NOWY / NEW BLOG - http://olchowski.info

wtorek, 9 grudnia 2008

Mały Książę i udogodnienia techniczne

Od Różne - Various - Varios

- Dzień dobry - rzekł Mały Książę.

- Dzień dobry - rzekł Kupiec.

Był to Kupiec udoskonalonych pigułek, które odbierają pragnienie. Połyka się jedną na tydzień i już nie odczuwa się potrzeby picia.

- Po co to sprzedajesz? - rzekł Mały Książę.

- To wielka oszczędność czasu - rzekł Kupiec. - Eksperci dokonali kalkulacji. Oszczędza się pięćdziesiąt trzy minuty na tydzień.

- A co się robi z tymi pięćdziesięcioma trzema minutami?

- Robi się to, na co się ma ochotę.

- Gdybym ja miał pięćdziesiąt trzy minuty do rozdysponowania, poszedłbym powolutku w kierunku fontanny - rzekł sobie w duchu Mały Książę.

czwartek, 6 listopada 2008

Zapytaj/Ask/Preguntar

Klikając poniżej na słowo "komentarze" możesz zadać dowolne pytanie ogólne (nie podawaj swoich danych, wybierz tryb anonimowy przy przesyłaniu). Odpowiedź zostanie umieszczona pod Twoim pytaniem, tak że zaglądaj tutaj, komentarze będą widoczne dla wszystkich, odpowiedź może być użyteczna także dla innych.

środa, 29 października 2008

sobota, 16 sierpnia 2008

Peter Greenaway - M is for Man Music Mozart - Vesalius Song

Niezwykły projekt, forma która mnie inspiruje. Montaż materiałów różnej jakości, do finalnej Full HD. Nagrania z telefonu komórkowego, zdjęcia wyższej rozdzielczości, grafika komputerowa wysokiej rozdzielczości...

niedziela, 27 lipca 2008

Curriculum Vitae

imię, nazwisko/name, surname/nombre, apelido
Wojciech Olchowski
[voyTSHeh olkHOvsky]


telefon/phone/teléfono
(+48) 504 058 558

e-mail
wojciech(kropka/point)olchowski(małpa/at)gmail(kropka/point)com

bank/banco
20 1140 2004 0000 3102 3982 9350

O mnie

Przygotowuję rozprawę doktorską u prof. Bożydara Kaczmarka, w Zakładzie Psychologii Rozwoju i Neurolingwistyki. Z zagadnień które mam również przyjemność przedstawiać na zajęciach na UMCS, oraz także pasjonować się nimi.

W czasie wolnym nadrabiam zaległości kulturalne i towarzyskie :).

Specjalność naukowa:

  • edukacja medialna, kreowanie wizerunku, cyberkogniwistyka

Zainteresowania naukowe:

  • antropomorfizacja technologii informatycznych - Eliza Effect, Uncanny Valley
  • osobowość a technologie teleinformatyczne - samokształtowanie tożsamość i wizerunku, wirtualny teatr pamięci, syntetyczna osobowość
  • socjologia edukacji - uniwersytet glokalny
  • symulowane środowiska komunikacyjne - teleobecność, teleimersja

Kariera zawodowa naukowo - dydaktyczna:

Obronił dyplom zawodowy na temat terapii sztuką (1994).
Odbył szkolenie z zakresu neurolingwistycznego programowania (1992-1994).
Obronił dyplom zawodowy na temat formy kina autorskiego (1997).
Ukończył studia licencjackie na kierunku pedagogika, specjalność pedagogika
kulturoznawcza, w Wyższej Szkole Pedagogicznej ZNP w Warszawie (1999).
Ukończył studia na kierunku pedagogika, specjalność pedagogika medialna, na
Wydziale Studiów Edukacyjnych UAM w Poznaniu i uzyskał tytuł magistra
(2001).
Rozpoczął studia doktoranckie na Wydziale Pedagogiki i Psychologii UMCS
(2005).
Prowadził zajęcia dydaktyczne w wielu szkołach wszystkich poziomów w Polsce i Stanach Zjednoczonych, a także na UMCS w Lublinie.

Kariera zawodowa, praktyka psychologiczna:

Współpracował z Wojewódzkim Szpitalem Psychiatrycznym w Lublinie w zakresie terapii sztuką. Pracował jako arteterapeuta w Miejskim Ośrodku Terapii w Świdniku, również jako współorganizator obozów terapii sztuką.
Prowadził cykl programów radiowych o charakterze telefonicznego wsparcia psychologicznego.

Kariera zawodowa inne formy działalności:

Współorganizacja konferencji naukowych:

  • III Międzynarodowa Konferencja Naukowa Media a Edukacja, 8-11 kwietnia,
    2000, Poznań.

Zajmował się zawodowo grafiką, fotografią, realizacją wideo i organizacją
reklamy. Pracował również w prasie i mediach elektronicznych.

Publikacje:

Artykuły:

  1. Olchowski, W. A. (1999). Tylko pomyśl... W: Edukacja medialna. s. 33-35. Poznań: eMPI2.
  2. Olchowski, W. A. (2000) "Angus" jako podstawa lekcji z zakresu edukacji medialnej. W: Przewodnik Repertuarowy, zeszyt 5-6. s. 14-16. Poznań: Centrum Sztuki Dziecka.
  3. Olchowski, W. A. (2006). Zastosowanie amerykańskich programów edukacji medialnej w polskich szkołach policealnych. W: D. Kubinowski (red.) Kultura współczesna a wychowanie człowieka. s. 372-377. Lublin: Verba.
  4. Milanowska, J., Olchowski, W. A., Żyszkiewicz, J. (2007). Ewolucyjne wskaźniki przywództwa w wizerunku współczesnych polskich polityków (w druku).
  5. Misztal, M., Olchowski, W. A. (2007). Amatorska twórczość filmowa jako sposób komunikacji wewnątrzpokoleniowej. (w druku).
  6. Gajewska-Oseła, M., Milanowska, J., Olchowski, W. A. (2007). Wizerunek kobiety w kampanii Dove pro.age. (w druku).
  7. Olchowski, W. A. (2007). Manipulacja wizerunkiem współczesnych polskich polityków (w przygotowaniu).
  8. Olchowski, W. A. (2008). Autoewolucja człowieka wymuszona konkurencją maszy (w przygotowaniu).
  9. Olchowski, W. A. (2008). Uzależnienie od seksu w Internecie (w przygotowaniu).
  10. Olchowski, W. A. (2006). Budowanie tożsamości terytorialnej poprzez edukację medialną w szkołach policealnych (w przygotowaniu).
  11. Misztal, M., Olchowski, W. A. (2008). Amatorska twórczość filmowa jako sposób budowania tożsamości kulturowe (faza koncepcyjna).
  12. Olchowski, W. A. (2000). Sens życia w telenowelach latynoamerykańskich w porównaniu do promowanych wzorów obyczajowych w Polsce lat 60-tych. (w przygotowaniu).
  13. Misztal, M., Olchowski, W. A. (2008). Poczucie sprawczości adolescenta a koncepcja wolnej woli w filmie "Donnie Darko"
  14. Olchowski, W. A. (2006). Zastosowanie teleimersji do poprawienia komunikacji w wirtualnych zespołach badawczych
  15. Olchowski, W. A. (2008). Uniwersytet glokalny

Uczestnictwo w konferencjach:

  1. 8 - 11 kwiecień 2000, Poznań - Tylko pomyśl... - III Międzynarodowa Konferencja Naukowa Media a Edukacja - Zakład Technologii Kształcenia Uniwersytet im. Adama Mickiewicza.
  2. 7 - 9 czerwiec 2005, Zwierzyniec - Zastosowanie amerykańskich programów edukacji medialnej w polskich szkołach policealnych - Kultura współczesna a wychowanie człowieka - Zakład Pedagogiki Kultury Uniwersytet im. Marii Curie-Skłodowskiej.
  3. 29 czerwiec - 1 lipiec 2005, Zamość - Budowanie tożsamości terytorialnej poprzez edukację medialną w szkołach policealnych - Tożsamość w warunkach transformacji społecznej - Wyższa Szkoła Humanistyczno-Ekonomiczna im. Jana Zamoyskiego.
  4. 8 - 10 grudzień 2006, Warszawa - Zastosowanie teleimersji do poprawienia komunikacji w wirtualnych zespołach badawczych - II Ogólnopolska Konferencja Naukowa Społeczne Aspekty Internetu - Szkoła Wyższa Psychologii Społecznej.
  5. 17 listopad 2007, Lublin - Amatorska twórczość filmowa jako sposób komunikacji wewnątrzpokoleniowej - Twórczość w teorii i praktyce - Instytut Psychologii Uniwersytet im. Marii Curie-Skłodowskiej.
  6. 23 - 24 listopad 2007, Warszawa - Manipulacja wizerunkiem polskich polityków - Mity, symbole i rytuały we współczesnej polityce - Instytut Studiów nad Przywództwem Collegium Civitas.
  7. 28 - 29 listopad 2007, Poznań - Wizerunek kobiety w kampanii Dove pro.age - Patrząc na starość, Kultura wizualna starości - Instytut Socjologii Uniwersytet im. Adama Mickiewicza.
  8. 12 - 14 marzec 2008, Lublin ROBOCZY? - Dni Mózgu 3 - KUL, UMCS
  9. 5, 6 kwiecień 2008, Kraków - IV Sympozjum Naukowe Polskiego Towarzystwa Psychologii Behawioralnej.
  10. 21 - 23 kwiecień 2008, Kazimierz Dolny - Kreowanie Tożsamości Szkoły - Budowanie tożsamości szkoły wokół wartości wypływających z koncepcji glokalnej (globalno-lokalnej) jako odpowiedź na dezidentyfikujące zagrożenia współczesności.
  11. 22 - 24 czerwiec 2008, Olsztyn - Autoewolucja człowieka wymuszona konkurencją maszyn - Bycie i stawanie się, kreacja i ewolucja - Instytut Filozofii Uniwersytet Warmińsko-Mazurski.
  12. 18 - 21-09-2008, Warszawa - 2nd Biennial Symposium on Personality and Social Psychology: Personality - Emotion - Cognition - SWPS - PCD - 31-05-2008
  13. 19 - 21-09-2008, Kazimierz Dolny - ROZDZIAL - Neuropsychologia a humanistyka - Instytut Psychologii UMCS - PCD - ?
  14. 22, 23-09-2008, Lublin - FILM - Co oznacza dialog kultur w edukacji? - Zakład Metodyki Nauczania Literatury i Języka Polskiego UMCS - PCD - 15-05-2008
  15. 24 - 27-09-2008, Poznań - WNIOSKI FILO - Żyć godnie… XXXIII Zjazd Naukowy Polskiego Towarzystwa Psychologicznego - Instytut Psychologii UAM - PCD - ?
  16. 28 - 30-09-2008, Łódź - Język-Poznanie-Zachowanie - Zakład Psycholingwistyki i Dydaktyki Języka Angielskiego UŁ - PCD - 15-03-2008
  17. 2008, Poznań - 4 Poznańskie Forum Kognitywistyczne - Instytut Psychologii UAM
  18. 2008, Lublin - Ewolucyjne wskaźniki przywództwa w wizerunku współczesnych polskich polityków - Komunikacja w procesie rozwoju - Instytut Psychologii Uniwersytet im. Marii Curie-Skłodowskiej.
  19. 2008, Poznań - Media a Edukacja, Zakład Technologii Kształcenia UAM?

Zainteresowania i pasje:

  • Muzyka klasyczna, opera, kino nieme i niezależne, podróże, CRON.
Konferencje/Conferences

czwartek, 24 lipca 2008

Dyplomy - Diplomas

Od więcej dyplomów


dyplom tytułu magistra - ukończenia studiów magisterskich przez Wojciecha Olchowskiego, w zakresie pedagogiki medialnej, z wynikiem bardzo dobrym, na Wydziale Studiów Edukacyjnych Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, 2001-06-29, Poznań

Od more diplomas


MA diploma – completed the MA higher education studies by Wojciech Olchowski, in the specialization of pedagogy of mass media, with overall grade very good, in Adam Mickiewicz University in Poznań Faculty of Educational Studies, 2001-06-29, Poznań

niedziela, 8 czerwca 2008

"Śpiewając w pustce", neTTheatre

to najwymowniejszy przykład teatru autorskiego, z własnym scenariuszem, muzyką, częściowo wykonywaną na żywo przez reżysera, przede wszystkim zaś - z obsadzeniem siebie w głównej roli. To prawdziwy "teatr z głowy", widowisko o strukturze dziwacznej hipnotycznej gawędy, ilustrowanej scenkami, fragmentami lektur, filmami i fotografiami. Pośród autoironicznych dygresji i cytatów wielokrotnie powraca tu pytanie o Teatr Okrucieństwa Antonina Artauda, o jego myśl łączącą manifesty nowej estetyki z radykalną krytyką europejskiej kultury. Passini odczytuje kilka fragmentów prozy Artauda, jakby chciał sprawdzić brzmienie tych słów, na nowo zbudować ich znaczenie tu i teraz, w Polsce 2008 roku. Co więcej - umieszcza go w swoim oryginalnym kanonie, razem z Norwidem i z Księgą Psalmów. Ten wariacki projekt uzupełniony jest o bardzo specyficzne poczucie humoru. Passini wskrzesza mit Artauda, ale i zarazem jawnie z niego kpi. Święta dla antropologów kultury historia o jego wyprawie do Indian Tarahumara w pokazanej podczas spektaklu filmowej wersji neTTheatre jest wejściem wysmarowanych gliną, rozebranych dziewcząt w pole rzepaku opodal Srebrnej Góry (według komentarza reżysera, z obserwacją właściciela pola zza firanki). Są i słynne wielogodzinne biegi, w których Europejczycy widzą niekiedy środek do odświeżenia swojej racjonalnej perspektywy - pokazane w złośliwej scenicznej karykaturze. Nie ma dziś mitów czytanych wprost i na serio - zdaje się mówić Passini. Zamiast nich mamy mity ponowoczesne, skopiowane w zwielokrotnionych, niekiedy karykaturalnych odbiciach. W spektaklu występuje teatralny sobowtór francuskiego myśliciela, grany przez aktorkę ucharakteryzowaną według jednej z jego fotografii. Nie ma zbyt wiele do powiedzenia, jest za to przedmiotem reżyserskiej gimnastyki i tresury, bezwolnie wykonującym jego polecenia. Równie bezbronne jest samo dzieło Artauda, przekształcane dowolnie i na własną modłę.



Śpiewając w pustce" w reż. Pawła Passiniego na neTTheatre. Oglądał Teatrze Centralnym w Lublinie Grzegorz Kondrasiuk z Gazety Wyborczej - Lublin.
«Teatr z głowy. Kilka lat po trzęsieniu ziemi lat dziewięćdziesiątych w polskim współczesnym teatrze wytrwale pracuje Paweł Passini - reżyser outsider, niepasujący ani do tzw. młodych i nowoczesnych, ani do tradycjonalistów.

Passini jak dotąd nigdzie na dłużej nie zagrzał miejsca, a jego kariera póki co podąża odwrotną niż zwyczajowa drogą. Po kilku nagradzanych spektaklach wyreżyserowanych na szacownych scenach dramaturgicznych (Teatr im. J. Kochanowskiego w Opolu, poznański Teatr Nowy, Stary Teatr w Krakowie, warszawski Polski) dokonał swoistego teatralnego seppuku. Zrezygnował z repertuarowego bezpieczeństwa na rzecz pracy z nieustabilizowanymi pod każdym względem grupami niezależnymi, takimi jak Studium Teatralne, Łaźnia Nowa czy Scena Prapremier InVitro. Najnowszą idée fixe Passiniego jest neTTheatre, internetowy teatr, w którym widzi następcę Teatru Telewizji. Ten nowatorski projekt realizuje wraz ze Stowarzyszeniem Chorea w nieczynnym ewangelickim kościele w Srebrnej Górze pod Wrocławiem. Swoją najnowszą premierę neTTheatre pokazał w Lublinie, w ramach repertuaru Teatru Centralnego niedawno powołanego w lubelskim Centrum Kultury.

"Wyraźnie. W milczeniu", Akademia Ruchu

Jest to monumentalne przedsięwzięcie teatralne, którego przebieg sprawia, że dotychczasowy widz staje się czynnym uczestnikiem i współtwórca wydarzenia. Poza bezpośrednim oddziaływaniem ideowych i estetycznych wartości widowiska istotną jego cechą są właściwości integrujące publiczność w prowadzeniu wspólnej akcji, która jest zarazem elementem dialogu dwóch zbiorowości nie mających za sobą bezpośrednio kontaktu.



Akademia Ruchu jest znana jako „teatr zachowań” i narracji wizualnej. Działa na pograniczu różnych dyscyplin – teatru, sztuk wizualnych, sztuki performance i filmu. Cechy wspólne w procesie twórczym Akademii Ruchu to: ruch, przestrzeń i przesłanie społeczne. Związane z tym jest przekonanie, że radykalizm artystyczny i przesłanie społeczne nie muszą się wykluczać. Prace Akademii Ruchu w otwartej przestrzeni miasta, mające od 1974 roku charakter regularnej, ciągłej aktywności [ponad 600 spektakli, zdarzeń i akcji ulicznych] są pierwszym w kraju przykładem tak systematycznych działań grupy twórczej w przestrzeni „nieartystycznej”; na ulicach, w domach mieszkalnych i strefach przemysłowych. Z kolei elementy codzienności przenoszone w praktyce Akademii Ruchu w przestrzeń sztuki (na scenę, do galerii) wzbogaciły jej wizję antropologiczną, nie ujmując niczego estetycznej.

Akademia Ruchu prezentowała swoje prace w prawie wszystkich krajach Europy, a także w obu Amerykach i Japonii, w ramach tournees i znaczących festiwali teatralnych [m.in. Światowe Festiwale Teatru w Caracas i Nancy, Festiwale Kaaitheater w Brukseli, Międzynarodowy Festiwal Teatralny w Chicago, Festiwal LIVE Art w Glasgow]. A.R. realizowała swoje prace również w wielu galeriach i miejscach prezentacji sztuk wizualnych [m.in. DOCUMENTA 8 w Kassel, Institute of Contemporary Arts ICA w Londynie, Museum for Contemporary Arts PS1 w Nowym Jorku, Museum of Modern Arts w Jokohamie].

Zespół Akademii Ruchu tworzą: Wojciech Krukowski (Dyrektor Artystyczny), zespół twórczy w składzie: Janusz Bałdyga, Jolanta Krukowska, Cezary Marczak, Zbigniew Olkiewicz, Krzysztof Żwirblis, oraz: Jan Pieniążek (realizacja techniczna), Małgorzata Borkowska (promocja).

wtorek, 3 czerwca 2008

Bezimienne dzieło - Stanisław Ignacy Witkiewicz

Od Tatry 2006




"...To inscenizacja w jakimś sensie modelowa. (...) Przedstawienie rozgrywa sie na długim, drewnianym podeście, otoczonym przez widzów. Na początku jest zabawnie: bohaterowie to grupa postrzeleńców opętanych niestworzonymi ideami. Aktorzy są silnie ucharakteryzowani, poruszają się na poły mechanicznie, mówią głosem zafiksowanym na jednym, nienaturalnym tonie. Budują postaci barwne, dziwaczne, nie boją się przejaskrawień. Całość ujęta została w karby sprawnej, dynamicznej choreografii. To Witkacy groteskowy, pokazany z brawurą i wyczuciem komizmu. (...)
Tymczasem groteskę powoli wypiera powaga. Gasną fajerwerki, pojawia się ton serio. To Witkacy - profeta, przepowiadający klęskę indywidualizmu, śmierć jednostki, triumf bezmyślnego tłumu.(...) Spektakl Dziuka wciąga, bawi, dobrze ilustruje dzieło dramatyczne Witkacego. ..."
Marcin Koscielniak, "Bez ryzyka", "Tygodnik Powszechny" nr 12, 19.03.2006.

poniedziałek, 2 czerwca 2008

Wszystkie niewidzialne dzieci (All The Invisible Children)






Dramat, Francja/USA/Włochy, Wielka Brytania 2005

Reżyseria: Mehdi Charef, Emir Kusturica, Spike Lee, Katia Lund, Jordan Scott i Ridley Scott, Stefano Veneruso, John Woo


Aktorzy: Adama Bila, Elysee Rouamba, Rodrigue Ouattara, Uros Milovanovic, Dragan Zurovac, Vladan Milojevic, Rosie Perez, Hannah Hodson, Andre Royo, Vera Fernandes, Francisco Anawake De Freitas, Dawid Thewlis, Kelly MacDonald, Daniele Vicorito, Emanuele Vicorito, Zhao Zicun, Qi Ruyi


Międzynarodowa produkcja powstała pod patronatem UNICEF - u, organizacji, której celem jest niesienie pomocy potrzebującym dzieciom. W realizację projektu zaangażowali się wybitni reżyserzy, tacy jak: Spike Lee, Emir Kusturica, Ridley Scott i inni. Każdy z twórców przedstawia własną wizję dziecięcego świata - kruchego i wrażliwego, pełnego smutku i goryczy. Światowa premiera tego poruszającego i skłaniającego do refleksji filmu odbyła się na festiwalu w Wenecji w 2005 r. Był on także prezentowany na specjalnym pokazie podczas festiwalowych dni w Toronto. W promocji projektu wykorzystano znakomity teledysk "Teach Me Again" w wykonaniu Tiny Turner. Na całość składa się siedem krótkometrażowych nowel filmowych, ukazujących - na przykładzie dzieci pochodzących z różnych kontynentów - ogrom problemów współczesnego świata. Kamera śledzi losy małych bohaterów, którzy już na początku swej życiowej drogi doświadczyli bólu, głodu, nieszczęść.


Akcja pierwszej noweli "TANZA" rozgrywa się w bliżej nieokreślonym państwie w Afryce. 12 - letni tytułowy bohater, był świadkiem brutalnego morderstwa swoich rodziców. Osierocony chłopiec wstępuje do armii bojowników o wolność. Wraz z innymi nieletnimi żołnierzami, których dowódcą jest zaledwie 21 - latek, detonuje bomby i wysadza w powietrze budynki. Kolejnym celem ma być szkoła, do której Tanza sam uczęszcza i w której nawiązał już przyjaźnie. Bohaterem "BLUE GIPSY" jest Cygan Uros, który właśnie opuszcza mury zakładu poprawczego dla młodocianych przestępców, gdzie spędził trzy lata. Chłopak pragnie skończyć z niechlubną przeszłością i zacząć normalne, uczciwe życie, marzy mu się kariera w branży fryzjerskiej. Nie chce wracać do wiecznie pijanego, agresywnego ojca, który zmusza go do kradzieży. Zderzenie z rzeczywistością okazuje się jednak bolesne. Zamknięty zakład poprawczy w porównaniu z zewnętrznym światem, pełnym przemocy i okrucieństwa, był prawdziwym rajem. Uros staje przed trudnym wyborem. "JESUS CHILDREN OF AMERICA" to historia osadzona w nowojorskim Brooklynie, gdzie mieszka wraz z rodzicami nastolatka Blanca. Choć wychowuje się w nędzy, potrafi cieszyć się beztroską młodością, spędza wesoło czas ze szkolnymi przyjaciółmi. Niespodziewanie dowiaduje się, że została zarażona wirusem HIV przez swych uzależnionych od narkotyków rodziców. W życiu Blanki następuje dramatyczny zwrot. Reżyser Spike Lee szokuje realizmem obrazu środowiska nowojorskich slumsów. "BILU E JOAO" zrealizowała brazylijska reżyserka Katia Lund, współtwórczyni głośnego dramatu społeczno - obyczajowego Fernando Meirellesa "Miasto Boga", poruszającego podobny problem. Bohaterami noweli są dzieci, które wychowuje ulica. To przerażający obraz Sao Paulo, gdzie króluje nędza i szerzy się przemoc. Kilkuletni Bilu i Joao codziennie muszą walczyć o przetrwanie, zbierają puste puszki i kartony.

środa, 28 maja 2008

"Tumitak z podziemnych korytarzy" rola "mitu życia"

SENS ŻYCIA JAKO CZYNNIK LECZĄCY Kwestia sensu życia to zagadnienie opisywane w niezliczonych rozprawach filozoficznych i psychologicznych. Jest to zarazem (w przeważającej mierze) główna racja istnienia tych dziedzin wiedzy. Sens życia (i śmierci) to podstawowe egzystencjalne pytanie każdego człowieka, na które nie ma gotowej odpowiedzi, ale przed którym nie ma też ucieczki. Na nieszczęście ogromna większość ludzi zadaje sobie pytanie o sens dopiero na łożu śmierci lub w jej pobliżu. Często całość działań psychoterapii sprowadza się do postawienia pytania o sens, zaś samo odkrycie lub choćby zbliżenie się do sensownej odpowiedzi bywa skutecznym lekarstwem w wielu przypadkach nerwic czy egzystencjalnych kryzysów związanych zazwyczaj z niespotykaną wcześniej, przełomową sytuacją.

O potrzebie sensu życia Kazimierz Obuchowski w książce "Galaktyka potrzeb" traktującej o psychologii dążeń ludzkich zdefiniował sens życia jako potrzebę i poświęcił tej potrzebie 1/3 objętości pozycji. Potrzeba w ujęciu Obuchowskiego dotyczy tego, co jest człowiekowi niezbędne, aby istniał jako organizm, rozwijał się jako osoba i był wolny psychicznie. Zatem pełny rozwój osobowości nie jest możliwy bez zrealizowania tej właśnie potrzeby. Jej istotą jest skonstruowanie własnej, abstrakcyjnej koncepcji życia, w ramach której można się pozytywnie i twórczo spełniać do końca istnienia. Filozoficzny nurt egzystencjalizmu spopularyzowali tacy francuscy myśliciele jak Sartre i Camus. Oczywiście nie byli oni pierwszymi, którzy poruszyli wagę zagadnienia sensu życia, ale dzięki swojej popularności uprzystępnili egzystencjalne niepokoje szerszej publiczności. Na popularność egzystencjalizmu wpłynęła powojenna trauma oraz niemożność zrozumienia ludobójstwa o niespotykanych wcześniej rozmiarach. Wynika to z tego, że nieodłącznym cieniem sensu życia jest sens śmierci. Twórcą, powstałej tuż po II Wojnie Światowej psychologii egzystencjalnej, zwanej też logoterapią, czyli terapią poprzez odnajdywanie sensu i znaczenia był psychiatra Victor Frankl. Zdaniem Frankla (który będąc lekarzem-psychiatrą żydowskiego pochodzenia przeżył pobyt w obozie koncentracyjnym) sens życia to umiejętność odnalezienia i wykonywania szczególnych zadań, które w przypadku każdej jednostki są indywidualne. Owe zadania nie są przypadkowe, a zaangażowanie w ich realizację wynika z powołania oraz z poczucia odpowiedzialności. Dla innego geniusza myśli psychologicznej, C.G. Junga wspomniane powołanie (a właściwie wezwanie) nosi miano misji życiowej, którą jego zdaniem przepowiadają sny z wczesnego dzieciństwa, a w przypadku ich braku -- najwcześniejsze wspomnienia (James Hillman zamplifikował tę tezę tworząc „teorię żołędzia” zgodnie z którą nasz los w formie zalążkowej jest już opisany w momencie narodzin. Nie jest to ścisły opis typu „kim będę”, ale wedle tej wielce prawdopodobnej teorii, na pewno można powiedzieć, że dana osoba będzie dębem, a nie np. sosną, a specyficzne czynniki wrodzone lecz nie genetyczne, zdają się mieć dominujące znaczenie znacznie przekraczające uwarunkowania środowiskowe.) Zdaniem Junga, prawie jedna trzecia analizowanych przez niego przypadków, nie było nerwicami dającymi się określić czy opisać klinicznie, lecz były to cierpienia związane z poczuciem bezsensowności i bezcelowości życia czyli z brakiem możliwości zrealizowania potrzeby sensu życia. Warto tutaj podkreślić, że u Frankla zadania nadające życiu sens wiążą się ze społeczeństwem, a nawet z Wszechświatem i wymiarami religijnymi. Z kolei u Junga społeczny aspekt życiowego mitu sprowadza się do odpowiedzi na pytanie: „Jaki mit chce się ujawnić oraz zaistnieć przeze mnie?” Trzecim z wielkich psychologów XX w., a historycznie pierwszym, który pisał o znaczeniu sensu życia był Alfred Adler. Dla tego psychiatry "żyć znaczy rozwijać się", życie jest ciągłym doskonaleniem się. Adler uznał dążenie do doskonałości za wrodzony instynkt człowieka, który to instynkt wskutek błędnych zabiegów wychowawczych lub propagandowych może ulec zaburzeniu. Sensem życia jest samo dążenie do doskonałości, o ile jest sprzężone z poczuciem wspólnoty. Zdaniem Adlera poczucie wspólnoty jest zbiorowym celem, a właściwie zbiorową doskonałością ludzkości. Jednostka tylko wtedy postępuje we właściwym kierunku, gdy i żyje i dąży do sukcesu jako cząstka całości. Doskonalenie siebie powinno brać pod uwagę interesy innych ludzi i przebiegać w poczuciu wspólnoty. W ujęciu Adlera człowiek może określić siebie oraz swój sens życia wyłącznie w odniesieniu do innych ludzi. Zagadnienie potrzeby sensu życia poruszało na różny sposób wielu innych psychologów i terapeutów. Często bywało to opisywane zupełnie innymi określeniami, jak misja życiowa, mit życia czy cel życia. U A. Maslowa i C. Rogersa metapotrzeby, samoaktualizacja, samorealizacja i spełnienie są innymi sposobami opisywania tej problematyki. Z punktu widzenia biografii, potrzeba sensu dostrzegalna jest już w pytaniach dzieci w wieku przedszkolnym. W wyższych klasach szkół podstawowych uczniowie zapytują o sens czy też bezsens przyswajania pewnych wiadomości. Pierwsze i niejednokrotnie bardzo doniosłe zetknięcie z wyraźnie postawionym pytaniem o sens istnienia ma miejsce w wieku dojrzewania. Później stykamy się z dotkliwą potrzebą odnalezienia sensu życia w chwilach decydujących zmian biograficznych, jak np. rozwód, dorosłość i usamodzielnienie się dzieci, utrata pracy lub przejście na emeryturę, poważne choroby czy śmierć. Często w okresach związanych ze zmianą następuje wyraźne pogorszenie jakości życia. Obniżone samopoczucie przyczynia się do licznych schorzeń psychosomatycznych. Cytowany Obuchowski wymienia trzy rodzaje nerwic egzystencjalnych będących efektem niezrealizowanej i nieuświadomionej potrzeby sensu życia. Prawdopodobnie syndrom chronicznego zmęczenia oraz wypalenie zawodowe jest w dużej mierze związany z brakiem możliwości realizacji potrzeby sensu. Niezwykle istotne, a jednocześnie rzadko dostrzegane jest rozróżnienie pomiędzy „nadanym” a „własnym” sensem życia. Bardzo często w tym miejscu przebiega granica pomiędzy przedmiotowością a podmiotowością człowieka. Obecne zaburzenia kulturowe, postmodernistyczne przemiany organizacyjne i społeczne są wynikiem rewolucji podmiotów, której ukryte trendy obecne były już w latach 30-tych XX w., zaś z jej jawnym wyrażeniem mamy do czynienia od lat 60-tych XX w. Nadany życia, to sens przyswojony przez jednostkę wraz z procesem socjalizacji, identyfikowania się z określonymi wartościami i rolami społecznymi. Taki rodzaj sensu jest zazwyczaj zawężony do jednego rodzaju aktywności wraz z przynależnymi jej wartościami i ideami. Jak dotąd kultura i wychowanie skłania się do takiego właśnie pojmowania sensu życia. Realizowanie przypisanej jednostce roli jest stosownie wynagradzane. Spełnianie zewnętrznie stawianych wymagań w przekonaniu o ich nadrzędnej wartości sprawia, że te wymagania i ich spełnianie nadają sens działaniom jednostki. Przykładowo sens życia może nadać bycie matką, politykiem, lekarzem, fundamentalistą religijnym czy nawet przestępcą. Stwarza to pewne ramy funkcjonowania, a zarazem uprzedmiotawia człowieka, choć jednocześnie zabezpiecza potrzebę sensu życia. Jednak w tym przypadku to nadany sens życia kieruje postępowaniem człowieka a nie człowiek jako podmiot kieruje swoim życiem. Nadany sens życia wyznacza co i jak powinno się robić. Nie ma tu zbyt wiele miejsca na refleksje, dociekania czy modyfikacje. Wykonywane działania niewątpliwie mają sens, ale wynikają z nieświadomej introjekcji wzorców kulturowych, zaś poczucie sensu nadanego ogranicza autonomię jednostki i jest ograniczone w czasie. Matka traci nadany sens życia wraz z wydorośleniem dzieci, polityk, gdy traci głosy wyborców, lekarz może utracić prawo wykonywania zawodu, fundamentalista religijny odkryje, że został oszukany przez swojego guru, a przestępca straci nadany sens życia, gdy trafi do więzienia. Zdaniem Obuchowskiego własny sens życia powinien być świadomy, ujęty na tyle ogólnie (to znaczy w ramach ogólnej koncepcji), aby można go było poddawać modyfikacjom. Powinien być na tyle rozbudowany, żeby możliwe było zrozumienie jego źródeł a skutki jego realizacji przewidywalne. Ma być podstawą aktywnych, zdecydowanych wyborów spełniających kryteria altruizmu i stabilnej co do kierunku, a zmiennej w formie realizacji działań. Człowiek staje się w tym przypadku podmiotem i aktywnie oddziałuje na świat. Wiąże się to z odpowiedzialnością oraz psychologicznymi kosztami wynikającymi choćby z nieustannej konieczności dokonywania i weryfikacji świadomych wyborów. Jednak własny sens życia daje przede wszystkim szansę ciągłego rozwoju do końca istnienia jednostki uodparniając na manipulacyjne zakusy popkultury oraz nieświadome przyjmowanie ról społecznych. Własny sens życia wiąże się z powstaniem człowieka-podmiotu, który posiada autonomię psychiczną, osobistą refleksję oraz własne plany życiowe. Posiadanie własnej koncepcji sensu życia umożliwia jednostce formułowanie osobistych zadań dotyczących nie tylko tego, co bezpośrednio się przed nią znajduje, ale i dalszej przyszłości. Własny sens życia nie oznacza zerwania lub zanegowania tradycji czy kultury. Jeśli ktoś kontynuuje tradycję, to ustawicznie poddaje ją konstruktywnej krytyce, dopytuje i sprawdza jej wartości, a tym samym swój własny, wolny wybór. Jest to twórcza postawa ukierunkowana na zmiany, a jak powszechnie wiadomo, jedynym stałym czynnikiem we współczesnym świecie wydaje się być właśnie zmiana. Obuchowski do kategorii własnego sensu życia dodaje ważny czynnik ekologiczny. "Punktem wyjścia powinna być sama jednostka i jej wizja siebie w tym świecie, który ona będzie zmieniać, sama się zmieniając". Człowiek-podmiot, jako cząstka środowiska powinien dążyć do demokracji partycypacyjnej, gdyż składanie pełni odpowiedzialności na ręce polityków-przedstawicieli jest pozbywaniem się części własnej podmiotowości. Wiąże się z tym konieczność własnej aktywności samorządowej oraz wykształcanie ekologicznego sensu życia. Pozwala również na spełnienie potrzeby dystansu, która jest warunkiem wolności psychicznej. Własny sens życia prowadzi do wykształcenia rozwiniętej osobowości, a jest nią autonomiczna, podmiotowa i wolna psychicznie jednostka, która choć spełnia pewne role w świecie to dzięki dystansowi psychicznemu nie identyfikuje się z nimi w pełni. Jednostka taka posiada emocje i różne koncepcje, ale jest równocześnie od nich wolna i jest zdolna do ich przeformułowania. Taka jednostka jest świadoma, że jest czymś znacznie więcej niż tylko swoimi rolami, emocjami i koncepcjami. Jednocześnie na takiej osobie ciąży świadomość, że nie może na nikogo przenosić swojej odpowiedzialności za to, co czyni sama i co czynią inni bez jej sprzeciwu. Podsumowując zacytuję raz jeszcze Obuchowskiego, który przeżył sowieckie łagry przez co jego biografii jest w pewnych punktach zbieżna z obozowymi doświadczeniami V. Frankla: „ Człowiek dojrzały intelektualnie, refleksyjny, musi, prędzej czy później, w obręb swoich zainteresowań wprowadzić sens siebie samego. Wynika to z samej logiki poznawania świata. Własny sens życia jest czynnikiem warunkującym stabilność motywacyjną osoby, odporność na przeszkody, satysfakcję z życia i stawanie się coraz lepszym. Sens życia powinien być wytworem własnej refleksji osoby, a jego racje powinny być wyraźnie określone, tak aby istniała szansa modyfikowania go w miarę zmian warunków życia, zdobywania nowej wiedzy, nowego rozumienia świata. Gdy sens życia jest nadany z zewnątrz, gdy wynika z przepisów roli, z nadanego z zewnątrz systemu wartości lub sytuacji, jego wpływ na losy człowieka jest ograniczony w czasie. W określonych warunkach każdy sens życia jest decydującym warunkiem zachowania siebie.” Głęboka demokracja i telos Głęboka demokracja to sformułowany przez amerykańskiego psychologa A. Mindella termin, który nadaje równą rangę i wagę wszystkim naszym wewnętrznym częściom, ale także czynnikom oraz podmiotom zewnętrznym. Głęboka demokracja postuluje docenienie i poznanie wypieranych, tłumionych bądź rzutowanych na innych elementów nieświadomości. Z kolei grecki TELOS,to cel, zwieńczenie, zakończenie, ale też, o czym rzadko się wspomina, telos związany jest z przyszłością! Jest to pociąg wpływający na nasze losy z całkiem niedalekiej przyszłości. Jego smak jest do matematycznego atraktora. Telos odwraca prawo przyczyny i skutku, a właściwie działa w tym samym kierunku, ale z odwrotnym wektorem. Oznacza to, że skutek zaistniały w przyszłości subtelnie oddziałuje na teraźniejszość w akcie stawania się danego wydarzenia czy zjawiska. W psychologii zorientowanej na proces podobnie jak w analizie jungowskiej zakładamy, że każdy człowiek ma do spełnienia pewną misję, którą nadaje mu Jaźń czyli Dusza czyli Psyche czyli Śniące Ciało. Postępowanie zgodnie z tą misją, to realizacja własnego sensu, realizacja „legendy życia” lub też podążanie Castanediańską „ścieżką serca”. Interesujące, że bardzo wiele osób, podobnie jak szamani w licznych tradycjach czuje wewnętrzny przymus do podążania tą, a nie inną drogą. Wezwanie w przeciwieństwie do powołania często bywa utożsamiane z przymusem i bywa bolesne, ponieważ musimy porzucić to, co nam znane, a przez to (pozornie) bezpieczne...

mit zycia rola
"Human Characters and an Exciting Plot!"--Isaac Asimov. Tumithak of the Corridors is a keystone science fiction classic from the pages of the 1931 Amazing Stories. It made a big impression on the youthful Isaac Asimov, who later described it as "far and away the best and most exciting story I had ever read up to that time. I found the characters human and the hero all the more admirable because he could feel fear. I found the plot exciting and a deep humanity in the sentence 'Tumithak had to learn that in no matter what nation or age one finds oneself, he will find gentleness, if he looks, as well as savagery.'" Asimov also credited Tumithak of the Corridors' for inspiring his own description of the underground city of the future in Caves of Steel. Although the science fiction has become far more sophisticated since the era in which Tanner and others were first consciously exploring its limitless possibilities, it still remains a masterpiece of pace, culture-building, and, dare we say it, sense of wonder.
"Amazing Realism!" Says Isaac Asimov. Writing of this classic sequel to the legendary Tumithak of the Corridors (1933), Isaac Asimov raved, "I continue to be amazed at Tanner's realism. In the battle between the Mog and the woman, there was no last-minute rescue of the woman or any last-minute conversion of the Mog. The battle between human beings and the sheiks remained with me, of course, and influenced me in my description of the battle (on a large scale) between human beings and the Lhasinu in 'Black Friar of the Flames.'--I found the characters human and the hero all the more admirable because he could feel fear." First time ever in book form!
Plus "Human Characters and an Exciting Plot!" wrote Isaac Asimov. Here in one big eBook are the three classic Tumithak novels--including the rare, never reprinted final Tumithak story, "Tumithak and the Towers of Fire," which is normally unobtainable as it appeared in the same 1942 Super-Science Stories as Ray Bradbury's first story (an issue which typically sells for $3000--$6000!). Now you can read all three of these keystone science fiction classics. Tumithak first appeared in the pages of a 1931 Amazing Stories. It made a big impression on the youthful Isaac Asimov, who later described it as "far and away the best and most exciting story I had ever read up to that time. I found the characters human and the hero all the more admirable because he could feel fear. I found the plot exciting and a deep humanity in the sentence 'Tumithak had to learn that in no matter what nation or age one finds oneself, he will find gentleness, if he looks, as well as savagery.'" Asimov also credited Tumithak of the Corridors' for inspiring his own description of the underground city of the future in Caves of Steel. Although the science fiction has become far more sophisticated since the era in which Tanner and others were first consciously exploring its limitless possibilities, it still remains a masterpiece of pace, culture-building, and, dare we say it, sense of wonder. Where as Asimov praised the sequel, "Tumithak in Shawm," for its "amazing realism!" Asimov raved, "I continue to be amazed at Tanner's realism. In the battle between the Mog and the woman, there was no last-minute rescue of the woman or any last-minute conversion of the Mog. The battle between human beings and the sheiks remained with me, of course, and influenced me in my description of the battle (on a large scale) between human beings and the Lhasinu in 'Black Friar of the Flames.'--I found the characters human and the hero all the more admirable because he could feel fear." Plus the legendary unobtainable "Tumithak and the Towers of Fire"--which even Asimov never read!
"Tumithak of the Corridors"
by Charles R. Tanner
Amazing Stories, January 1932. Copyright 1931 by Teck Publishing Corporation. Original illustrations by Leo Morey.


It is only within the last few years that archeological science has reached a point where we may begin to appreciate the astonishing advances in science that our ancestors had achieved before the Great Invasion. Excavations in the ruins of London and New York have been especially prolific in yielding knowledge of the life that those ancestors led. That they possessed the secret of flying, and a knowledge of chemistry and electricity far beyond ours is now certain; and there is even some evidence that they surpassed us in medicine and some of the arts. Taking their civilization as whole, it is quite doubtful if we have even yet surpassed them in general knowledge.

Until the time of the Invasion, their discoveries of the secrets of Nature seem to have been made steadily in regular geometric progression, and we have good cause to believe that it was the people of earth who first solved the secret of interplanetary flight. The many romances that have been written by novelists dealing with this time testify to the interest which we of today take in the history of what we call the Golden Age.

But the present story deals neither with the days of the Invasion, nor with life as it was in the Golden Age before it. It tells instead of the life of that semi-mythical, semi-historical character, Tumithak of Loor, who, legend tells us, was the first man to rebel against the savage shelks. Although innumerable facts are still lacking, recent investigations in the Pits and Corridors have thrown much light on what was obscure in this hero’s life. That he really lived and fought is now certain to be true; that he accomplished the miracles accredited to him by legend is just as certain to be untrue.

We can feel sure, for instance, that he never lived for the two hundred and fifty years that are ascribed to him; that his wonderful strength and imperviousness to the rays of the shelks are mythical, as are doubtless the stories of his destruction of the six cities.

But our knowledge of his life increases as our credibility in the legends decreases, and the time has come when we can grasp dimly, but with a more rational viewpoint, the truth about his deeds. So, in this tale, the author makes an attempt to rationalize, to place properly in its historical setting, the early life of a great hero who dared to strike boldly for Mankind, in the days when the Beasts of Venus held all the earth in thrall…

CHAPTER 1
The Boy and the Book


As far as eye could see the long somber corridor extended. Fifteen feet high and as many wide it ran on and on, its brown, glassy walls presenting an unvarying sameness. At intervals along the center line of the ceiling large glowing lights appeared, flat plates of cool white luminescence that had shone without attention for centuries. At intervals equally frequent were deep-cut doors, draped with a rough burlap-like cloth, their sills worn down by the passing generations of feet. Nowhere was the monotony of the scene broken unless it were in some places, where the corridor was crossed by another of equal simplicity.
The passage was by no means deserted. Here and there, throughout its length, scattered figures appeared – men, for the most part blue-eyed and red-haired and dressed in rough burlap tunics that were gathered at the waist by wide, pocketed belts with enormous buckles. A few women were also in evidence, differing from the men in the length of their hair and tunics. All moved with a furtive slinking air, for though it was many years since the Terror had been seen, the habits of a hundred generations were not easily thrown off. And so the hall, its frequenters, their clothes and even their habits combined to complete the somber monotone.


Charles R. Tanner (1896 - 1974)

Frank R. Paul's cover for the 6th issue of Hugo Gernsback's Science Wonder Stories (November 1929) is one of the most famous pieces of the early pulp era, depicting flying saucers making off with the Eiffel Tower & Woolworth building against the blue background of space. "$300 for the best short, SHORT story written around this picture," declared the cover caption. The winner of Gernsback's contest, with his first published story, was a Mr. Charles R. Tanner of Ohio. "The Color of Space" appeared in the March 1930 issue of Science Wonder and related the abduction of the great Dr. Henshaw by Russian scientists, who show him this scene from the window of their spaceship while en route to Venus. As war breaks out on Earth, the Russians demand Henshaw's scientific secrets. After looking out the window, Henshaw calmly walks out the door, stepping into New York. What the Russians had shown was trickery done with special effects – which Henshaw realized was fake when he noticed the Russians accidentally colored space blue instead of black. [In an editorial note, Gernsback said the art blunder was deliberate.] Tanner wrote some 16 SF stories between 1930-53, but is remembered today chiefly for his tales of Tumithak.
Cover by Frank R. Paul

From somewhere far below this corridor came the steady beat and throb of some gigantic machine; a beat that continued unceasingly and was so much a part of the life of these people that it was only with difficulty that they could be brought to notice it at all, Yes its beat bore down on them, penetrated their minds and, with its steady rhythm, affected all that they did.

One part of the hall seemed to be more populous than any other. The lights here glowed brighter, the cloths that covered the doorways were cleaner and newer, and many more people appeared. Sneaking in and out of the doorways they went, for all the world like rabbits engaged in some big business enterprise.

Out of one of the side doorways, a boy and girl appeared. About fourteen years of age, they were exceptionally tall for children, apparently having already reached their full growth, though their immaturity was evident. They, too, like their elders, were blue-eyed and red-haired; a complexion due to the eternal lack of sunshine and lifelong exposure to the rays of the corridor lights. There was a certain boldness and quickness about them that caused many of the folk of the corridor to frown disapprovingly as they passed. One could see that these older ones felt that the younger generation was fast riding to destruction. Certainly, sooner or later, this boldness and loudness would bring down the Terror from the Surface.

But sublimely indifferent to the disapproval that was so in evidence around them, the two youngsters continued upon their way. They turned from the main corridor into one less brilliantly lighted, and after traversing for nearly a mile, turned into another. The hall in which they now found themselves was narrow and inclined upward at a decided angle. It was entirely deserted and the thick dust and neglected condition of the lights showed that it was long since men had lived here. The many doorways were without the draped curtains that concealed the interior of the inhabited apartments in the larger corridors; but many of the doorways were almost entirely covered with draperies of cobwebs covered with dust. The girl drew closer to the boy as they continued up the passage; but aside from this she showed no sign of fear. After some time the passageway grew steeper, and at last ended in a cul-de-sac. The two seated themselves in rubble that littered the floor and presently began to talk in a low tone.

“It must have been years since men have come here,” said the girl, softly. “Perhaps we will find something of great value which was left here when men deserted this corridor.”

“I think Tumithak is too hopeful, when he tells us of possible treasures in these halls,” answered the boy. “Surely there have been men in these halls, searching as we are, since they were abandoned.”

“Tumithak should be here by now,” the girl said after a while. “Do you think he will come?” Her eyes strove vainly to pierce the gloom down the hallway.

“Why, of course he will come, Thupra,” said her companion. “Has Tumithak ever failed to meet us as he promised?”

“But to come here, alone!” protested Thupra. “I should die of fright, Nikadur, if you weren’t here.”

“There isn’t really any danger here,” he said. “The men of Yakra could never enter these halls without passing through the main corridor. And many, many years have passed since Loor has seen a shelk.”

Charles R. Tanner wrote only a handful of SF stories, and no novels. But he made his mark on the field with the Tumithak stories, a trilogy of novellas published between 1932 – 1941. Detailing the struggle to re-take the planet centuries after a brutal alien conquest, when man has been driven deep underground and descended into near-barbarism, the stories were among the most popular of the pulp era, and influenced a generation of early genre writers. “’Tumithak of the Corridors’ was far and away the best and most exciting story I had ever read,” noted Isaac Asimov in his autobiographical anthology Before the Golden Age. “Even now, though my hair is graying, I found myself stirred very much as I had been once in junior high school… I continue to be amazed at Tanner’s realism.”
Cover by Leo Morey

“Grandfather Koniak once saw a shelk,” reminded Thupra.

“Yes, but not here in Loor. He saw it in Yakra, years ago, when he fought the Yakrans as a young man. Remember, the Loorians were successful in their campaign against the Yakrans and drove them out of their city and into the corridors beyond. And then suddenly there was flame and terror, and a band of shelks appeared. Grandfather Koniak saw but one, and that one almost caught him before he escaped.” Nikadur smiled. “It is a wonderful tale, but I think we have only Grandfather Koniak’s word for it.”

“But really, Nikadur –” the girl was beginning, when she was interrupted by a rustling noise from one of the web-hung doorways. Like a flash, boy and girl both leapt to their feet and sped in panic down the passage without so much as a single glance backward, totally unaware of the youth who had stepped from the doorway and who was now leaning against the wall, watching their flight with a cynical smile on his face.

At a glance, this youth seemed not unlike the others who lived in the corridors. The same red hair and clear translucent skin, the same rough tunic and enormous belt characterized this lad as it did all the others of Loor. But the discerning eye would have noticed in the immense brow, the narrow, hooked nose and the keen eyes, a promise of the greatness that was to some day be his.


The boy watched his fleeing friends for a moment and then gave a low bird-like whistle. Thupra stopped suddenly and turned around, and then, seeing the newcomer, called to Nikadur. The boy stopped his flight too, and together they returned, rather shamefaced, to the end of the passage.

“You frightened us, Tumithak,” said the girl, reproachfully. “What in the world were you doing in that room? Weren’t you afraid to go in there alone?”

“Nothing is in there to hurt me,” answered Tumithak, loftily. “Often and often I have browsed around through these corridors and apartments and never yet have I seen any living thing, save the spiders and the bats. I was seeking for forgotten things,” he went on, and his eyes grew suddenly brighter. “And look! I have found a book!” And, reaching into the bosom of his tunic, he drew forth his prize and exhibited it proudly to the others.

“This is an old book,” he said. “See?”

It certainly was an old book. The cover was gone, more than half the leaves were missing, and the thin metal sheets of which the leaves were composed were even beginning to oxidize on the edges. Certainly, this book had been lying forgotten for centuries.

Nikadur and Thupra looked at it in awe, the awe that an illiterate person naturally holds for all the mysteries of the magic black marks that transmit thoughts. But Tumithak could read. He was the son of Tumlook, one of the food men, the men who held the secret of preparing the synthetic food that these people lived on, and these food men, as well as doctors and the light and power men, retained many of the secrets of the wisdom of their ancestors. Foremost among these secrets was the very necessary art of reading; and as Tumithak was intended to follow in his father’s footsteps, Tumlook had early trained him in this wonderful art.

So, after the two had looked at the book and held it in their hands, and wondered, they beseeched Tumithak to read it to them. Often, they had in wide-eyed wonder as he read to them from some of the rare works the food men owned, and they never wasted a chance to watch the apparently mystifying process of changing the queer marks on the metal sheets into sounds and sentences.

Tumithak smiled at their importuning, and then, because secretly he was as anxious as they to know what the long-forgotten script contained, he motioned them to be seated on the floor beside him, and opening the book began to read:

“The manuscript of Davon Starros; written at Pitmouth, Sol 22nd, in the year of the Invasion, 161, or in the old style – AD. 3218.”

Tumithak paused.

“That is an old book,” whispered Nikadur in an awed voice, and Tumithak nodded.

“Nearly two thousand years!” he answered, “I wonder what the figures A.D. 3218 stand for?”

He puzzled over the book for a moment and then resumed his reading.

“I am an old man, in these latter days, and to one who can remember the day when men still dared to fight, now and then, for liberty, it is indeed a bitter thing to see how the race has fallen.

“There is growing up among men in these days a hopeless superstition to the effect that man can never conquer, and must never attempt to even battle with the shelks, and it is to combat this superstition that the author here writes the story of the conquest of earth, in the hope that at some future time, a man will arise who will have the courage to face the conquerors of Man and again do battle. In the hope that this man will appear and that he may know the creatures against whom he fights, this story is written.

“The scientists who tell of the days before the Invasion inform us that man was once little more than a beast. Through thousands of years he gradually worked his way upward to civilization, learning the arts of living, until he conquered all the world for his own.

“He learned the secret of producing food from the very elements themselves, he learned the secret of imitating the life-giving light of the sun, his great airships sped through the atmosphere as easily as his waterships sped through the sea. Wonderful disintegrating rays dissolved the hill that stood in his way, and as a result long canals brought water from the ocean to inaccessible deserts, making them blossom like earth’s most fertile regions. From pole to pole, man’s mighty cities grew, and from pole to pole man was supreme.’

“For thousands of years, men quarreled among themselves, and great wars tore the earth, until at last their civilization reached a point where these wars ceased. A great era of peace settled down upon the earth, sea and land alike were conquered by man, and he began to look out to the other worlds that swung about the sun, wondering if these too might not be conquered.

“It was many centuries before they learned enough to attempt a journey into the depths of space. A way had to be found to avoid the countless meteors that filled the paths between the planets. A way had to be found to insulate against the deadly cosmic rays. It seemed that no sooner was one difficulty overcome than another arose to take its place. But one after another the difficulties in the way of interplanetary flight disappeared and at last the day came when a mighty vessel, hundreds of feet long, lay ready to leap into space to explore the other worlds.”

Tumithak again paused in his reading.

“It must be a wonderful secret,” he said. “I seem to be reading words, but I do not know what they mean. Some one is going somewhere, but that’s about all I can make of it. Shall I go on?”

“Yes! Yes!” they cried; so he continued:

“It was under the command of a man named Henric Sudiven; and, of all the great company that manned it, only he returned to the world of men to tell of the terrible adventures that they met with on the planet Venus, the world to which they traveled.”

“The trip to Venus was a highly successful one, and quite uneventful. Week after week passed, while the evening star, as men called it, grew ever brighter and larger. The ship worked perfectly, and though the journey was a long one to those who were used to crossing an ocean in a single night, the time did not hang heavy on their hands. The day came when they sailed over the low rolling plains and broad valleys of Venus, under the thick mantle of clouds that forever hides the surface of that planet from the sun, and marveled at the great cities and works of civilization that were in evidence everywhere.

“After hovering over a great city for some time, they landed and were welcomed by the strange, intelligent creatures that ruled over Venus; the same creatures that we know today by the name of shelks. The shelks thought them demi-gods and would have worshipped them; but Sudiven and his companions, true products of earth’s noblest culture, scorned to dissemble; and when they had learned the language of the shelks, told them quite truthfully just who they were and from whence they came.

“The astonishment of the shelks knew no bounds. They were skilled far more than men in mechanical science; their knowledge of electricity and chemistry was quite as great; but astronomy and its kindred sciences were totally unknown to them. Imprisoned as they were under the eternal canopy of clouds that hides forever the sight of outer space, they had never dreamed of other worlds than the one they knew; and it was only with difficulty that they were at last persuaded that Sudiven’s story was true.


The Saga of Tumithak

“Tumithak of the Corridors” was popular when it first appeared, and reader response almost guaranteed a sequel. “Tumithak in Shawm,” in which Tumithak leads a human war party to the surface to confront the shelks - discovering both an ancient cache of powerful human weapons and new shelk horrors - appeared in June 1933. Fans had to wait nearly a decade for the third tale, in which Tumithak lead his rag-tag band of human warriors to victory in “Tumithak of the Towers of Fire” (Super Science Stories, Nov 1941).
While researching this story we stumbled across this intriguing reference in Magic Dragon’s Ultimate Science Fiction Web Guide entry on Charles Tanner:
“By an amazing coincidence, I had Charles R. Tanner’s son as a student in one of the classes I taught, and he gave me a copy of a manuscript of an unpublished 4th story in the Tumithak series. I have, to date, failed to have it published…”
We contacted Tanner’s son, Jim Tanner, in early 2003 and he confirmed the story, adding:
“The Tumithak stories… are to be printed in book form, the three already printed ones plus an unpublished fourth one. My father would be pleased, knowing there is still an interest in his stories after so many years. Publisher's name is North Star Press of St. Cloud... Work on the book is progressing and [it] should be published in the latter part of this year. ”
The Stories:
“Tumithak of the Corridors” (Amazing Stories, Jan 1932)
“Tumithak in Shawm” (Amazing Stories, June 1933)
“Tumithak of the Towers of Fire” (Super Science Stories, Nov 1941)
“Tumithak and the Ancient Word” (unpublished)

“But, once convinced, the attitude of the sheiks underwent a decided change. No longer were they deferential and friendly. They suspected that Jan had come only to conquer them and they determined to beat him at his own game. There was a certain lack of the more humane feelings in the make-up of the shelks, and they were quite unable to conceive of a friendly visit from strangers of another world.

“The Tellurians soon found themselves locked up in a great metal tower many miles from their space flier. In a moment of carelessness, one of Sudiven’s companions had let drop the remark that this flier was the only one yet built upon the earth, and the shelks decided to take advantage of this fact, to begin at once the conquest of earth.

“They took possession at once of the Tellurians’ vessel, and with that unity of purpose that is so characteristic of the shelks and so lacking in man, began at once the construction of a vast number of similar machines. All over the planet, the great machine-shops hummed and clattered with the noise of the work; and while the earth awaited the triumphal return of her explorers, the day of her doom drew nearer and nearer.

“But Sudiven and the other Tellurians, locked up in their tower, had not given up to despair. Time after time they attempted to escape, and there is no doubt but that the shelks would have slain them to a man, had they not hoped to extract further knowledge from them before they killed them. For once the shelks were in error; they should have slain the Tellurians, every one; for about a week before the date set for the departure of the shelks’ great fleet of machines, Sudiven and about a dozen of his companions managed to escape.

“At terrific risk they made their way across the country to the place here their space car lay. An idea can be had of the dangers of the journey when one realizes that on Venus, that is, on the inhabited side, it is always day. There was no concealing night to enable the Tellurians to travel without hope of discovery. But at last they came upon their car, guarded only by a few unarmed shelks. The battle that ensued is one that should go down in man’s history, to inspire him in all the ages to come. When it was over the shelks were all dead and only seven men were left to man the space-flier on its journey back to earth.

“For weeks, the great bullet-shaped flier sped across the vast emptiness of space and at last landed upon the earth. Sudiven alone remained alive when it landed; the others had succumbed to some strange disease, a disease that had been given to them by the shelks.

“But Sudiven was alive and remained alive long enough to warn the world. Faced with this sudden terror, the world had little time for any but defensive measures. The construction of vast underground pits and caverns was begun at once, the intention being to construct great underground cities, in which man could hide himself and from which he could emerge to conquer his enemies at his leisure. But before they were well started, the shelks arrived and the war was on!

“Never, in the days when man warred with man, had anyone dreamed of a war like this. The shelks had arrived by the millions; it was estimated that fully two hundred thousand space cars took part in the invasion. For days man’s defensive measures kept the shelks from gaining a landing space on the earth; they were forced to fly far above the surface, dropping their deadly gases and explosives where they could. From his subterranean halls, man sent up vast quantities of gases as deadly as those of the shelks, and their disintegrating rays sent hundreds of the space-cars into nothingness, killing off the shelks like flies. And from their fliers, the shelks dropped vast quantities of flaming chemicals into the pits that men had dug, chemicals that burned with terrific violence and exhausted the oxygen of the caverns, causing men to perish by the thousand.

“Ever, as men found themselves defeated by the shelks, they drove deeper and deeper into the earth, their wonderful disintegrations dissolving the rock almost as fast as man could walk through the corridor it dug. Men were forced from the Surface at last, and a million intricate warrens of corridors and passages honeycombed the earth for miles beneath the surface. It was impossible for the shelks to ever thread the mazes of the innumerable labyrinths, and so man reached a position of comparative safety.

“And thus came the deadlock.

“The Surface had become the property of the savage shelks, while far below them in the pits and corridors, man labored to hold on to the dregs of civilization that were left him. An unequal game it was, for man was sadly handicapped – the supplies of elements that produced the disintegrating rays gradually diminished, and there was no way of renewing them; they were unable to secure wood, or the thousand and one varieties of vegetation on which their industries were based; the men of one set of corridors had no way of communicating with the men of another; and always came hordes of shelks, down into the corridors, hunting men for sport!

“The only thing that enabled them to live at all was the wonderful ability to create synthetic foods out of the very rock itself.

“So it was that man’s civilization, fought for and won after centuries of struggle, collapsed in a dozen years; and over it was imposed the Terror. Men, like rabbits, lived a life of fear and trembling in their underground holes, daring less each year, as time went by, and spending all their time and energy in devising means to sink their pits deeper and deeper into the ground. Today it seems that man’s subjugation is complete. For over a hundred years, no man has dared to think of revolt against the shelks, any more than a rat would think of revolt against man. Unable to form a unified government, unable even to communicate with his brethren in the neighboring corridors, man has come to accept, far too willingly, his place as merely the highest of the lower animals. The spider-like Beasts of Venus are the supreme Masters of our planet, and —”

The manuscript had come to an end. Although the book had originally been much longer, although, indeed, what was left of it was probably little more than an introduction to some work on the life and customs of the shelks, the remainder was missing and the droning sing-song voice of Tumithak ceased as he read the concluding unfinished sentence. For several moments there was silence and then –

“How hard it was to understand,” said Thupra. “I only know that men were fighting with shelks, just as though they were Yakrans.”

“Who could have conceived such a story?” murmured Nikadur. “Men fighting with shelks: Of all the impossible tales!”

Tumithak did not answer. For quite a while he sat in silence and stared at the book as one who suddenly beheld some dazzling vision.

At last he spoke.

“Nikadur, that is history!” he exclaimed. “That is no strange impossible tale of fancy. Something tells me that those men really lived; that that war was really fought: How else can we explain the life that we live? Have we not wondered often – have not our fathers wondered before us – how our wise ancestors ever gained the wisdom to build the great pits and corridors? We know that our ancestors had great knowledge; how did they come to lose it?

“Oh, I know that no legend of ours even suggests such a thing as men ruling this world,” he went on, as he saw the incredulous look in the eyes of his companions. “But there is something – something in that book that tells me it is surely true. Just think, Nikadur! That book was written only a hundred and sixty years after the savage shelks invaded the earth! How much more that writer must have known than we who live two thousand years later. Nikadur, once men fought with shelks!” He arose, his eyes gleaming with the first glow of the fanatical light that, in after years, was to make him a man apart from his fellows, “Once men fought with shelks; and with the help of the High One, they shall do so again! Nikadur! Thupra! Some day I shall fight a shelk,” he flung his arms wide, “some day I shall slay a shelk!

“And to that I dedicate my life!”

He stood for a moment with his arms outstretched, and then, as if oblivious of their presence, he dashed down the hallway and in a moment was lost in the gloom. For a moment the two stared after him in amazement, and then, clasping hands, they walked slowly, soberly after him. They knew that something had suddenly inspired their friend, but whether it was genius or madness they could not tell. And they were not to know with certainty for many years.

niedziela, 25 maja 2008

Filmowiec - reżyseria, zdjęcia, montaż: Alain Cavalier

Film nagrodzony na festiwalu w MFF Cannes 2005. "Le Filmeur" to subtelna, niskobudżetowa autobiografia 74-letniego Alaina Cavaliera, kultowego francuskiego reżysera, którego filmy offowe urzekły najbardziej wyrafinowanych uczestników festiwali filmowych. Film ten kręcono na przestrzeni 11 lat. Okroiwszy gigantyczną masę materiału, Cavalier posługuje się na pozór nieistotnymi detalami, by skonstruować mozaikę o sobie samym. Nic nie jest zbyt banalne, by pobudzić jego ciekawość. Film nie ma fabuly. Jest zbiorem chwil, drobnych zdarzeń, wypowiadanych przez reżysera myśli, zapisem wartych zatrzymania momentów, które go zachwycily, poruszyły, przeraziły. Najbardziej imponuje jednak fakt, że Cavalier dzieli się najbardziej intymnymi szczegółami ze swojego życia osobistego. Przykładowo ukazuje swą twarz w kontekście cierpień związanych z trzema operacjami służącymi usunięciu nowotworu skóry. Wszystkie sekwencje są przepełnione taką szczerością, że w całym filmie nie znajdzie się ani jeden wulgarny lub egzaltowany moment. Zamiast tego z obrazu bije wielka czułość.

wtorek, 20 maja 2008

Antyturystyka

From THE SHYMKENT DECLARATIONS Z Shymkent DEKLARACJE

(Excerpts from the resolutions passed at the first international congress of Anti- Tourists at the Shymkent Hotel, Shymkent, Kazakhstan, October 1999)
(Fragment z uchwał na pierwszy Międzynarodowy Kongres Anti-Turyści
Szymkient w hotelu, Szymkient, Kazachstan, październik 1999)

As the world has become smaller so its wonders have diminished.
There is nothing amazing about the Great Wall of China, the Taj Mahal, or the Pyramids of Egypt. They are as banal and familiar as the face of a Cornflakes Packet. Consequently the true unknown frontiers lie elsewhere.

Jako że świat stał się mniejszy, tak jego cuda się ograniczyły. Nie ma nic
niezwykłego w chińskimWielkim Murze, Taj Mahal, czy egipskich piramidach. Są one znane i banalne, jak z pudełka płatków śniadaniowych.
W związku z tym prawdziwe nieznane granice leżą gdzie indziej.

The duty of the traveller therefore is to open up new zones of experience. In our over explored world these must of necessity be wastelands, black holes, and grim urban blackspots: all the places which, ordinarily, people choose to avoid.

Obowiązkiem podróżnika jest zatem otwarcie nowych obszarów doświadczeń. W naszej ponad świat zbadać te muszą być bezwzględnie nieużytków, czarne dziury, ponura i miejskich blackspots: wszystkie miejsca, które zwykle, osób decyduje się uniknąć.

The only true voyagers, therefore, are anti- tourists. voyagers, Jedyną prawdą w związku z tym, są anty-turystów. Following this logic we declare that:

The anti-tourist does not visit places that are in any way desirable.

Po tej logiki, oświadczam, że: The anti-turystycznej nie można znaleźć miejsca, które są w jakikolwiek sposób pożądany.

The anti-tourist eschews comfort.
Antyturysta unika wygody.

The anti-tourist embraces hunger and hallucinations and shit hotels. The anti-turystycznej obejmuje głodu i omamy i hotele shit.

The anti-tourist seeks locked doors and demolished buildings. The anti-turystycznym ma drzwi zamknięte i zburzone budynki.

The anti-tourist scorns the bluster and bravado of the daredevil, who attempts to The anti-turystycznych w scorns Bluster i bravado do szalenstwa, którzy próby

penetrate danger zones such as Afghanistan. penetracji stref niebezpiecznych, takich jak Afganistan. The only thing that lies behind this is Jedyną rzeczą, która jest za to

vanity and a desire to brag. marność i chęć brag.

The anti-tourist travels at the wrong time of year. The anti-turystycznych podróżach w nieodpowiednim czasie roku.

The anti-tourist prefers dead things to living ones. The anti-turystycznych preferuje rzeczy martwych do życia.

The anti-tourist is humble and seeks invisibility. The anti-turystycznego jest pokorny i ma invisibility.

The anti-tourist is interested only in hidden histories, in delightful obscurities, in bad art. The anti-turystycznego jest zainteresowany tylko w historii ukrytej w delightful obscurities, w złej sztuki.

The anti-tourist believes beauty is in the street. The anti-turystycznej uważa piękna jest na ulicy.

The anti-tourist holds that whatever travel does, it rarely broadens the mind. The anti-turystycznych stwierdził, że niezależnie od podróży nie, to rzadko poszerza umysł.

The anti-tourist values disorientation over enlightenment. The anti-turystycznych wartości ponad dezorientacji oświecenia.

The anti-tourist loves truth, but he is also partial to lies. The anti-turystycznych kocha prawda, ale jest on również do częściowego kłamstwa. Especially his own. Szczególnie własnej.

antitourism

środa, 14 maja 2008

Clubbing z poprzedniej środy z Maciejem i Zetą

Dużo się nie kręciliśmy, kilka drinków w Kinie, reszta wieczoru w Fashion... Widać jak Zeta mnie upija :). Dzieki i pozdro.

Od Juwenalia 2008

poniedziałek, 12 maja 2008

Pierwsze impresje z wyjazdu majowego 2008

Materiały z wyjazdu wciąż w opracowaniu, tyle zdjęć, tekstów, wrażeń... Zanim to ogarniemy bedzie następny wyjazd, więc żeby coś było na raty wstawiam:

okolice Uniwersytetu Ludowego w Woli Sękowej

Od Maj 2008


jedyne ładne widoki na Węgrzech to pola kwitnącego rzepaku ;)

Od Maj 2008


piękne łąki pod Mostarem

Od Maj 2008


Zdjęcia przetworzone w kierunku malarstwa... taki gust ;).

Upici światełem - opowiadanie w stylu sf z lat 50-tych XX-tego wieku

Prawdziwa Cola light, nie ma dodatkowego składnika, ale sama woda została zmuszona do nieszkodliwego dla organizmu człowieka świecenia. Pojawia się efekt uboczny, świecąca młodzież, rośliny, zwierzęta, a nawet gleba i skały... Kolejne zmiany to zaburzenie rytmu dobowego, oraz uatrakcyjnienie głębokich jaskiń jako kryjówek do których ucieka młodzież tworząc nowy świat pod ziemią...

sobota, 10 maja 2008

Juwenalia 2008 - pierwszy weekend - Coma i Hey

Na szybko impresja z koncertów pod Politechniką, z komórki, no i taka zabawa w pokazanie nastroju, w albumie wersje nieprzetworzone, ale tak czy siak niewyraźne... jak dźwięk na Comie, Hey w znakomitej formie... pięknie...

Materiały z Bałkanów ciągle w opracowywaniu...

Z dedykacją dla zakochanych ;).

Od Juwenalia 2008


Od Juwenalia 2008


Od Juwenalia 2008


Od Juwenalia 2008

środa, 7 maja 2008

Inspiracje, wrażenia... Bałkany

Wyjazd na Bałkany, z przystankiem w Bieszczadach był niezwykle udany. Inspiracji i materiałów do opracownia wiele, wrażenia jeszcze świeże...

Czekam na zdjęcia lepszej jakości, teraz tylko zajawka z komórki...



W górach nad Mostarem, Bośnia i Hercegowina.

wtorek, 22 kwietnia 2008

Glokalna tożsamość szkoły

Wojciech Olchowski

Glokalna tożsamość szkoły
Glockal identity of school

Streszczenie

Opracowanie
przedstawia przejście od pojęcia globalizacji do koncepcji określanej
terminem glokalizacja. Oznacza ono dostosowywanie globalnego przekazu
do potrzeb i kontekstu poznawczego lokalnych kultur i społeczności.

Przedstawione
są również szkoły na całym świecie które postrzegają swoją tożsamość w
kontekście pojęcia glokalizacja, lub wokół kategorii obejmujących jego
znaczenie.

Abstract

In the paper is discussed
transition from term globalization to glocalization, which denote
adaptation global message to needs and cognitive context of local
cultures and communities.

Schools
around the world which revoke their identity to the context of term
glocalization or around categories includes his meaning are also
presented.

Dojść
do znaczenia glokalnej tożsamości, w tym wypadku w kontekście
identyfikacji szkoły z pewnym zespołem wartości, można tylko
przywołując klasyczne już pojęcie globalizacji, jak i opisując
określane przez nie zjawiska. Początkowo termin globalizacja łączy się
z określeniem „global village”
[1]
(globalnej wioski) wprowadzonym w połowie lat sześćdziesiątych XX-tego
wieku przez Marshalla McLuhana na opisanie świata połączonego sieciami
telekomunikacyjnymi i różnorodnych współzależności, zmniejszającymi go
do dystansu przepływu informacji jak we wspólnocie plemiennej, gdzie
wiedza o świecie i wydarzeniach jest dla wszystkich taka sama, wspólna
i nieomal natychmiastowa. W oparciu o te idee rozpoczął w tamtych
latach działalność brytyjski Open University umożliwiający, również i
dzisiaj, centralnie programowaną naukę zróżnicowanym studentom na całym
świecie, początkowo dzięki kształceniu korespondencyjnemu, wspartemu
przekazem radiowym i telewizyjnym, obecnie zaś również poprzez
Internet. W tym duchu definiuje to pojęcie również Anthony Giddens,
według którego globalizacja to „intensyfikacja stosunków społecznych o
światowym zasięgu, która łączy różne lokalności w taki sposób, że
lokalne wydarzenia kształtowane są przez zdarzenia zachodzące w
odległości wielu tysięcy mil i same zwrotnie na nie oddziałują”.
[2]
Roland Robertson zwraca uwagę na aspekt unifikujący określając widząc w
globalizacji „(…) zbiór procesów, które czynią świat społeczny jednym
(…)”.
[3]
Jego zdaniem globalizacja jako koncepcja odnosi się tak samo do
„zmniejszania się” świata, jak i zwiększania stopnia rozumienia świata
jako całości. Obydwa te czynniki nasilają globalną współzależność i
postrzeganie świata jako jedności.

Pojęcie
globalizacji do debaty publicznej zostało szerzej wprowadzone, zdaniem
Nicholasa Bayne'a, w trakcie szczytu G8 w Naples w 1994-tym roku,
którego zdaniem „Koniec Zimnej Wojny przekształcił współzależność w
globalizację (…)”.
[4]
Według Thomasa Friedmana epoka globalizacji zastąpiła zimną wojnę,
zauważa on, że „od połowy XIX wieku do końca lat 20-tych XX stulecia
świat przeżywał podobną epokę globalizacji”.
[5]
Okres po 1989-tym roku nazywa „drugą rundą globalizacji”, podsumowuje,
że „nową cechą dzisiejszej globalizacji jest stopień i siła powiązań
między krajami, co czyni świat jednym wielkim rynkiem i globalną
wioską”.
[6]
Znaczeniowo zbliżone do takiego rozumienia jest pojęcie
internacjonalizmu, obecnie już mniej używane, częściowo ze względu na
zdyskredytowanie go poprzez nadużycie w totalitarnej propagandzie.
Internacjonalizacja jako proces, określenie również marketingowe, jako
przygotowanie produktu na rynek międzynarodowy, zakłada pewną
uniwersalizację wartości, można ją było dostrzec w filozofii kryjącej
się za wizerunkiem i działaniem, łącznie z programem nauczania, zespołu
szkół (podstawowa, gimnazjum, liceum) o nazwie International School,
działających na przełomie XX-tego i XXI-szego wieku w Poznaniu, a
przyjmującej do małych klas (średnio 10-cio osobowych), dzieci
pracowników zagranicznych z miasta i okolic, tworząc równomiernie
przemieszane narodowościowo grupy. Ucząc w tej szkole w języku
angielskim, w polskim kontekście, chociażby przyrodniczym, w klasach w
których uczniami byli przykładowo Węgier, Niemka czy Nigeryjka, trzeba
było szukać pewnego kompromisu w metodzie prowadzenia zajęć jak i
programie.

Pozytywne
efekty społeczne globalizacji to swoboda przepływu informacji, usług,
ludzi, powstanie społeczeństwa globalnego, zmniejszenie barier
komunikacyjnych. W tym kontekście nadążające za wyzwaniami i
możliwościami współczesności wykształcenie daje ukończenie Państwowego
Pomaturalnego Studium Kształcenia Animatorów Kultury i Bibliotekarzy w
Krośnie, które przyjmuje słuchaczy głównie z miasta i okolic,
nielicznych z dalsza, uzupełniając ograniczoną ofertę edukacyjną
regionu. Absolwenci kierunków takich jak fotografia czy taniec znajdują
zatrudnienie w wyuczonym zawodzie, zarówno lokalnie, jak i w wielu
miejscach w kraju i na świecie, nie mając problemu z poziomem
przygotowania, umiejętnościami, ani wiarygodnością dyplomu. Niestety te
same zjawiska prowadzą do negatywnych konsekwencji takich jak problemy
tożsamości kulturowej, problemy związane z migracją, nasilenie się
konfliktów etnicznych, ideologicznych i religijnych, ksenofobie i
nietolerancje. Istotne jest też zarysowanie się i utrwalanie podziału
świata na dwie części: zintegrowaną, korzystającą z nowoczesnych
technologii telekomunikacyjnych i swobody przemieszczania oraz
wyizolowaną, czyli krajów rozwijających się i krajów najbiedniejszych.
Rozwarstwienie społeczne, rozszerzanie się ubóstwa, utrata miejsc
pracy, marginalizacja państw biednych to inne negatywne skutki procesów
globalizacji. Pojawiają się też szkodliwe zjawiska ekologiczne, takie
jak degradacja nadmiernie uprzemysłowionych regionów kumulacji
produkcji, czy rabunkowa eksploatacja zasobów naturalnych, jak również
ludności. Rozczarowanie brakiem równych szans i sprawiedliwości
społecznej Joseph Stiglitz opisał w 1990-tym roku odnosząc się do
sytuacji krajów postkomunistycznych wkraczających w społeczność
globalną: „Odpowiedzi, jaką dawał socjalizm na ciągle powracające
pytania (…) okazały się błędne (…) Wszelako przyświecały im ideały i
wartości, z których wiele ma charakter trwały. Wyrażają bowiem
odwieczne dążenie do bardziej ludzkiego i bardziej egalitarnego
społeczeństwa”.
[7]
Kultura globalna zaś, w imię pełnego pluralizmu i niefaworyzowania
którychkolwiek wartości ucieka od jakiegokolwiek określenia swego
wymiaru etycznego, pozostawiając tylko ogólne materialistyczne
ukierunkowanie liberalno-konsumpcyjne. Dlatego wiele szkół opisanych w
dalszej części tekstu ma charakter alternatywny względem współczesnej
popularnej kultury konsumpcyjnej, kierując się innymi systemami
wartości, podkreślającymi bardziej, przykładowo sprawiedliwość
społeczną, solidarność, zrównoważony rozwój ekologiczny, czy normy
moralnoreligijne. Globalizacja jest zatem nie tylko kwestią
politologiczną, ale również wybitnie antropologiczną i etyczną. Skoro
podlega ona także kwalifikacji moralnej, to można ją rozpatrzyć w tym
kontekście. Globalizacja jako zjawisko nie jest z założenia dobra ani
zła, jest taką, jaką uczynią ją ludzie. Nie jest celem samym w sobie,
powinna, jak każdy inny system, służyć człowiekowi, solidarności i
dobru wspólnemu. Człowiek powinien być zawsze celem, a nie środkiem,
narzędziem, trybikiem w procesie produkcji.
[8]
Siłą roboczą przerzucaną w skali świata i porzucaną kiedy już
niepotrzebna, co jest psychologicznie wyniszczające, co pisze Bożydar
Kaczmarek zwracając uwagę na znaczenie podmiotowości pracownika w
przedsiębiorstwie.
[9]
Powinien być podmiotem procesów, a nie przedmiotem czy towarem
rynkowym. Ma tu swoją rolę do odegrania koncepcja społecznej
odpowiedzialności biznesu jako efektywnej strategii zarządzania, która
poprzez prowadzenie dialogu społecznego na poziomie lokalnym przyczynia
się do wzrostu konkurencyjności przedsiębiorstw na poziomie globalnym,
oraz równocześnie kształtowania warunków dla zrównoważonego rozwoju
społecznego i ekonomicznego. Nie można także zapominać o wartości
narodowych i lokalnych kultur wytworzonych przez ludzi, które w ramach
kultury globalnej są jakby różnymi kluczami interpretacyjnymi ludzkiego
życia. Przykładowo Uniwersytet Ludowy Rzemiosła Artystycznego w Woli
Sękowej, jak stwierdza odpowiedzialny za niego przedstawiciel władz
lokalnych,
„To je­dyna w kraju taka placówka, niesłychanie ważna dla naszej kultury i dla pomnażania tego, co próbujemy zachować w regionie”.[10] Szkoła znajduje się na małej wsi,
pielęgnuje regionalne techniki rękodzielnicze oraz odwołuje się do
wiedzy i umiejętności miejscowych rzemieślników, ale oferuje możliwość
nauki wszystkim zainteresowanym w skali Polski, czy nawet euroregionu,
a wypracowanie szerszej płaszczyzny kulturowej z zachowaniem swojej
tradycji jest niezbędne, jak na to zwracał uwagę Jan Paweł II,
ponieważ: „Europa powołana jest przede wszystkim do tego, by odnalazła
swą prawdziwą tożsamość. Choć bowiem powstała ona jako rzeczywistość
bardzo niejednorodna, musi wypracować nowy wzorzec jedności w
różnorodności, wspólnoty narodów pojednanych, otwartej na inne
kontynenty i włączonej w aktualny proces globalizacji”.
[11]

Zagadnienia
roli i kierunku wychowania w globalizującym się świecie opisuje Mario
Toso, który uważa, że „Ażeby jednak globalizacja stawała się
środowiskiem wzrostu nie tylko dla nielicznych, ale dla wszystkich, dla
każdego człowieka, powinna być ona regulowana, zdemokratyzowana; nie
można jej pozostawić pod władzą neoutylitaryzmu i neoliberalizmu, jak
to jest obecnie. Przede wszystkim trzeba ją oprzeć na systemie
etyczno-kulturowym, który łączy: prawdę i miłość, wolność i
sprawiedliwość społeczną (słuszny podział zasobów i szans),
współzawodnictwo i solidarność (współpracę). Jest to system
etyczno-kulturowy, który przyznaje prymat duchowi, racjonalności celów
przed dobrami materialnymi i środkami, a więc odrzuca błędy
nowoczesności, skłaniające do dawania prymatu posiadaniu i pieniądzom”.
[12]
Zbliżone krytyczne spojrzenie na globalizację reprezentują nurty,
uznawane za kontrkulturowe; antyglobalizmu którego zwolennicy proponują
oparcie się w budowaniu życia społecznego na wspólnotach takich jak
naród, rodzina, wspólnoty lokalne; oraz alterglobalizmu piętnującego
obecny drapieżnie kapitalistyczny charakter, zasadniczo słusznych
zdaniem jego zwolenników procesów globalizacji. Globalizacja jako
zjawisko społeczne powinna być udziałem wszystkich i przez wszystkich
zarządzana. Na tym polega jej demokratyzacja. Do pełnego
współuczestniczenia w życiu społecznym potrzebne są jednak wiedza,
wysokie kompetencje poznawcze, umiejętność krytycznej oceny
zachodzących zjawisk. Cechy te zaś zależą od wyników procesów
kształcenia i wychowania. Możliwie pozytywny wpływ edukacji na wzrost
kompetencji w procesie przekazywania władzy podkreśla nawet,
fundamentalistycznie katolicki krytyk uzurpacji władzy Boga przez rządy
ludzi, Nicólás Gómez Dávila, przyznając, że obecnie władza jest
bardziej przedstawicielska, ponieważ „Powszechne prawo wyborcze jest
dziś mniej absurdalne niż było wczoraj: nie dlatego, żeby większości
były lepiej wykształcone, ale dlatego, że gorzej wykształcone są
mniejszości”,
[13]
co miałoby paradoksalnie korzystnie ograniczać możliwości manipulacji
rządnych władzy elit nieświadomymi masami i czynić bardziej
reprezentatywnymi wybranych przedstawicieli. Od ideału demokracji
odnajdowanego w jednym z etapów ewolucji ustroju starożytnych Aten,
poprzez koncepcję Johna Locke'a, rozwiniętą przez Johna Stuarta Milla,
do współczesnej teorii demokracji liberalnej, sprawiedliwe rządy
opierać się powinny na możliwości wyboru władzy na drodze wolnych i
uczciwych wyborów,
[14]
jakie mogą mieć miejsce tylko warunkach równych szans dostępu do
kanałów komunikacji, oraz instytucji demokratycznych, przede wszystkim
zaś wyrównanych szans uczestnictwa, w oparciu o wspólną lokalną
kulturę, także polityczną, i konieczne do funkcjonowania w niej
umiejętności i wiedzę, zdobyte również w procesie kształcenia.

Pojęciem
integrującym pozytywne cechy globalizacji, krytyczne spojrzenie na nią
i wynikające z tego postulaty aprecjacji wartości kultur narodowych,
regionalnych i lokalnych, demokratyzacji, podmiotowości człowieka,
solidarności społecznej, jak i otwartym na zastosowanie w projektowaniu
systemów i procesów kształcenia jest glokalizacja. Glokalizacja jest
zbitką pojęciową dwóch procesów: globalizacji, upowszechnienia,
zunifikowania, oraz lokalizacji, „umiejscowienia”, określenia się w
najbliższym geograficznie kontekście. Jest to skrót, zbitka
znaczeniowa, zgodna z szybkim duchem współczesności, nowe
zinterpretowanie i skrócenie używanego od lat 6o-tych ubiegłego wieku
hasła ruchów zaangażowanych społecznie i ekologicznie: „Myśl globalnie,
działaj lokalnie”. Według propozycji duńskiego socjologa Jana Nederveen
Pieterse jest to droga połączenia, hybrydyzacji wymiaru kultury
lokalnej i globalnej, trzecia koncepcja,
[15] obok zderzenia cywilizacji według Samuela Huntingtona[16] i macdonaldyzacji Georga Ritzera.[17]
Co ciekawe, oryginalnie, jako pierwsze, pojawiło się w latach 80-tych
XX-tego wieku pojęcie marketingowe w języku japońskim „dochakuka”
opisane trzema znakami znaczącymi kolejnie: „kraj”, „przybyć”,
„przetworzyć”, co podkreślało ważniejszą rolę kultury kraju
macierzystego, przyjmującej przychodzące, po zmianie, jako swoje, ale
które zostało wprowadzone do angielskiego jako „glocalisation”
[18], zrównujące rolę kontekstu światowego i miejscowego.[19]
Dlatego można stwierdzić, że słowo „glocalization” stosowane było przez
japońskich specjalistów od marketingu pod koniec lat 80-tych ubiegłego
wieku w celu określenia konieczności umieszczania (lokalizowania)
produktów, koncepcji, dystrybuowanych globalnie w kontekście kultury
miejscowej na rynku danego kraju. Tak wczesne wyczucie nowej tendencji
jest charakterystyczne dla często podkreślanego talentu Japończyków do
wyczuwania trendów, twórczego zastosowywania zaczerpniętych rozwiązań,
wyczuwania zmian potrzeb użytkowników. Może mieć to związek z większym
wyczuleniem na bodźce dostarczane przez nacisk zglobalizowanej kultury,
które w obecnym nasileniu są również dotkliwe dla innych nacji.
Wrażliwość ta może mieć swoje podłoże w tym, że jak wskazują badania
genetyczne, w populacji Japończyków dominuje, charakteryzujący ją,
wzmocniony przez wyspiarską specyfikę rozrodu, pojawiający się w różnym
nasileniu w odmianie azjatyckiej człowieka, wariant genu kodującego
obniżanie wytwarzania produktów odpowiedzialnych za przyswajanie
serotoniny,
[20]
co objawia się między innymi niższym poziomem odporności na stres
związany z pojawianiem się odczucia nowości/obcości, oraz powiązana
upośledzona O-metylotransferaza katecholowa,
[21]
której wskaźnikiem jest między innymi niska tolerancja na alkohol w
organizmie, a obawiającą się także maniakalną drobiazgowością. Może to
wyjaśniać zasadniczo ksenofobiczną i konformistyczną specyfikę kultury
japońskiej, skłonnej do szczegółowej klasyfikacji zjawisk,
zabezpieczającą ją przed pełnym rozmyciem się pod wpływem globalizacji.
Być może dlatego właśnie kierujący prestiżowymi japońskimi uczelniami,
Uniwersytetem Waseda i Uniwersytetem Ryukoku, bezpośrednio odwołali się
do (japońskiego) określenia tłumaczonego jako glokalizacja, deklarując
jako kierunek rozwoju stanie się ich uczelni „uniwersytetami
glokalnymi”. W ich rozumieniu oznacza to uniwersytet który działa w
perspektywie globalnej, ale który jest aktywne kierowany przez
miejscowych obywateli i odpowiada na ich potrzeby, jak również
społeczności lokalnej i regionu. Ich zdaniem kształcenie uniwersyteckie
nie powinno być ograniczane do ram wyznaczanych, regulowanych przez
rząd, państwo, a raczej powinno być pod wpływem, być wyczulone na
światowe tendencje i uzupełniać się, współpracować z systemami
edukacyjnymi innych narodów. Badania naukowe już mają obecnie zazwyczaj
wymiar globalny, jako zdalna i gościnna współpraca wielonarodowych
zespołów, oraz korzystanie ze wcześniejszych wyników. Jednak to swój
region uczynili podstawą, odpowiadając na jego potrzeby, również
szukając swego rodzaju specjalizacji rozpoznawalnej w skali świata i
dążąc do poziomu nauczania oraz badań zgodnego ze światowymi
standardami.

Koncepcja
glokalizacji to również globalna produkcja dóbr, usług, idei, wartości
i informacji uwzględniająca lokalne uwarunkowania w stopniu, który
umożliwi akceptację, przyswojenie i w końcu uznanie za swoje,
wszystkich produktów finalnych trafiających do odbiorców w
społecznościach lokalnych. Glokalny model społeczności, to takiej która
korzystając z możliwości oferowanych przez procesy globalizacyjne (w
rodzaju szybkiej komunikacji informatycznej), nie zatraca swego
lokalnego (regionalnego) kolorytu. Społeczności glokalne są w tym
ujęciu najbardziej pożądaną formą organizacji społecznej, gwarantującą
wykorzystanie współczesnych możliwości przy jednoczesnym zachowaniu
lokalnych (regionalnych, etnicznych, narodowych) tradycyjnych wzorów i
wartości. Dobrym przykładem jest tutaj Uniwersytet Powszechny im. Jana
Józefa Lipskiego w Teremiskach, w słowach jego twórców, „ma
przygotowywać do samodzielnego życia w miejscowościach, w których
miejsc pracy jest bardzo niewiele (…) Rozwój technologii, to co
nazywamy transformacją ustrojową w Polsce i globalizacją na świecie,
wszystko to generuje nowe potrzeby społeczne, które domagają się
zaspokojenia”.
[22]
W tym celu nawiązują oni również szeroką współpracę, przykładowo ze
szwedzką Glokala Folkhögskolan z Malmö, która bezpośrednio w nazwie
odwołuje się do pojęcia glokalności. Jest to szkoła licealna prowadząca
projekty przede wszystkim dla lokalnej społeczności imigrantów, ale
również o globalnym zasięgu, przykładowo wysyłając uczniów na praktyki
do potrzebujących pomocy wspólnot w Ameryce Południowej.

Otwarta
systemowo szkoła o ponadlokalnym zasięgu oddziaływania i wielonarodowym
składzie społeczności nauczycieli i uczniów jest wbrew pozorom formą
tradycyjną. Nie odwołując się aż do wzorców starożytnych, można
powiedzieć że tak działały późnośredniowieczne uniwersytety. Mocno
powiązane lokalnie, ale z kontaktami w całej Europie, były one w
realiach ówczesnej skali świata szkołami glokalnymi. Taka była również
wczesnorenesansowa Akademia „florimontana”, założona przez Franciszka
Salezego, krótko działająca, ale mająca duży wpływ na koncepcje
nowoczesnej szkoły wyższej. Podobieństwa działania do współczesnych,
również tu opisywanych szkół są oczywiste: „Do akademii przynależeli
naukowcy i nauczyciele, którzy byli zatwierdzani, ale były również
przewidziane kursy otwarte dla ogółu, dające wrażenie małego
uniwersytetu ludowego. Tak wiec, były zgromadzenia ogólne, w których
mogli brać udział „wszyscy uczciwi mistrzowie sztuki tacy jak malarze,
rzeźbiarze, stolarze, architekci czy temu podobni”.
[23]

Barry
Wellman i Keith Hampton także używają określenia glokalizacja, w
odniesieniu do ludzi którzy są aktywnie zaangażowani zarówno w
działania lokalne, jak i szeroko sięgające powiązania w elektronicznych
sieciach telekomunikacyjnych globalnego zasięgu społeczności
wirtualnych w Internecie. Ich zdaniem zaangażowanie w cyberprzestrzeni
objawia się również aktywizacją życia społecznego w najbliższym realnym
otoczeniu.
[24]
Strona internetowa iGloker – Portal Szkół Policealnych Gloker jest tego
typu projektem społecznościowym wspierającym działanie sieci szkół
Gloker funkcjonujących w całym kraju, poprzez wsparcie słuchaczy
materiałami dydaktycznymi, ale również tworzenie sieci powiązań
pomiędzy pracownikami administracji, wykładowcami oraz słuchaczami w
różnych miastach. Nawiązanie współpracy wirtualnej ma zaktywizować jej
uczestników, zarówno poprzez efektywizację usług jak i propagowanie
znajomości marki i oferty, budowanie i promowanie pozytywnego
wizerunku, oraz animację życia studenckiego.

Zygmunt
Bauman również używa określenia glokalizacja opisując tendencje obronne
które są rozpowszechnione na całym świecie i objawiają się na rożnych
poziomach życia społecznego, poczynając od zabezpieczania własnego
domu, aż po politykę imigracyjną. Z powodu zmian technologicznych i
społecznych, miejsce straciło na ważności, nie gwarantuje już ono
bezpieczeństwa. Z drugiej strony zyskuje ogromnie na znaczeniu,
znaczeniu symbolicznym, psychologicznym, społecznościowym. Zawężając
kontrolę do terenu dostatecznie niewielkiego i ograniczonego, to
chociaż na nim można być względnie bezpiecznym od zagrożeń, które
pojawiają się w eksterytorialnej, nieznanej przestrzeni.
[25]
Głównym elementem decydującym o bezpieczeństwie
kulturowo-cywilizacyjnym jest zbiorowa tożsamość kulturowa, szczególnie
w czasach kiedy państwa narodowe tracą na znaczeniu trans- i
ponadnarodowych. Procesy globalizacji oznaczają osłabienie tradycyjnie
pojmowanej suwerenności, pośrednio wpływając na tożsamość kulturową,
która stanowi o spoistości i przetrwaniu grup społecznych, w tym
narodów. Przejmującym, dla stojącego przed noszącą ślady ostrzeliwania
siedzibą, przykładem budowania bezpieczeństwa kulturowego, oraz
edukacji międzykulturowej jest Koledż Zjednoczonego Świata w Mostarze,
w Bośni i Hercegowinie. W tym odbudowującym się po zniszczeniach
wojennych mieście, uczniów, w większości z obszaru dawnej Jugosławii,
oraz innych krajów, uczą w miejscowych językach, i po angielsku
nauczyciele będący zarówno bośniackimi muzułmanami jak i Serbami czy
Chorwatami, nacjami jeszcze kilka lat temu wzajemnie się mordującymi.
[26]
Opisana szkoła mieszcząca się w historycznym gmachu mostarskiego
Gymnasium, należy do sieci dwunastu Szkół Zjednoczonego Świata (United
World Colleges), rozsianych po całym świecie, w których obecnie co roku
kończy naukę blisko półtora tysiąca uczniów, z ponad 120-stu krajów.
Również co roku nowi uczniowie są wybierani w swoich krajach, w oparciu
o zasługi społeczne i niezależnie od możliwości płacenia (koszty nauki
są w różnym stopniu, aż do całości, stypendionowane). Jedenaście ze
szkól przeznaczonych jest dla młodzieży do 19-stego roku życia,
kończącej naukę zdaniem matury międzynarodowej. Ważniejsza jednak niż
poziom i certyfikacja nauczania jest idea założyciela UWC, Kurta Hahna,
który równie duży nacisk kładł na zaangażowanie społeczne uczniów w
pomoc okolicznym społecznościom, ponieważ jak opisywał to jeden z
uczniów „Nic nie wiąże osób różnych narodowości pewniej niż wspólne
doświadczenie świadczenia skutecznej pomocy innym w potrzebie”
[27],
co służy wielu celom, globalnie budowaniu zrozumienia między
obywatelami równych krajów, lokalnie więzi społecznych, jak i stawianiu
osobistych wyzwań rozwojowych, poprzez radzenie sobie z
niebezpieczeństwami działań takich jak morskie, czy górskie, akcje
ratownicze. Szczególnie adekwatną odpowiedzią na problemy powodowane
globalizacją jest działalność Rolniczego Koledżu Zjednoczonego Świata
im. Simóna Bolívara w Wenezueli, jedynego z sieci przeznaczonego dla
studentów od 19-stego do 21-szego roku życia, i będącego szkołą
zawodową. Wywiedzione z ogólnych założeń sieci UWC cele dostosowane
zostały do miejscowych potrzeb jako: „praktyka w rolnictwie, służba dla
społeczności wiejskiej oraz promowanie idei Pokoju i Tolerancji”.
[28]
Znakomicie ilustrującym te założenia projektem jest Las Zjednoczonego
Świata, którego drzewa sponsorowane przez społeczność międzynarodową,
sadzone są przez studentów dla celów miejscowej rekreacji i edukacji,
także by zapobiegać lokalnej deforestacji, obniżającej jakość gleby i
wody, a więc plony, czyli zubażającej miejscową ludność, oraz globalnym
zmianom klimatu, czyli służące społeczności światowej. Jest to szkolny
projekt o prawdziwie glokalnym charakterze.

Podejmowanie
inicjatyw edukacyjnych o charakterze pomocowym, w szerszym niż tylko
krajowy wymiarze, jest już, zdaniem laureata nagrody Nobla Josepha
Stiglitza, również zadaniem obywateli naszego kraju, pisze on: „Czas
już najwyższy, by Polacy wreszcie uświadomili sobie, że ich kraj wszedł
do elitarnego klubu bogatych, i wzięli na siebie odpowiedzialność za
losy ubogich. (…) Polska musi więc spojrzeć na swoją sytuację z
globalnej perspektywy. Jesteście bogaci i powinniście się tym bogactwem
dzielić”.
[29]
Mimo ogólnej słuszności apel ten nie odnosi się do pełnego stanu
rzeczy. Nie omawiając akcji Polskiej Akcji Humanitarnej czy Caritasu,
skupiając się na działaniach o charakterze edukacyjnym, trzeba
przywołać chociażby dzieła Zgromadzenia Salezjańskiego. Wśród nich
tylko przykładowo projekty misyjne w Wenezueli, istniejące już od ponad
pół wieku, w dalekich od centrów współczesnej cywilizacji stronach, w
dżungli nad rzeką Orinoko. Edukacja, zakładanie i prowadzenie szkół
jest pierwszym, naczelnym zajęciem misjonarzy działających wśród
żyjących tam Indian plemienia Yanomami. Obecnie w 18-stu szkołach, uczy
się ponad 550-cioro dzieci. Są to szkoły typu określanego Intercultural
Bilingüe co oznacza, że zajęcia prowadzone są również w języku
plemienia. Uczą głównie miejscowi nauczyciele, którzy należą do
plemienia Yanomami, rola misjonarzy jest raczej kierownicza,
pomocnicza, organizatorska, pozyskują oni również fundusze na działanie
i rozwój szkół. Potocznie pojmowana działalność misjonarska, jako
ewangelizacyjna, jest ważna, ale pierwszoplanowe jest, jak pisał już w
1972-gim roku, zakładający wiele z tych szkół ksiądz Wojciech Stanisław
Paszenda, przygotowanie do funkcjonowania lokalnych plemion w
globalizującym się świecie, ponieważ: „Do inwazji świata cywilizowanego
na teren dżungli i tak kiedyś dojdzie, może nawet niedługo. Uważam, że
misjonarze nie powinni tego przyspieszać, ale przygotować Indian na ten
szok, by w momencie frontalnego zderzenia się z cywilizacją byli
równorzędnymi partnerami”.
[30]
Co jako cel jest w pełni zgodne z edukacją w wymiarze glokalnym,
również nadając tym szkołom tożsamości o takim charakterze. Ksiądz
Paszenda, pouczony doświadczeniem widział szansę na równoprawne relacje
kultury globalnej i lokalnej Indian w perspektywie czasowej odległej o
wiele dekad, tak jak i ewentualne przejście do okresu owocnej
ewangelizacji, jakiej to prognozy trafność potwierdza stan obecny, z
zastrzeżeniem, że wzmocniony oddziaływaniem mediów i popkultury wpływ
współczesnej cywilizacji jest tak dominujący, że kultury lokalne mu
ulegają i na wytworzenie mechanizmów obronnym może jednak zabraknąć
czasu.

Bibliografia

  1. Bauman, Z., Globalization: The Human Consequences, Columbia University Pres, Nowy Jork 1998.
  2. Byatt, D. A., (red.), Kurt Hahn: An appreciation of his life and work, Elgin, Gordonstoun 1976.
  3. Bayne, N., Hanging in there: the G7 and G8 summit in maturity and renewal, Ashgate, Sydney 2000, s. 6.
  4. Dávila, N. G., Następne scholia do tekstu implicite, Furta Sacra, Warszawa 2006.
  5. Friedman, T. L. Lexus a drzewo oliwne. Zrozumieć globalizację, Dom Wydawniczy Rebis, Poznań 2001, s. 12.
  6. Giddens, A., The Consequences of Modernity, Stanford University Pres, Stanford 1990, s. 64.
  7. González, L. M., La Responsabilidad Social del Estudiante Universitario, Agromundo 3, 2006, s. 1.
  8. Huntington, S., The Clash of Civilizations and the Remaking of World Order. Simon and Schuster. Nowy Jork 1996.
  9. Hampton,
    K., Wellman, B., The Not So Global Village of Netville, (w:) The
    Internet in Everyday Life, (red.) Barry Wellman, Caroline
    Haythornthwaite, Blackwell, Oxford 2002, s. 345-371.
  10. Ishiguro,
    H., Arinami, T., Yamada, K., Otsuka, Y., Toru, M., Shibuya, H., An
    asociation study between a transcriptional polymorphism in the
    serotonin transporter gene and panic disorder in a Japanese population.
    Psychiatry Clin Neurosci, 51, 1997, s. 333-335.
  11. Jan Paweł II, Encyklika Centesimus annus, Pallottinum, Poznań 1991.
  12. Jan Pawel II, Adhortacja Apostolska Ecclesia in Europa, Wydawnictwo M, Kraków 2003, s. 106.
  13. Kaczmarek,
    B., Podmiotowość pracownika w przedsiębiorstwie. W: B. Kaczmarek
    (red.); Badania naukowe 5, 2001. WSU, Kielce, s. 19-27.
  14. Karayiorgou,
    M., Altemus, M., Galke, B. L., Goldman, D., Murphy, D. L., Ott, J.,
    Gogos, J. A., Genotype determining low catechol-0-methyltransferase
    activity as a risk factor for obsesive-compulsive disorder. Proc Natl
    Acad Sci U S A, 94, 1997, s. 4572-4575.
  15. Kozimor, J., Mamy uniwersytet!, Tygodnik Sanocki 3 luty 2006, s. 6.
  16. Maynard,
    M.L., From global to glocal: How Gillette’s SensorExcel accommodates to
    Japan., Keio Communication Review, 25, 2003, s. 57-75.
  17. Mill, J. S. O rządzie reprezentatywnym. Poddaństwo kobiet, Znak, Kraków 1995.
  18. McLuhan, M., Fiore, Q., Agel, J., The Medium is the Masage: An Inventory of Effects, Bantam Books, Nowy Jork 1967.
  19. Nederveen Pieterse, J., Globalization and Culture, Rowman and Littlefield, Lanham 2004.
  20. Ritzer,
    G., The McDonaldization of Society: An Investigation into the Changing
    Character of Contemporary Social Life, Pine Forge Pres, Thousand Oaks
    1993.
  21. Robertson, R., Globalization: Social Theory and Global Culture, Londyn 1992, s. 65.
  22. Robertson,
    R., Comments on the ‘global triad’ and ‘glocalization’”. (w:) Inoue,
    N., (red.), Globalization and indigenous culture, Kokugakuin
    University, Tokio 1996, s. 217-225.
  23. Seefried, M. B., A bridge across Mostar, IB World, 2, 2005, s. 3.
  24. Stiglitz, J., Whither Socialism, The MIT Pres, Londyn 1994, s. 279.
  25. Stiglitz, J., Polska weszła do elitarnego klubu bogaczy, Dziennik, 21 luty 2007, s. 6.
  26. Szmidt,
    S., Losy polskiej misji salezjańskiej nad górnym Orinoko na podstawie
    korespondencji ks. Wojciecha Stanisława Paszendy, Seminare, 20, 2004,
    s. 471.
  27. Toso, M., Globalizacja i wychowanie. Wkład nauki społecznej Kościoła, Społeczeństwo, 2002, nr 5, s. 589.
  28. Winiarska,
    K., Winiarski, P., Romanowska, M., Atowski, Ł., Hupczak, I.,
    Uniwersytet Powszechny im. Jana Józefa Lipskiego w Teremiskach,
    E-mentor, 3, 2006, s. 39.
  29. Wirth, M., Franciszek Salezy jako wychowawca i pedagog, Seminare, 25, 2008, s. 441.

8


[1] McLuhan, M., Fiore, Q., Agel, J., The Medium is the Masage: An Inventory of Effects, Bantam Books, Nowy Jork 1967.

[2] Giddens, A., The Consequences of Modernity, Stanford University Pres, Stanford 1990, s. 64.

[3] Robertson, R., Globalization: Social Theory and Global Culture, Londyn 1992, s. 65.

[4] Bayne, N., Hanging in there: the G7 and G8 summit in maturity and renewal, Ashgate, Sydney 2000, s. 6.

[5] Friedman, T. L. Lexus a drzewo oliwne. Zrozumieć globalizację, Dom Wydawniczy Rebis, Poznań 2001, s. 12.

[6] Ibidem, s. 13.

[7] Stiglitz, J., Whither Socialism, The MIT Pres, Londyn 1994, s. 279.

[8] Jan Paweł II, Encyklika Centesimus annus, Pallottinum, Poznań 1991.

[9] Kaczmarek,
B., Podmiotowość pracownika w przedsiębiorstwie. (w:) Kaczmarek B.
(red.); Badania naukowe, 5, 2001, WSU, Kielce, s. 19-27.

[10] Kozimor, J., Mamy uniwersytet!, Tygodnik Sanocki, 3 luty 2006, s. 6.

[11] Jan Pawel II, Adhortacja Apostolska Ecclesia in Europa, Wydawnictwo M, Kraków 2003, s. 106.

[12] Toso, M., Globalizacja i wychowanie. Wkład nauki społecznej Kościoła, Społeczeństwo, 2002, nr 5, s. 588-589.

[13] Dávila, N. G., Następne scholia do tekstu implicite, Furta Sacra, Warszawa 2006.

[14] Mill, J. S., O rządzie reprezentatywnym. Poddaństwo kobiet, Znak, Kraków 1995.

[15] Nederveen Pieterse, J., Globalization and Culture, Rowman and Littlefield, Lanham 2004.

[16] Huntington, S., The Clash of Civilizations and the Remaking of World Order. Simon and Schuster. Nowy Jork 1996.

[17] Ritzer,
G., The McDonaldization of Society: An Investigation into the Changing
Character of Contemporary Social Life, Pine Forge Pres, Thousand Oaks
1993.

[18] Robertson,
R., Comments on the ‘global triad’ and ‘glocalization’”. (w:) Inoue,
N., (red.), Globalization and indigenous culture, Kokugakuin
University, Tokio 1996, s. 217-225.

[19] Maynard,
M.L., From global to glocal: How Gillette’s SensorExcel accommodates to
Japan., Keio Communication Review, 25, 2003, s. 57-75.

[20] Ishiguro,
H., Arinami, T., Yamada, K., Otsuka, Y., Toru, M., Shibuya, H., An
asociation study between a transcriptional polymorphism in the
serotonin transporter gene and panic disorder in a Japanese population.
Psychiatry Clin Neurosci, 51, 1997, s. 333-335.

[21] Karayiorgou,
M., Altemus, M., Galke, B. L., Goldman, D., Murphy, D. L., Ott, J.,
Gogos, J. A., Genotype determining low catechol-0-methyltransferase
activity as a risk factor for obsesive-compulsive disorder. Proc Natl
Acad Sci U S A, 94, 1997, s. 4572-4575.

[22] Winiarska,
K., Winiarski, P., Romanowska, M., Atowski, Ł., Hupczak, I.,
Uniwersytet Powszechny im. Jana Józefa Lipskiego w Teremiskach,
E-mentor, 3, 2006, s. 39.

[23] Wirth, M., Franciszek Salezy jako wychowawca i pedagog, Seminare, 25, 2008, s. 441.

[24] Hampton,
K., Wellman, B., The Not So Global Village of Netville, (W:) The
Internet in Everyday Life, (red.) Barry Wellman, Caroline
Haythornthwaite, Blackwell, Oxford 2002, s. 345-371.

[25] Bauman, Z., Globalization: The Human Consequences, Columbia University Pres, Nowy Jork 1998.

[26] Seefried, M. B., A bridge across Mostar, IB World, 2, 2005, s. 3.

[27] Byatt, D. A., (red.), Kurt Hahn: An appreciation of his life and work, Elgin, Gordonstoun 1976.

[28] González, L. M., La Responsabilidad Social del Estudiante Universitario, Agromundo 3, 2006, s. 1.

[29] Stiglitz, J., Polska weszła do elitarnego klubu bogaczy, Dziennik, 21 luty 2007, s. 6.

[30] Szmidt,
S., Losy polskiej misji salezjańskiej nad górnym Orinoko na podstawie
korespondencji ks. Wojciecha Stanisława Paszendy, Seminare, 20, 2004,
s. 471.