Kilka dni połączyło się w tym wpisie. W piątek z prof. Kaczmarkiem na sztuce "Fantom bólu" rozmawialiśmy o aktorstwie. Zawsze miałem jakieś opory przed uznaniem aktorstwa za "poważne zajęcie". Z drugiej strony w końcu potrafi poważnie emocjonalnie angażować... Kolejny wymiar to stopień kreacji wizerunku jaki może mieć miejsce w doniesieniu do postaci medialnych, tak jak to było z aktorkami wampami z lat 20-tych ubiegłego stulecia, tam sam wizerunek tworzył nastrój, rolę, to co rozumiemy dziś jako zdolności aktorskie nie było najważniejsze...
Co takiego jest istotą tych zdolności? Przecież nie "udawactwo" tylko. W załączonym występie Jandy, która sama twierdzi że nauczyła się interpretować piosenki z braku głosu i umiejętności muzycznych, w jej zachowaniu, mimice... dzieje się coś więcej. Można to nazwać "przeżywaniem", ale co to oznacza, co to oznacza też dla widza? Może aktor generuje w sobie, w swoim mózgu, na tyle autentyczne wzory, dynamikę falową, w systemie neuronalnym, że do pewnego stopnia rzeczywiście dodaje (?), wydobywa (?) z interpretowanego materiału emocje "rzeczywiste". T o by jednak czyniło z aktorów kogoś jak "nadludzi" bo mogących przeżywać "naprawdę" opiasane tylko stany emocjonalne... Rzeczywiście tak jak czasem opowiadają "żyć życiem swoich postaci"... Widz zaś reaguje na nie, odzwierciedla je w swoim systemie neuronów lustrzanych? Ciekawe czy badano aktywnośc korową widzów wybitnych aktorów, samych aktorów również?
Wykonanie z koncertu "Zielono mi" z Opola 1997, pamięci Osieckiej, Janda była w zaawansowanej ciąży, dlatego jest tak ubrana:). Ograniczona dosyć melodyka, w stylu charakterystycznym dla Gintrowskiego, i świetny w prawdzie tekst Osieckiej, ale to tylko z czego Janda wychodzi, efekt całościowy jest jednak więcej niż "zaprezentowaniem" walorów tekstu:
Na zakręcie
Słowa: Agnieszka Osiecka
muzyka : Przemysław Gintrowski
Dobrze się pan czuje?
To świetnie,
właśnie widzę - jasny wzrok,
równy krok
jak z marszu.
A ja jestem, proszę pana, na
zakręcie.
Moje prawo to jest pańskie lewo.
Pan widzi: krzesło,
ławkę, stół,
a ja - rozdarte drzewo.
Bo ja jestem, proszę pana, na
zakręcie.
Ode mnie widać niebo przekrzywione.
Pan dzieli każdą
zimę, każdy świt na pół.
Pan kocha swoją żonę.
Pora wracać, bo
papieros zgaśnie.
Niedługo, proszę pana, będzie rano.
Żona czeka,
pewnie wcale dziś nie zaśnie.
A robotnicy wstaną.
A ja jestem,
proszę pana, na zakręcie.
Migają światła rozmaitych możliwości.
Pan mówi: basta, pauza, pat.
I pan mi nie zazdrości.
Lepiej chodźmy, bo papieros zgaśnie.
Niedługo, pan to czuje,
będzie rano.
Ona czeka, wcale dziś nie zaśnie.
A robotnicy wstaną.
A ja jestem, proszę pana, na zakręcie.
Choć gdybym chciała -
bym się urządziła.
Już widzę: pieska, bieska, stół.
Wystarczy,
żebym była mila.
Pan był także, proszę pana, na zakręcie.
Dziś
pan dostrzega, proszę pana, te realia.
I pan haruje, proszę pana, jak
ten wół.
A moje życie się kolebie niczym balia.
Pora wracać,
już śpiewają zięby.
Niedługo, proszę pana, będzie rano.
Iść do
domu, przetrzeć oczy, umyć zęby.
Nim robotnicy wstaną.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz