Zachęcony zaczynam zbierać pomysły fabularne, zazwyczaj fragmenty snów... Jakoś nigdy nie przywiązywałem do nich wagi, przychodzą same, i często... np cztery pierwsze są z jednego tygodnia. Ostatnie dwa pamiętam z kiedyś, ale dosyć przypadkowo... Myślę że miałem dotychczas jakieś 30-50 tego typu snów-filmów. Możliwe że jest to u mnie związane z zakłóceniem rytmu dobowego (wyrzuty melatoniny) oraz trybem rekombinacji dużej ilości informacji na jakich pracuję. Mam też sporo pomysłów teatralno-tanecznych które trudno opisać oraz pomysły formalno-techniczne które nie wiem jak oceniać, czy jako efekt natchnienia czy wyrozumowane. W twórczości cenię sobie poziom intuicyjnej syntezy, dlatego pomysły czysto wyrozumowane cenię niżej...
Gniewny
Łatwy w realizacji, ważny dla ludzi...
Połączenie "Barw ochronnych", "Buntownika z wyboru" i "Palca bożego".
Grupa studentów animacji kultury specjalizacja filmowa słucha na schodach w muzeum objaśnienia obejrzanej wystawy. Wszystko mogłoby mieć miejsce na przeglądzie filmowym w domu kultury, nie wiem czmu w muzeum to widzę. Z sali dochodzą głosy, wbiegają wzburzone dziewczyny i wyjaśniają młodemu, efektownie ubranemu prowadzącemu zajęcia, że zagadywał je i atakował słownie jakiś pracownik techniczny. Zaniepokojony o pozostałe na sali wystawowej osoby prowadzący idzie wyjaśnić sprawę. Poznaje przystojnego, niedbale ubranego i opryskliwego młodego mężczyznę, który kiedy dowiaduje się z kim rozmawia zaczyna napastliwie wyjaśniać że to co się robi na tych studiach jest nic nie warte i że prawdziwi filmowcy to są po szkole filmowej i są artystami. On takch spotkał w wakacje i zaproponowali jemu z jego dziewczyną zagranie scenki w filmie, jak się całowali na plaży. Bardzo im się spodobało i jego dziewczyna poszła na aktorstwo a on nie ma kasy i zarabia tutaj jako konserwator obiektu (bo jest po elektrycznym technikum), zarabia na zaoczne studia na filmówce bo na dzienne się nie dostał, ale tam lalusie zdawali... No a w Lublinie to się filmem nie można zajmować, bo nie ma dobrej szkołu, a ta animacja to beznadziejna bo i wykładowcy słabi i studenci leniwi u głupi. Prowadzący słucha, podpytuje, próbuje podsuwać rozwiązania, zrozumieć czemu jest taki gniewny. W końcu mówi, tak się składa że ja jestem jak wiesz wykładowcą na animacji i tak się składa że jestem po filmówce, i może na przyszłość zamiast atakować moje studentki przyjdź, zapraszam do nas na zajęcia i wyjaśnij swój punkt widzenia, co powinno się robić. Są ludzie którzy traktują sztukę jako coś czym się interesuje, próbuje się zainteresować innych, bez ambicji bycia samemu artystą.
Dochodzi do spotkania, konfrontacji grupy z animacji i chłopaka, w formie dyskusji, improwizowanej... Do jakiego rozstrzygnięcia by doszli, jaki przełom emocjonalny mógłby nastąpić nie wiem, to od aktora i grupy wyjdzie... Jakieś sceny puentujące nie są potrzebne moim zdaniem, sam wydźwięk konfrontacji powinien być zakończeniem.
Całość widzę jako coś pomiędzy dokumentem a psychodramą, częściowo ludzi przygotować, część podstawić, część tylko ogólnie poinformować o kręceniu dokumentu o przebiegu zajęć. Idealny do zagarnia Gniewnego byłby taki nowy aktor z Osterwy - Krzysztof Olchawa (na zdjęciu), trochę starszy ale to dodaje tła, człowiek nie mający poukładanego losu mimo wieku... Ja mógłbym zagrać prowadzącego, studenci - studentów :), jakiś animator mógłby to na zaliczenie zrobić...
Czerwony sweterek
Wielkie miasto, zima, szaro. Gang ściągający haracze z drobnych sklepikarzy ma jako wyróżnik jasnoczerwone dodatki/części ubioru (bejsbolówka, bluza z kapturem, chusta...). Przystojny, postawny, wysoko w hierarchi, (czarna skórzana, oficjalna kurtka, czarne buty i spodnie garniturowe, czerwony bezrękawnik, biała koszula) młody gangster zabiera/porywa młodą dziewczynę (droban blondynka, warkocz, czarne elastyczne spodnie, obcisły szary polar zapięty pod szyje) z jednego ze stoisk w podziemnym pasażu handlowym jako zastaw za niezapłacony haracz. Ona tylko pozornie się opiera, naprawdę jest podekscytowana, on jej się podoba. Idzie za nim bez popędzania, on daje jej czerwony sweterk kiedy wychodzą na stoisko z zimowymi rzeczami naprzeciwko schodów wiodacych z pasażu podziemnego. Jej jest zimno i to jest niby powód ale ona też zostaje niejako przyjęta do gangu, tak myśli. Zabierają ją, wywożą dużym ciemnym samochodem za miasto, ostanią część drogi spacerują w dół rzeczki, wszytko jest pięknie przysypane śniegiem, biel, czystość, widzimy jej zachwyt. Trafiają do zajazdu, pensjonatużego domu z wieloma samochodami na podjeździe, prawie natychmiast on jej mówi że ma wejść do małego przeszklonego lustrami weneckimi pomieszczenia oświetlonego na czerwono, i rozebrać się z góry, pokazać piersi, ona nie chce, wstydzi się i boi, ale jest przymuszona i robi to ale potem wybiega z płaczem. On ją łapie silnie i wyjaśnia że każdego dnia będzie musiała być tam dłużej i pokazać więcej. Czy odrabia haracz? Czy łamie jej charakter żeby została dziwką? Czy chce wydobyć z ładnej ale zahukanej i niepewnej siebie dziewczyny kobietę która by mu się podobała, taką jakie mu się podobają? Kto wygra? Kto będzie miał z czasem władzę nad kim?
Jedno z możliwych zakończeń:
Okazuje się że tańczyła dla szefa, wielkiego grubego, na czarno w czerwonej kamizelce, z czasem ona tańczy z większą swobodą, nie wie że szef naciska na młodego, z którym ona romansuje. Szef chce tańca bez dzielącej szyby, nawet więcej... Dochodzi do spotkania, walki, zabójstwa... wszystko spływa krwią. Ona odchodzi w górę rzeki, jest jesień, wszystko czerwone, czerwony sweter na nagie ciało, widać szyję i dekolt.
Pokój w Hotelu Africa
Nie do zrobienia moim zdaniem :), chyba jako powieść... Połączenie "Pożegnania z Afryką", "Ostatniego króla Szkocji" i trochę "Małej doboszki". Realizacyjnie bardzo w stylu lat 70-tych.
Na dawnych belgijskich terenach wpływów w Afryce, pokrytych sawanną wzgórzach, działa sierociniec-szital dziecięcy dla ofiar wojen niepodległościowych, prowadzą go sostry, ale raczej nie zakonne, w bialych ale funkcjonalnych habitach. Główną bohaterką jest jedna z nich - grana idealnie przez młodą Diane Keaton ;). Sierociniec znajduje sie w małym walacym sie budynku dwanej szkoły, brudnym i zaniedbanym. Organizacja pomocowa przyznaje kasę na budowę nowego dużego, supernowoczesnego szpitala. Ekipa budowlańców rozpoczyna budowę od wysadzienia zrujnowanego zameczku-fortecy plemienniej na wzgórzu nad obecnym sierocińcem. Wzgórze to i ruiny twierdzy są odwiecznym obiektem walk prestiżowych okolicznych plemion - inicjacyjnych bójek oddziałków młodzików, bardziej chałaśliwych niż groźnych. Decyzja o lokalizacji ma usunąć powod tych wiecznych zatargów, niezbędnych do wyładowania agresji miejscowych, o czym nie wiedzą decydenci.
Scena wysadzenia ruin jest istotna symbolicznie i efektowna, siostry muszą wyprowadzić wszystkie dzieci z pobliskiego sierocińca, kula się w trakcie wybuchu na niedalekim wzgórzu. Okoliczne plemiona obserwują ze zgrozą wybuch. Budowlańcy, inżynierowie są w swoim świecie, sami mężczyźni, zadowleni z możliwości pokaznia swojej fachowości i techniki, bawią się jak chłopcy... Ruiny wydają się odzyskać dawną świetność w momencie eksplozji, unoszą się i kamera zatacza ćwierć okręgu w zwolnionym ujęciu pokazując zachwycające poetyckie obrazy ulotnego zamku.
W trakcie budowy na wzgórzu nowego szpitala budowalańcy są zakwaterowani w pobliskich barakach. W czasie wolnym jeden z nich, w średnim wieku, mocno zbudowany brunet, zaprzyjaźnia się z murzyńskim chłopczykiem z sierocińca którym się trochę zaczyna opiekować, odwiedzać, a który na spacrach pokazuje mu czym jest Afryka. Dołącza so nich jedna z sióstr. Zaczynają odgrywać "rodzinę", o której wszyscy podświadomie marzą, nawiązuje się romans. W międzyczasie kacykowie okolicznych plemion zapytują obrzędowo przodków co powinni robić młodzi wojownicy jako inicjację, obseruja to z ukrycia chłopiec z budowlańcem. Siostra dojrzewa do porzucenia zakonu i pozostania z budowlańcem i chłopczykiem w Afryce jako rodzina. Wtedy baraki budowlańców atakują grupki młodych wojowników z okolicznych plemion, w akcie zemesty, wyładownia agresji, odzyskania honoru... Po wymordowaniu wielu zaczynają walczyć ze sobą, rówież sierociniec. Uciekający helikopterem inżynierowie zabierają tylko siostrę której miejsce oddaje budowlaniec, zostając na objętych walkami terenie, karze jej zapomnieć i pokochać kogoś innego...
Kilka miesięcy później w bazie mężczyźni rozmawają o idealnych kobietach, kamera przesuwa się po ich rozmarzonych twarzach, oczach...
Rozowa kończy się przejściem do składania się na usługi prostytutki - efektownej blondynki w typie Farah Fawcett, siedzącej w rogu pełnej facetów sali. Dają jej kasę i wychodzą tłumnie z nią, ostatni niepewny młodzik zauważa naszą siostrę, w cywilnym ubraniu, teraz pielegniarkę w bazie, siedzącą samotnie nad herbatą, chłopak tłumaczy się że nie ma ochoty na takie życie i chciałby wyjechać, uciec... Ona spogląda na niego z nowym zainteresowaniem...
Odlatując awionetką z regionu przelatują nad już ukończonym śnieżobiałym, supernowoczesnym, betonowym i wielkiem szpitalem na wzgórzu, z własnym pasem startowym. W ataku histerii siostra zmusza do lądowania, wbiega do szpitala i biegając po lśniących korytarzach czegoś szuka, obrazy korzytarzy układają się labirytntowo, pojawiają sie obarzy - przebitki scen ze wspólnych przygód budowlańca, siostry i murzyńskiego chłopca... koniec
Doskonała wizja
Naukowiec daży do wytworzenia idealnych soczewek. Wyszlifowane sprawdza ustawiając je w długie ciągi, ławy optyczne, tak dobranych szkieł żeby wzajemnie niwelując swoje działanie dawały patrzącemu wrażenie widzenia na przestrzał, jakby ich nie było po drodze. Im doskonalsze soczewki wypróbowuje tym bardziej zaczyna dostrzegać świetliste widma po drugiej stronie ciągu szkieł, brane początkowo za poblaski w niedoskonałym szlifie...
Podwójny numer
Młody, zdesperowany brakiem możliwości życiowych, debiutujący złodziej natrafia w nocy (czernie, szarości, ujęcia z, jak z kamer nadzoru...) w sklepie na który napada na młodą księgową która właśnie zdecydowała się uciec z utargiem. Ona stara się odgrywać uczciwą, ale boi się demaskacji, on jest szczery w swojej roli, oboje myślą że kradzież ich wyzwoli od codziennych problemów, rozmawiają o tym. Nad ranem dochodzi do interwencji policji, złodziej bierze księgową za zakładniczkę, ona musi wybrać po której stronie stanie. Czy będąc ofiarą wyniesie ukryte pieniądze zrzucając winę na złodzieja, czy zostawi pieniądze pokazując prawdę o sobie... Czy uciekną oboje?
Jedno z możliwych zakończeń:
Uciekają o świcie po dachach, białe światło, ona się potyka i spada...
Manewry
Miasto przypoligonowe - władze i elita (lekarz, dyrektor szkoły, miejscowy artysta) wraz ze swoimi kobietami zostają zaproszeni do zwiedzenia systemu schronów i obserwowania manewrów. W ich trakcie wydarza się wypadek, eksplozja nad schronem która staje się powodem podejrzenia o próbie zamachu na zebranych gości. Dzielą się oni na tych którzy uważają że pozostanie w schronie jest najbezpiecznejsze, na tych którzy myślą że kolejny atak zniszczy schron, na tych którzy chcą wracać do miasta, na tych którzy uważają że miasto już zostało zniszczone... Toczą się między nimi rozmowy ukazujące różne postawy względem wolności, ryzyka, wartości życia, źródeł i podtrzymywania władzy. W finale część postawia uciec starym samolotem stojącym na pasie lotniska poligonowego...
Autobus do Santa Fee
Młody człowiek rozgoryczony brakiem perspektyw wędruje przez miasto nocą odwiedzając znajomych przed planowanym rano wyjazdem. Jego trydziestokilkuletni znajomi podjęli różne decyzje które powodują pozostawanie w mieście. Próbuje im wytłumaczyć, a tak naprawdę sobie, powód swojej decyzji. O świcie idzie na dworzec autobusowy, na końcu widzimy tył starego autobusu "ogórka" z tablicą "Santa Fee" odjeżdżający z złocistym kurzu porannego słońca. Czy się spóźnił na niego, czy wsiadł? Czy odejchał?
Koncert Brandenburski
Pozycja spoczynkowa
Więzy
Big Brother 16
Potomkowie/Offspring
Kampus
Para
Roboty przebrane
Uncanny valey
Wybrakowana
sekretarki Tajki
Niańka
Historyk
"Nie tylko ich zastąpić, ale i zlikwidować!"
sługa wyprzedzającvy życzenia
Mechaniczna baletnica
Dziewczynka
Wybrakowane
"Świat oczyszczony..."
Woda
Fabryki
Dom
Kobieta
"To samo co zawsze...
Biedne istoty myślą że straciły sens istnienia, a nigdy go nie miały..."
Para dzieci
Dziewczynka starsza...
Artysto, twórz, nie gadaj!
OdpowiedzUsuńJohann Wolfgang Goethe
HYMMM, CYTAT FAJNY ALE CO MA DO RZECZY? TO TYLKO POMYSŁY, JAK KTOŚ CHCE MOŻE JE ROZWINĄĆ... OBECNIE, SZCZĘŚLIWIE NIE JESTEM ARTYSTĄ:) CZY JAK NIE WPISAŁEM TU CAŁYCH SCENARIUSZY TO NIE WARTO "GADAĆ" O SAMYCH POMYSŁACH? ;)
OdpowiedzUsuń"Autobus do Santa Fe" znam dobrze, kiedyś mi to opowiadałeś. Za parę lat będzie temat będzie mi niż teraz. Najbardziej podoba mi się ten z kradzieżą, chętnie bym go zrealizował:) Ten o soczewkach widzę jako super wystylizowany operatorski film, niech no tylko znajdę operatora:D
OdpowiedzUsuńnooo czuje klimat, z tym operatorskim o soczewkach... błyski itd
OdpowiedzUsuńa kradziez wydaj mi sie nie za trudna i bardzo w stylu tego lepszego offu