.

    OdpowiedzUsuń
  15. Nie ukrywam, że ciężko było mi się wczuć w to opowiadanie. Urpianie to "jednostki" sztuczne, mechaniczne, bez uczuć i emocji. Mogłabym użyć tu bez wahania określenia "mutanty", bo jak inaczej nazwać istoty tak zmechanizowane, nie potrzebujące uczuć wyższych. W opowiadaniu padło określenie "myślące narzędzia", sądzę że to określenie jest równie trafne. O wszystkim, co dzieje się ich mózgach " decydują insrukcje"- moim zdaniem jest to straszne. Sama Zoe, stwierdziła że po zetknięciu się z Urpianami jej mózg wyjałowił się. Człowiek staje się jakby maszynką, automatem. Zatraca wszelkie ludzkie uczucia. Zoe zatęskniła do ludzkiego życia. Uważam, że człowiek jest tak "zaprogramowany" , by odczuwać emocje, kochać, tęsknić, cieszyć się. Urpianie nie odczuwali cierpienia, ale i nie zaznawali szczęścia i ich pustka emocjonalna przeraża mnie. Sądzę, że już w tych czasach możemy spotkać ludzi podobnych do Urpian , którzy są ograniczerni umyslowo, zagubieni. W świecie techniki, a wartości wyższe przestają ich dotyczyć. Na pewno nie jest to w takim stopniu, jak u opisanych stworzeń, ale świat nieuchronnie do tego dąży. Jednak ja wierzę w ludzką mądrość i wrażliwość i myślę, że daleko nam jeszcze do takiej emocjonalnej spuścizny .

    OdpowiedzUsuń
  16. ten powyższy komenatarz zamieściła Monika Hiszpańska (zapomniałam się podpisać) moj e-mail mhiszpanska4(tu małpa)wp.pl

    OdpowiedzUsuń
  17. Z zainterosowaniem przeczytałam opowiadanie, choć szczerze mówiąc, z początku wydawało mi się kolejną nudną opowieścią z rodzaju science-fiction. Pierwsza myśl, która przyszła mi do głowy brzmiała: jak można tak żyć bez uczuć, jaki jest sens takiego życia? Ale w sumie to skąd wiadomo, że takie życie jest gorsze, skoro nikt z nas nigdy nie miał możliwości go skosztować. Oczywiście, miłość, przyjażń, czułość, etc., to piękne stany, ale nieodłącznie wiążą się także z nienawiścią, rozczarowaniem, zazdrością... Może bezpieczniej byłoby być zaprogramowanym automatem, który nie musi płakać, cierpieć i doznawać życiowego bólu. Choć z drugiej strony, może czasem dobrze swoje wycierpieć, aby potem, kiedyś tam poznać i docenić smak uczuć wyżsych, tych lepszych... w myśl zasady Terencjusza: " człowiekiem jestem i nic co ludzkie nie jest mi obce"...

    Agnieszka.Bak.1988(malpa)gmail.com

    OdpowiedzUsuń
  18. Na wstępie chciałabym zaznaczyć, że tematyka science fiction jest mi niezmiernie odległa: książka, film czy też cokolwiek innego. Przyczyną mej niechęci jest to, że zazwyczaj przedstawia ona "mroczną" wizję przyszłego świata. Światem rządzą maszyny bez uczuć, których celem jest eliminacja ludzkości ewentualnie ludzie tracą uczucia i eliminują się wzajemnie, bądź też na naszą planetę napadają złowrodzy kosmici i ... chcą nas wyeliminować.
    W tego typu dziełach przyszłość jawi się jako ciągła walka o przetrwanie ludzkości, o zachowanie humanitarnych odczuć i działań. Nie potrafię zrozumieć dlaczego zachowania takie czy wogóle ludzkość miałaby za jakiś czas zginąć. Myślę, że twórcy sci-fi to wielcy pesymiści jednakże moje założenie może być mylne gdyż nigdy nie zagłebiałam się w wyżej wymienioną tematyką i zapewne istnieją wytwory tego gatunku o optymistycznej wizji (a jeżeli nie to może takowy stworzę ;) ).
    Co do "obawy odczłowieczenia" to zakładam, że mianem "odczłowieczenia" określa się zanik emocji, zanik takich zależności międzyludzkich jak miłość czy przyjaźń. Sądzę, że ludzie zawsze będą potrzebować drugiego człowieka. Przebywanie z innymi dodaje nam mnóstwo energii, więcej niż cokolwiek innego, zwłaszcza bycie z osobą nam bliską. Nie zgodzę się więc z założeniem, że z czasem więzi z innymi zanikną całkowicie. Owszem mogą ulec zmianom. Obecnie grono naszych znajomych powiększa się i jednocześnie zmniejsza się intensywność tych znajomości. Mam na myśli to, że rzadziej się spotykamy, kontkty są bardziej sporadyczne, nie z każdym znajomym odczuwamy jakąś więź. Jednakże przeważnie i tak mamy jedną czy kilka bliższych osób, które możemy nazwać przyjaciółmi i których potrzebujemy gdy jest nam źle.
    Miłość przez wielu ludzi jest uznawana za coś najważniejszego w życiu. Zapewne życie bez miłości byłoby prostsze. Niejedna osoba może powiedzieć, że miłość potrafi strasznie skomplikować życie. Ale nie uważam, żeby ludzie chcieli się jej kiedykolwiek pozbyć i że miałoby jej nie być.
    Nie da się nie zauważyć, że życie ludzkie zmienia się wraz z postępem technicznym ale nie zmieni sie do tego stopnia, że ludzie przypominaliby Urpian z opowiadania (oczywiście nie chodzi tu o wygląd ;) ), pod wzglądem ich emocjonalnej strony, czyli właściwie braku emocji. To prędzej Urpianie pod wpływem kontaktu z ludźmi zmieniliby się. Co obrazuje przykład A-Cis'a i końcowe słowa z opowiadania: "Syn obcej kultury planetarnej (...) zazdrościł ludziom tego, co przecież do niedawna uznawał za szkodliwe społecznie - owej różnorodności, a nawet niepowtarzalności fizycznej i psychicznej każdej jednostki..."
    Nie obawiam się więc przyszłości i dehumanizacji.

    wilczak.paulina*gmail.com

    OdpowiedzUsuń
  19. Brak emocji, uczuć, poczucia przynależności, odosobnienie, poddanie się technice vs. uczucie radości, miłości, smutku, złości, ciepło, chęć bycia razem, z ludźmi ??
    Urpianie vs. ludzie?
    Przyszłość jest dla nas - ludzi, i zależy od nas. Od tego, co z nią zrobimy i jak będziemy postępować zależy to, czy pozostaniemy sobą, czy zamienimy się w istoty podobne do Urpian.

    OdpowiedzUsuń
  20. Fragmenty tej kosmicznej trylogii czytało mi się bardzo ciężko, według mnie to jakaś zupełnie fantastyczna wizja. Ja wyobrażam sobie Urpian jako jakieś ufoludki z amerykańskiego filmu science-fiction. Dlatego śmieszy mnie porównywanie ich do ludzi. Ciekawym tematem wynikającym z opowiadania jest pytanie: czy ludzie w przyszłości zaczną żyć w odosobnieniu, na skutek rozwoju techniki informacyjnej? No cóż wydaje mi się, że niektórzy już tak żyją. I jeśli taki styl życia im odpowiada t ich sprawa. Jednak jestem przekonana że sprawa ta dotyczy jedynie poszczególnych i specyficznych jednostek. I nigdy nie stanie się tak, że postem cywilizacyjny pozbawi nas bezpośrednich kontaktów interpersonalnych.

    OdpowiedzUsuń
  21. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  22. Całkiem ciekawe opowiadanie.
    Czy tak będzie wyglądała nasza przyszłość? Tego nie wiemy ,niestety nie możemy tego przewidzieć jak Uprianie.
    Myślę, że cechy jakie posiadają Ci osobnicy
    np. prognozowanie przyszłości, brak potrzeby snu, czytanie myśli drugiej osoby itp. byłyby bardzo przydatne dla każdego z nas.
    Jednak jeżeli miałbym do wyboru : być takim jakim jestem , albo stać się Uprianinem , to wolałbym zostać sobą. Nie wyobrażam sobie życia bez uczuć , bez rodziny, przyjaciół , bez żadnych emocji.
    Smutne jest egzystowanie bez żadnego celu,a świadomość że jest się częścią systemu i twoje życie skończy się gdy stracisz wartość dla społeczeństwa- jest przerażająca!

    OdpowiedzUsuń
  23. Jeszcze tylko kilka lat i to fantastyczne opowiadanie stanie się rzeczywiste. Ciągły postęp techniczny, rozwój komputeryzacji i nowe wynalzki techniczne sprawią, że ludzie będą przypominali bohaterów tego opowiadania, którym wystarczy do codziennego funkcjonowania małe pomieszczenie z podlączeniem do internetu w celu utrzymania kontaktu ze światem, a spotkania z innymi ludźmi i własna rodzina stanął sie czymś abstrakcyjnym.
    Może niektórzy pomyślą, że to nie możliwe, albo, że musi minąć wiele czasu. Ale czy na pewno? Czytając fragmenty tego opowiadania zamieszczone na stronie, pierwsze moje skojarzenie, jakie pojawiło sie podczas tej lektury to wizja "szkłanych domów" Cezarego Baryki obecna w "Przedwiośniu" S. Żeromskiego. Tam również wszystkie marzenia i wyobrażenia wydawały sie odległe, a tak naprawdę urzeczywistniły się szybciej niz mozna się było tego spodziewać. Podobnie i swiat pokazany w tym opowiadaniu może stac się rzeczywistym szybciej niż sie spodziewamy. Ale czy w takim innym, zmienionym, nowoczesnym świecie, bez miłości i obecności drugiego czlowieka żyłoby nam się dobrze? Moim zdaniem nie, ale być może Twoje jest inne...

    wtorek, 13 listopad 2007 17:00:00 CET

    (P.S.Komentarze podpisane elzbieta i elzbieta sobaszek są te same tylko kopiowałam i wklejałam jeszcze raz bo nie było nazwiska.
    elzbieta.sobaszek(tu wiesz co wpisać)gmail.com

    OdpowiedzUsuń
  24. Czytając o osiągnięciach Urpian o ich imponującej wiedzy w odbiorcy rodzi się pragnienie posiadania takich samych umiejętności. Problemy nękające naszą cywilizację przeszły by do historii, nawet umieranie stało by się zmienną podlegającą modyfikacji. Bohaterka pierwszego fragmentu jest przykładem na to jak ograniczona jest jednostka ludzka w porównaniu z Urpianinem. Dlaczego więc, próba jakiej podjęli się Urpianie (przekazanie ludziom swojego sposobu życia, a co za tym idzie podłączenie Ziemian do dublomózgu) okazała się nie udana? Z relacji urpiańskiego badacza dowiadujemy się, że: Ziemianie nie mogą dopuścić do zaniku lub znacznego ograniczenia swych popędów i emocji, gdyż rozum bez nich staje się martwym przetwornikiem informacji. Historia urpiańskiej społeczności tak daleko posunięta ewolucyjnie i technicznie wydaje się martwa, zawieszona w beznamiętnej egzystencji, a dala człowieka chęć bogatego, emocjonalnego życia jest znacznie silniejsza od pokusy posiadanie nieograniczonych zasobów wiedzy. Ucieszyło mnie takie zakończenie historii, że wartości utylitarne nie spowodowały dehumanizacji człowieka.
    Literatura fantazy pozwala spojrzeć globalnie na człowieka jego problemy, sytuacje, a nawet
    na historie istnienia gatunku ludzkiego. Łatwiej jest analizować i empatyzować zagadnienia prezentowane na przykładzie stworzonej przez autora rzeczywistości w taki sposób, aby uwydatnić właśnie te aspekty, które skłaniają do refleksji nie wnikając w zawiłość otaczającej nas świata. Ten gatunek epiki wyzwala w człowieku dążenie do ideału, powoli pozwala na odrodzenie nadziei i pobudza fantazje. D.Majczak@gmail.com

    OdpowiedzUsuń
  25. Dgmara Majczak. Czytając o osiągnięciach Urpian o ich imponującej wiedzy w odbiorcy rodzi się pragnienie posiadania takich samych umiejętności. Problemy nękające naszą cywilizację przeszły by do historii, nawet umieranie stało by się zmienną podlegającą modyfikacji. Bohaterka pierwszego fragmentu jest przykładem na to jak ograniczona jest jednostka ludzka w porównaniu z Urpianinem. Dlaczego więc, próba jakiej podjęli się Urpianie (przekazanie ludziom swojego sposobu życia, a co za tym idzie podłączenie Ziemian do dublomózgu) okazała się nie udana? Z relacji urpiańskiego badacza dowiadujemy się, że: Ziemianie nie mogą dopuścić do zaniku lub znacznego ograniczenia swych popędów i emocji, gdyż rozum bez nich staje się martwym przetwornikiem informacji. Historia urpiańskiej społeczności tak daleko posunięta ewolucyjnie i technicznie wydaje się martwa, zawieszona w beznamiętnej egzystencji, a dala człowieka chęć bogatego, emocjonalnego życia jest znacznie silniejsza od pokusy posiadanie nieograniczonych zasobów wiedzy. Ucieszyło mnie takie zakończenie historii, że wartości utylitarne nie spowodowały dehumanizacji człowieka.
    Literatura fantazy pozwala spojrzeć globalnie na człowieka jego problemy, sytuacje, a nawet
    na historie istnienia gatunku ludzkiego. Łatwiej jest analizować i empatyzować zagadnienia prezentowane na przykładzie stworzonej przez autora rzeczywistości w taki sposób, aby uwydatnić właśnie te aspekty, które skłaniają do refleksji nie wnikając w zawiłość otaczającej nas świata. Ten gatunek epiki wyzwala w człowieku dążenie do ideału, powoli pozwala na odrodzenie nadziei i pobudza fantazje. D.Majczak@gmail.com

    OdpowiedzUsuń
  26. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  27. Niezwykle interesujace opowiadanie, które wzbudza wiele refleksji...Czy i nasz świat będzie kiedyś przypominać świat Urpian-bez emocji,uczuć,potrzeby bliskości z innymi? Czy daleko idący postęp technologiczny nie doprowadzi do tego,że w przyszłości bedziemy szukać jedynie "skomputeryzowanego" kontaktu zamiast bezpośredniego? Mam nadzieję, że do tego nie dojdzie...

    OdpowiedzUsuń
  28. Przeczytałem trylogię kosmiczną w 1970 r. będąc wówczas w wieku 15 lat. Każda z tych książek zrobiła na mnie naprawdę duże wrażenie. Wielokrotnie wracałem do tych powieści. Najczęściej do trzeciego tomu. Urpianie i ich cywilizacja zostali ukazani tak sugestywnie i interesująco, że gdy myślę o odkryciach pozasłonecznych planet i o układzie gwiazd Alfa Centauri nie dopuszczam myśli aby Juventa mogła nie istnieć(!) Z wielką niecierpliwością czekam więc na szczegółowe badania astronomiczne okolic Tolimana A i B mające na celu odkrycie tam ziemiopodobnej planety. Myślę, że pod pewnymi względami już teraz nieco upodabniamy się do opisywanej 50 lat temu obcej cywilizacji. Internet przypomina mi - na razie wprawdzie w dość mocno ograniczony sposób - Pamięć Wieczystą, a komputery - dublomózgi. W każdym razie wielu ludzi równie wiele sila :) zdaje się przesiadywać przy pecetach co Urpianie przy dublomózgach. Nasze sondy kosmiczne nie przypominają mido, ale rozwój wielu dziedzin wiedzy w tym nanotechnologii może tu wiele zmienić. Chciałoby się w każdym razie już teraz - bądź jak najszybciej - mieć takie ręce sięgające gwiazd i krążących wokół nich odkrywanych właśnie fascynujących wielkich egzoplanet wokół których krązy zapewne mnóstwo księżyców, w tym niektóre przeczuwam wielkości naszej Ziemi. I marzy mi się aby wszelkie zebrane przez owe nasze międzygwiezdne sondy dane gromadzić na wieki i tysiąclecia w takiej właśnie niezniszczalnej Pamięci Wieków. I by każdy członek ludzkiej społeczności miał natychmiastowy i bezpośredni dostęp do całej tej ogromnej wiedzy. I by żył tak długo, by mógł tą wiedzę osobiście przetrawić. Trylogia kosmiczna Borunia i Trepki nawet po wielu latach wywołuje we mnie wiele refleksji a nawet stanów rozmarzenia o niezwykłościach jakich mogą zaznać w przyszłe pokolenia. Zazdroszczę im. Mam wrażenie, że urodziłem się tak o wiele za wcześnie. Dzięki lekturze kosmicznej trylogii myślę, że odniosłem wiele korzyści. Szczególnie rozbudziła ona moje zainteresowanie astronomią, astrobiologią, futurologią i literaturą fantastyczno-naukową. Wpłynęła na moje zainteresowania - nawet kolekcjonerskie. Zamiast kolekcjonować znaczki pocztowe, monety czy inne przedmioty zacząłem zbierać i gromadzić wszelkiego rodzaju informacje z rozmaitych dziedzin nauki. Ponieważ interesuję się m.in. także poezją i sam próbuję pisać wiersze i w nich występuje czasem tematyka zainspirowana owymi moimi lekturami z 1970 r. Jeśli kogoś mogłoby to zainteresować podaję przy okazji linki do kilku z nich. Zapraszam do zaglądnięcia i zapoznania się.

    http://www.poezja-polska.art.pl/stary/new/debiuty.php?users_id=8813&id=28551

    http://www.portalliteracki.pl/artykul,27541.html

    http://www.poezja-polska.pl/stary/new/debiuty.php?users_id=8813&id=33941

    http://e-poezja.sokaris.pl/wiersze/42118_impet_impaktu.html

    http://www.poezja-polska.pl/stary/new/debiuty.php?id=37780

    http://50fraszek.nitjer.prv.pl/


    Bardzo cieszę się z opublikowania na tej stronie tych fascynujących mnie mocno i w tej chwili fragmentów "Proximy" i "Kosmicznych Braci". Umożliwiło mi to przypomnienie sobie z autentycznym wzruszeniem tego wszystkiego na nowo i sformułowanie własnych refleksji o tej niezwykłej trylogii. Szkoda, że nie została ona sfilmowana. Gdyby jakiś utalentowany twórca filmowy z rozmachem i umiejętnie przeniósł tą fantastyczną historię na duży ekran znałby ją cały świat. Znamy ją - na razie przynajmniej - jedynie z omawianych tu trzech książek. Krzepiące jest jednak to, że nie poszły one w zapomnienie, a ich treści są nadal żywe, interesujące i w sporej części zachowały aktualność.

    Pozdrawiam wszystkich.

    nitjer

    OdpowiedzUsuń
  29. Przepraszam, ale zmuszony jestem dokonać pewnej uzupełniającej korekty. Ponieważ przy poprzednim moim poście większość linków do moich utworów mimowolnie zapisała się niewłaściwie, podaję je jeszcze raz w formie dwurzędowej i obszerniejszej ilościowo. Przepraszam za niezamierzone sprawienie kłopotu.

    Raz jeszcze serdeczności dla wszystkich :)


    fraszki
    http://50fraszek.nitjer.prv.pl/

    fraszka pt. 'Ta jej bezradność'
    http://www.poezja-polska.art.pl/stary/
    new/debiuty.php?users_id=8813&id=30027

    wiersz pt. 'zawsze kiedy ma urodzić się cyklon'
    http://www.poezja-polska.art.pl/fusion/
    readarticle.php?article_id=8382

    wiersz pt. 'Mars'
    http://www.poezja-polska.art.pl/stary/
    new/debiuty.php?users_id=8813&id=28551

    wiersz pt. 'chwilowo mamy jeszcze niezły obraz'
    http://www.poezja-polska.art.pl/fusion/
    readarticle.php?article_id=3728

    wiersz pt. 'podobno'
    http://www.poezja-polska.art.pl/fusion/
    readarticle.php?article_id=1790

    wiersz pt. 'w zasięgu ludzkiego wzroku'
    http://www.poezja-polska.art.pl/stary/
    new/debiuty.php?users_id=8813&id=35552
    i
    http://www.portalliteracki.pl/
    artykul,27541.html

    wiersz pt. 'powracając z dalekiej podróży'
    http://www.poezja-polska.art.pl/stary/
    new/debiuty.php?users_id=8813&id=33941

    wiersz pt. 'afrodyzjak przed nocą'
    http://www.poezja-polska.art.pl/stary/
    new/debiuty.php?users_id=8813&id=37040

    wiersz pt. 'inne media'
    http://www.poezja-polska.art.pl/fusion/
    readarticle.php?article_id=3605

    wiersz pt. 'bez przerwy rosnąca'
    http://www.poezja-polska.art.pl/fusion/
    readarticle.php?article_id=7059

    wiersz pt. 'pozaziemskie'
    http://www.poezja-polska.art.pl/stary/
    new/debiuty.php?users_id=8813&id=35952

    wiersz pt. 'dobrze wypielęgnowane'
    http://www.poezja-polska.art.pl/stary/
    new/debiuty.php?users_id=8813&id=37780

    wiersz pt. 'impet impaktu'
    http://e-poezja.sokaris.pl/wiersze/
    42118_impet_impaktu.html

    wiersz pt. 'ewakuując się jedno z drugiego'
    http://www.poezja-polska.art.pl/fusion/
    readarticle.php?article_id=3880


    nitjer

    OdpowiedzUsuń